
Po trzech latach od premiery pierwszego, solowego, długogrającego krążka Add The Blonde, Margaret powraca z zupełnie nowym materiałem, zatytułowanym Monkey Business. Artystka wydając drugi solowy krążek miała nie lada orzech do zgryzienia. Genialny debiut, do którego przyczyniło się wydanie singla Thank You Very Much wpłynął na spore zainteresowanie jej osobą, a co za tym idzie, oczekiwania odnośnie nowej płyty były naprawdę duże.
W erę Monkey Business wprowadziły nas już jakiś czas temu takie utwory, jak Blue Vibes oraz What You Do. Po przesłuchaniu tych dwóch utworów, miałam naprawdę dobre przeczucie, co do nadchodzącego krążka. Nie ukrywam, że od samego początku kariery Margaret, śledzę jej muzyczne poczynania i wiem, że to jedna z niewielu polskich artystek komercyjnych, które są w stanie sukcesywnie promować swoją muzykę za granicami naszego kraju, bo właśnie to, co ona tworzy, aktualnie bardzo dobrze się sprzedaje. Niestety, jak się okazuje w tym przypadku sprawdziła się teoria – dobre single, słaba płyta. Być może, jako fanka jej twórczości, miałam większe oczekiwania niż przeciętny słuchacz, który niekoniecznie zna dorobek muzyczny Margaret, bądź jej szeroki wachlarz zdolności artystycznych. Wkraczając w świat Monkey Business wciąż zastanawiałam się, gdzie podziała się ta lekkość i chwytliwe brzmienie, które towarzyszyło niemal każdemu utworowi na płycie Add The Blonde. Tak, to prawda, każdy artysta dojrzewa, a co za tym idzie, nie ma płyt takich samych, lecz po tak genialnym debiucie można od artysty oczekiwać czegoś więcej.
Nie zrozumcie mnie źle, płyta Monkey Business jest albumem dobrym, słucha się jej przyjemnie – ale co poza tym? Samo intro wydawnictwa, kryjące się pod tym samym tytułem co album, już na wejściu nie zachęca do wkroczenia w głąb materiału, lecz po chwili atmosferę rozluźniają wspomniane dwa bardzo dobre single Blue Vibes oraz What You Do, które zapewne pokochacie od pierwszego przesłuchania. Następnie powstaje zastój w postaci takich utworów, jak: Color Of You, Super Human, Over You, Future Me Problem, które brzmią do siebie podobnie, nie wnoszą niczego nowego, a co więcej – szybko wypadają z pamięci. Po lekkim zawodzie pojawia się kolejny utwór na wysokim poziomie – Cuz It’s You. Szczerze mówiąc zastanawiam się, czy czasem nie powstał on podczas tworzenia albumu Add The Blonde, swoją delikatnością przypomina mi on All I Need.
Następnie pojawia się utwór Funky Song, który również brzmi naprawdę lekko i przyjemnie, od razu widzi się przy nim etykietkę następny singiel – szkoda nie wykorzystać jego potencjału na szerszą promocję muzyki Margaret. Tuż przed ostatnim utworem znajduje się Nie Chce, piosenkę kilkakrotnie słyszałam podczas koncertów na żywo i nigdy nie potrafiłam zrozumieć, czy została ona napisana na serio? Nie umiem totalnie kupić tego utworu i ciężko mi uwierzyć, że został on uwzględniony na tym albumie. Być może to po prostu moje odczucie odnośnie tekstu, który niekoniecznie jest ambitny, a muzyka zbyt nijaka. Wydawnictwo Monkey Business zamyka bardzo pozytywny akcent w postaci utworu Byle Jak. Piosenka ta, brzmi jak jedna z lepszych kompozycji w polskim języku, jakie kiedykolwiek udało mi się usłyszeć. Aż miło zobaczyć Margaret w takim wydaniu, ponieważ tym utworem pokazała, że muzyka, którą tworzy może być dobra i to niekoniecznie w języku angielskim.
Monkey Business raczej nie przyniesie takich sukcesów jak Add The Blonde aczkolwiek mam nadzieję, że wielu z Was podejdzie do tego albumu wręcz przeciwnie i zakocha się w zawartych na nim dźwiękach. Margaret to niezwykle uzdolniona osoba, która nieraz pokazała, że wybija się ponad przeciętność i to z wielką klasą i smakiem. Warto tutaj wspomnieć o jej duecie z Mattem Duskiem, dzięki któremu powstał album Just The Two of Us, totalnie odbiegający od muzyki komercyjnej. Zachęcam do przesłuchania, zwłaszcza jeśli jesteście ciekawi, jak brzmi romans popowej wokalistki z muzyką jazzową.
Nie pozostaje mi nic innego, jak wybrać się na jeden z koncertów promujących nowe wydawnictwo, by ocenić je na żywo, bo nic nie oddaje muzyki tak, jak występy przed publicznością. Tymczasem czekam na nową płytę, bo wiem, że ona jeszcze nas zaskoczy.