NewsroomRecenzje

Krótko, ale treściwie – Recenzja nowego albumu Kasabian – „Happenings”

Fot. Materiały prasowe

Kasabian to brytyjski zespół rockowy, który powstał 27 lat temu w Leicester. Grupa słynie ze swojego charakterystycznego brzmienia, łączącego indie rocka z muzyką elektroniczną. Takie przeboje jak „Club Foot”, „Fire” czy „Underdog” podbijały listy przebojów w ubiegłych latach. W tym roku grupa Kasabian wydała swój ósmy album studyjny „Happenings”, który ukazał się w piątek 5 lipca 2024 roku. 

Nowa płyta Kasabian, to 10 premierowych utworów, z których cztery poznaliśmy już wcześniej. Pierwszy z nich został wypuszczony w świat już w 2023 roku („Algorithms”). Trzy kolejne single poznaliśmy w bieżącym roku. „Call” „Coming Back to Me Good” oraz najnowszy „Darkest Lullaby”. Muzycy Kasabian postawili sobie ograniczenia: niemal żaden utwór nie trwa dłużej niż trzy i pół minuty, a cała płyta, licząca niecałe 30 minut, jest tylko minutę krótsza od legendarnego debiutu Ramones. To już drugi album po odejściu oryginalnego wokalisty Toma Meighana. Na „The Alchemist’s Euphoria” całość była podparta dużą ilością elektroniki, To była bardzo intensywna oraz zarażająca energią płyta. Obecnie Kasabian tworzą: Frontman Serge Pizzorno, basista Chris Edwards, perkusista Ian Matthews i gitarzysta Tim Carter.

Trudno uwierzyć, ale od debiutu Kasabian minęło już 20 lat. W moim prywatnym rankingu wciąż jest to jedna z najlepszych płyt pierwszej dekady XXI wieku. Przez lata muzyka Kasabian ewoluwywała, zachwycając fanów na całym świecie. Muzycy z Leicester znowu zaskoczyli i wypuścili w świat najkrótszy album w swojej dyskografii.

Całość rozpoczyna się od kompozycji „Darkest Lullaby” – jest to jeden z najmocniejszych punktów na całym albumie. Od początku Sergio Pizzorno wraz z ekipą daje do zrozumienia, że Kasabian wciąż potrafi tworzyć wpadające w ucho hity. Ten utwór to nawiązanie do muzyki disco – syntezatory, melodyjna linia basu oraz house’owy klimat. Nieco bardziej gitarowy jest „Call”, gdzie słyszymy nawiązanie do starszych piosenek tego zespołu. Podobnie jak w utrzymanym w niemal punkowym klimacie, chaotycznym „How Far Will You Go”. Jednym z trzech singli wydanych w bieżącym roku przed wydaniem płyty był „Coming Back Me Good”. Pomimo odstępstwa od gitar i oryginalnego stylu Kasabian, utwór nadal brzmi melodyjnie i znowu nawiązuje do kuli dyskotekowej — u mnie na pewno znajdzie miejsce na mojej wakacyjnej playliście. Trzeba też powiedzieć coś o słabych punktach tego albumu. Utwory takie jak „G.O.A.T” i „Passengers”, które znajdują się obok siebie, to chyba najbardziej popowe utwory w dyskografii Kasabian, które spokojnie mogłyby zostać pominięte.

Na szczęście dalej jest już tylko lepiej. „Hell Of It” to jest Kasabian, który uwielbiamy, zespół stworzył ciekawą warstwę melodyczną, która nastraja się z minuty na minutę. Mieszanka instrumentów elektronicznych i gitar z dodatkiem przesterów sprawia, że słucha się tego z przyjemnością. Podobnie jak taneczny “Italian Horror” z chóralnym “ooh ooh” w refrenie, na pewno zachęci uczestników koncertu do wspólnego śpiewania z zespołem.

Potężnie uderzenia gitary w połączeniu z syntezatorami sprawdzają się bardzo dobrze na „Bird in a Cage” – jest to jeden z najmocniejszych punktów tej płyty. Całość kończy „Algorithms”, który poznaliśmy już w 2023 roku. Jak mówi Sergio: „Ten utwór jest dla dziwaków, pewnego dnia będziemy bohaterami”. Uważam, że można było inaczej zamknąć ten album, jakimś mocniejszym strzałem.

Na „Happenings” słychać, że muzycy starali się stworzyć spójny, równy album. Ponieważ na czele zespołu stoi obecnie Sergio Pizzorno, przejście w bardziej popowe, taneczne klimaty to była kwestia czasu, po burzliwych wydarzeniach związanych z odejściem Meighana. Pół godziny spędzone z tą płytą mija bardzo szybko, coś jest w tym albumie, że chce się do niego wracać, jednak brakuje tutaj przebojowości, jaką znamy ze starszych dokonań Kasabian. Mimo wszystko, na pewno poleciłbym sprawdzić ten album — każdy tutaj znajdzie coś dla siebie.