Trasa koncertowa pt. “Mogło być nic” dobiegła końca, a dziś wracam wspomnieniami do toruńskiego występu w CKK Jordanki. W jednej z piosenek Kwiatu Jabłoni pada zdanie: “Nie mamy o czym myśleć, ani o czym pisać. Za dużo się zdarzyło, żeby się zachwycać”. I być może coś w tym jest, ale na pewno nie w kontekście minionego koncertu. Fakt, dużo się zdarzyło, ale właśnie dlatego jest o czym pisać.
Chcę dziś zwojować cały świat, właśnie dzisiaj udowodnię – jestem czegoś wart
Twórczość Kwiatu Jabłoni obserwuję od bardzo dawna, a właściwie od samego początku. Doskonale pamiętam ich pierwsze piosenki, a potem debiutancką płytę – a nawet okazuje się, że recenzja płyty pt. “Niemożliwe” była moim debiutem na łamach WLKM.pl. Pamiętam też pierwsze koncerty, na których gromadziła się mniejsza publiczność – dobra, wcale nie aż taka mała, ale zdecydowanie mniej liczna niż teraz. Toruński koncert przecież wyprzedał się do ostatniego miejsca! I szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam tak wypełnioną salę koncertową w CKK Jordanki – jeśli już to pewnie w przedpandemicznych czasach, choć też nie zawsze.
W jednej z piosenek śpiewają, że “chcą dziś zwojować cały świat, właśnie dzisiaj udowodnią – jestem czegoś wart”. I wiecie co? Oni już nie muszą nikomu niczego udowadniać. W krótkim czasie ich pozycja na rynku muzycznym stała się bardzo ugruntowana, a ich osiągniecia wręcz się mnożą – Złoty Bączek na Pol’and’Rock Festivalu, wyróżnienia za sprzedaż płyt, teraz nominacja do Fryderyka (przy okazji przypominam, że gala rozdania nagród już w najbliższy piątek!). Ostatnio też pojawili się na muzycznej “Uczcie” sanah, co też oczywiście nie przeszło bez echa.
Mogło być nic…a było wszystko
Na tym koncercie naprawdę było wszystko. Usłyszeliśmy materiał nie tylko z nowej płyty, ale także debiutanckiej, choć niektóre wersje były nieco inne niż oryginalne. W szczególności mam tutaj na myśli “Wzięli zamknęli mi klub”, które nawiązując do tytułu, zagrali w nieco bardziej klubowych brzmieniach – brzmi jak “niemożliwe”, co? A jednak! Pojawił się też utwór, który napisali jeszcze zanim tworzyli pod szyldem Kwiat Jabłoni – mam tu na myśli “Turystę”. Obok autorskiej twórczości było też trochę przestrzeni na covery – Kasia zaśpiewała piosenkę z repertuaru Natalii Przybysz.
Chciałabym też zwrócić uwagę na ich świetny kontakt z publicznością. Pojawił się nawet eksperyment interaktywny (albo raczej, jak przyznał Jacek, eksperyment muzyczno-choreograficzno-behawioralny), który angażował publiczność do wspólnego śpiewania – więcej nie zdradzam, przekonajcie się sami na koncertach!
Świat dziwny jest jak sen, a sen jak świat
Trzeba też wspomnieć o scenografii, która wyglądała naprawdę klimatycznie – a największą uwagę zwracał neonowy napis “mogło być nic” – i myślę, że to bardzo trafny zabieg. Sami, na koniec koncertu, podkreślali, że teraz te słowa chyba brzmią rzeczywiście bardziej dobitnie. Mamy tylko jedno tu i teraz, a nie zawsze to doceniamy. W dobie pandemii i wojny dobrze się przekonaliśmy, że nie wszystko, co bierzemy za pewnik, rzeczywiście takie jest – dlatego “to zapiera dech, że jest coś, a nie nic”.
Tym samym chciałam zwrócić Waszą uwagę na charytatywne działania Kasi i Jacka. Pewnie słyszeliście, że na niektórych koncertach prowadzili zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy dla uchodźców z Ukrainy. Tym razem, wraz z Otwartą Pracownią Jazdów, idą o krok dalej i organizują zbiórkę. Fundusze zostaną przeznaczone na zakup samochodu terenowego dla ukraińskich żołnierzy. Także (mam nadzieję) już wiecie, co należy zrobić po przeczytaniu tego artykułu!