NewsroomWywiady

Luna w rozmowie z WLKM.pl: “W nocnych zmorach jest wiele światła, radości i spokoju”

Fot. Wiktor Malinowski

Fot. Wiktor Malinowski

“Nocne Zmory” to fonograficzny debiut Luny, który nie tylko intryguje, ale zachęca słuchacza do tego, by został przy jej twórczości na dłużej. Artystka w swojej muzyce zabiera odbiorcę w kosmiczną przestrzeń okraszoną historiami, z którymi łatwo się utożsamić. Pomimo świeżo wydanego wydawnictwa udało nam się dowiedzieć, że artystka nie zwalnia tempa i pracuje już nad kolejnym nowym materiałem – tym razem anglojęzycznym. Kim tak naprawdę jest Luna i jaki jest jej studyjny krążek? O tym więcej w naszej rozmowie z artystką.

Ścieżka Twojej kariery jest naprawdę intrygująca – czy to prawda, że stawiałaś swoje pierwsze kroki w Teatrze Wielkim m.in. śpiewając w operach?

Całe dzieciństwo spędziłam w teatrze, wokół wspaniałych, inspirujących ludzi i sztuki przede wszystkim. Śpiewałam w Chórze w teatrze Wielkim, co wiązało się z licznymi występami w spektaklach i operach, chociażby takich jak Turandot, czy Carmen. To był niesamowity czas!

Prywatnie równie mocno jak Ty fascynuję się kosmosem i szeroko pojętą magią płynącą z wszechświata. Wydaje mi się, że do tej pory nie mieliśmy na scenie muzycznej tak silnej reprezentantki tego świata. Czy poprzez swoją muzykę, w której np. umieszczasz dźwięki z kosmosu udostępnione przez NASA, czujesz, że pełnisz pewnego rodzaju misję?

Kosmos to wyjątkowa przestrzeń, pełna tajemnic i zagadek. Czuję, że wiele nas łączy, a kosmos to takie moje bezpieczne miejsce pełne energii i zrozumienia. Staram się go eksplorować, inspirować nim muzycznie i wizualnie. Efekt nieziemskiej przestrzeni chcę wywoływać w odbiorcach mojej muzyki i to chyba jest taka moja mała misja. Odrywanie na chwilę od ziemi, od tego, co tu i teraz i pokazywanie nowej rzeczywistości.

A co najbardziej fascynuje Cię w kosmosie?

Jego nieskończoność i to, że wszystko jest tam możliwe.

Przyznajmy, że droga, którą obrałaś, pomimo że jest naprawdę niesamowita i oryginalna, może nie dla każdego być zrozumiała. Patrząc stereotypowo na to co robisz, niektórzy mogą dostrzec po prostu mrok i zapomną o tym co najważniejsze – czyli o skupieniu się na muzyce. Czy spotkałaś się nieprzychylnymi słowami w stosunku do swojej twórczości? Jeśli tak – jak sobie z tym radzisz?  

Wcale nie określiłabym mojej muzyki mroczną. Piosenki rzeczywiście pisze nocą i inspiruje się snami, ale w moich nocnych zmorach jest wiele światła, radości i spokoju przede wszystkim. Lubię też niedopowiedzenia i nie oczywistości. Jeśli chodzi o hejt i nieprzychylne komentarze niestety sporo go doświadczyłam, ale nie w kontekście mojej muzyki, lecz mojej osoby, wyglądu i kreacji artystycznej. Widocznie moja twarz budzi zbyt wiele kontrowersji (uśmiech).

Nawiązując do Twojego świeżo wydanego – tym razem polskojęzycznego – albumu “Nocne Zmory” – jeśli słuchacz, który totalnie nie wie, kim jest Luna, miałby po raz pierwszy przesłuchać Twój album, od jakiego utworu powinien zacząć? Z którego z nich jesteś najbardziej dumna?

Przygodę z moją muzyką polecam zacząć od piosenki Zgaś. To mój pierwszy i najbardziej reprezentatywny utwór. Słychać w nim dźwięki z kosmosu i jest to na tyle uniwersalna opowieść, że wierzę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jeśli chodzi o utwory, to jestem dumna z całości, myślę, że Nocne Zmory to jedna, podzielona na kilkanaście rozdziałów spójna historia. 

Na Twoim albumie nie znajdziemy żadnego duetu, pomimo że w takowych brałaś już udział. Czy to oznacza, że mimo wszystko lubisz działać w pojedynkę?

Nocne Zmory to mój debiutancki album, chciałam stworzyć na nim swój własny świat bez granic, chyba dlatego też jest on w całości zaśpiewany solo. Pojawił się jedynie liryczny duet z Leśmianem. Lubię pracować sama, ale to nie oznacza końca współprac i duetów. Myślę, że mogę Was jeszcze zaskoczyć. 

Zostając przy temacie duetów – chciałam zapytać Cię o kolaborację z Justyną Steczkowską, która totalnie wkroczyła w Twój świat. Opowiesz nam więcej o tej współpracy?

To była niesamowita współpraca i duchowe przeżycie. Z Justyną wiele nas łączy, a nasze energie dopełniają się niczym ying yang. Plan klipu był świetnym przeżyciem, pojechaliśmy aż do Szczecina, nocą do lasu, który wyglądał jak z odrealnionego snu, czy jakiejś baśni. Mogłyśmy poczuć się jak leśne wróżki!

A czy jest jakiś polski lub zagraniczny artysta, z którym marzy Ci się duet?

Bardzo lubię skandynawskie klimaty, Björk albo Aurora to byłoby coś! 

Nawiązując do tematyki naszego portalu: jaki masz stosunek do niemal kultowych już płyt na fizyku, czy też winyli? Byłaś kiedykolwiek kolekcjonerką?

Mam zaledwie kilka płyt winylowych, ale takich szczególnie mi bliskich. Jestem starą duszą i uwielbiam płyty w wersji fizycznej. Marzy mi się mój własny kolorowy, błyszczący winyl.

Jak Ty jako artystka reagujesz na widok swojej płyty u słuchacza? Czy wywołuje to u Ciebie sporą radość?

Jestem ogromnie szczęśliwa i wdzięczna! Uwielbiam też sytuacje, gdy spotykam moich słuchaczy, fanów na mieście. A rzeczywisty widok kogoś z moją płytą, plakatem, czy chociażby piosenką odtwarzaną w słuchawkach to moje spełnienie marzeń.

W jaki sposób najchętniej słuchasz muzyki?

Najczęściej słucham muzyki na platformach streamingowych, ale uwielbiam też wieczorną celebrację z płytą winylową Björk czy Nicka Cave’a i kadzidlami!

A czy zdradzisz nam, czy jest coś, nad czym obecnie pracujesz jeśli chodzi o Twoją twórczość?

Obecnie pracuję najintensywniej w mojej głowie i myślach, próbuje je dalej okiełznać razem z wizją na nowy album. Mogę zdradzić, że dla odmiany przygotowuję teraz coś po angielsku.

TagiLuna