Fot. Krystian Bogucki
Intrygująca debiutantka – te słowa doskonale opisują to, kim jest nowa postać na rynku muzycznym, a mowa oczywiście o Heli Me Ry. Chwyciła mnie za serce swoim utworem “Disco YOLO”, który wraz z powstałym klipem dał nam porządną opowieść, w której sama totalnie przepadłam. W sieci usłyszycie także inne jej utwory, a jeśli tak samo jak ja, będziecie czuli niedosyt, to nie musicie się obawiać braku nowej muzyki. Premiera debiutanckiej płyty Heli Me Ry została wstępnie zaplanowana na wiosnę 2022 roku i ukaże się prosto spod skrzydeł wydawnictwa Agora Muzyka.
Przyznam szczerze, że jestem zachwycona utworem “Disco YOLO” jako całością: począwszy od warstwy lirycznej, a kończąc na niebywale ciekawym klipie. Skupiając się na obrazku, można odnieść wrażenie, że cofamy się do PRL-u, jednak wsłuchując się w tekst, zauważyłam, że odnosisz się do ważnych spraw, które mają miejsce dokładnie teraz – dzieją się na bieżąco: LGBT, czarny strajk. Skąd pomysł na to wszystko, z jednej strony powrót do przeszłości, a z drugiej szczypta teraźniejszości?
Bardzo mi miło, dziękuję! Klip i piosenka, to dość osobne historie, jednak łącząc je razem, okazuje się, że powstają nowe konteksty interpretacji obu dzieł. Pandemia i strajki rzeczywiście kojarzą mi się ze stanem wojennym. Sklep POGODNE, PRLowe mieszkanie, bardzo podkreśla to skojarzenie, choć nie był to efekt zamierzony.
Czy uważasz, że artyści nawet jeśli w sposób subtelny – tak jak według mnie Ty to zrobiłaś – powinni wyrażać swoją postawę obywatelską, jeśli rzeczywiście wymaga tego sytuacja?
Są różne rodzaje sztuki, to, co ja robię z Helą Me Ry, to muzyka pop. To nie jest z definicji sztuka krytyczna. Jednak ja to trochę robię, bo to jest to, co zajmuje moją głowę. Ciężko byłoby mi pisać o imprezach, bo nie chodzę na nie często, a nawet jeśli, to nie myślę o nich. Ale piosenki o miłości, jak najbardziej. Jeśli chodzi o sztukę, to jest to odwieczna batalia w kwestii definicji. Artyści niestety od zawsze byli podlegli władzy, gdy się buntowali, zostawali bez środków do życia. Dlatego słyszymy, że prawdziwa sztuka, to ta, która demaskuje chore mechanizmy, jest pod prąd. Bardzo podziwiam takich twórców. A tak w ogóle to marzy mi się świat, gdzie jest wolność słowa i nikt nie musi podejmować decyzji, czy mówić, to, co myśli, czy mieć na czynsz.
Skąd wzięło się w Tobie zamiłowanie do PRL-u, czy też do “dawnych czasów”?
Oj, zdecydowanie nie ma we mnie zamiłowania do PRLu. Lubię estetykę retro, lata mojego dzieciństwa, ale zdecydowanie nie chciałabym się obudzić w PRLu.
Czy album, który planujesz wydać wiosną 2022 roku będzie właśnie w takim klimacie jak “Disco YOLO”? Co możesz nam zdradzić na jego temat?
Chyba niewiele chciałabym zdradzać, ale po tych trzech singlach, które wyszły, można się domyślić, w którą stronę będzie szedł album.
Zostając przy tematach “oldskulowych” – nasz portal promuje i zachęca do kupowania muzyki w formie fizycznych, czyli do nabywania: płyt CD, winyli i kaset. Jakie jest Twoje podeście do tego tematu? Myślisz, że fajnie, gdy słuchacz sięga po krążek, czy ta era jest już za nami?
Jestem chyba z tej epoki, gdzie, to, co trzymamy w ręku wydaje się bardziej trwałe i cenne. Jestem też z tych osób, które notorycznie gubią i niszczą rzeczy, więc cyfrowe kopie są dla mnie ratunkiem. Czasami się zastanawiam, co się stanie, jeśli chmura przestanie działać, jakaś szalona awaria i co? Ciężko mi powiedzieć, czy kupowanie muzyki w formie fizycznej się skończy – na pewno ma to swój urok.
A czy Ty sama kolekcjonujesz bądź kiedykolwiek kolekcjonowałaś fizyki?
Jako nastolatka miałam wszystkie (naprawdę wszystkie) płyty Green Day. Oddałam je po latach innej, młodszej dziewczynce, bo potem kolekcjonowałam Marię Callas i generalnie owładnęła mnie mania opery. Ale nie mam jej wszystkich nagrań.
Zdradzisz nam, jaka jest Twoja ulubiona płyta wszech czasów?
Szczerze? Nie mam ulubionej płyty, bo w różnych okresach życia fiksowałam się na różnych, słuchałam wielu gatunków i ciężko mi porównywać je. Na pewno zawsze wracam do Abbey Road, bo to w końcu Beatelsi. Są niezniszczalni, ponad moimi nastrojami, fazami.
Gdybyś miała wybrać jedno, co by to było i dlaczego: płyta CD, winyl, kaseta, czy jednak streaming?
Każdy słucha, jak lubi, ja z kolei jestem największą fanką posiadania plików mp3, bo nie są uzależnione od zasięgu sieci. Co do płyt i winyli, to są bardzo fajne do słuchania w domu. No a kaset, to już dziś nie zrozumiem, bo są koszmarnie nietrwałe i na zawsze zostanie mi w pamięci, jak ta taśma wchodziła i musiałam się żegnać z ulubioną piosenką. Okropnie frustrujące!