Dlaczego boimy się tego, co nowe? [recenzja EP-ki Molend – “Wave”]
Debiutujący, młody artysta – Molend – w czerwcu zaprezentował swój mini-album “Wave”, który już po pierwszych sekundach przesłuchania zapala lampkę w naszej głowie, która mówi – “O, tego jeszcze nie było! W końcu coś nowego.”. Obserwując jednak, jak przebiega okres promocyjny nowej muzyki Molenda, śmiem twierdzić, że boimy się tego, co nowe. Analizując chociażby komentarze pod teledyskiem do “Cookin’ All Day” odnoszę wrażenie, że utwór został skrytykowany po prostu przez to, że wydał go Polak, który nie wstydzi się odważnych kreacji, ciekawych stylizacji oraz niebanalnej melodii.
Polski rynek muzyczny potrafi być bardzo przewidywalny. Debiutanci bardzo często idąc za ogniem krytyki rezygnują z pierwotnego pomysłu na siebie i obierają ścieżkę, która będzie dla nich bardziej pochlebna. Patrząc na to, co się dzieję wokół nowej muzyki Molenda życzę mu tylko jednego – konsekwentnie analizuj swój plan, bo czegoś takiego właśnie nam potrzeba.
Słuchając utworu “Mój”, który jako pierwszy wpadł w moje ręce i tak właśnie poznałam twórczość tego artysty, nie mogłam uwierzyć, że stworzyła go osoba, która stawia swoje pierwsze kroki w przemyśle muzycznym. Jest to bardzo dobra produkcja, która szybko wpada w ucho, a jednocześnie zaskakuje oryginalnością.
Pozostałe utwory z EP-ki, czyli “Spalam się”, “Tak Żyć” oraz “Być Mieć” dorównują produkcyjnie singlom promującym wydawnictwo. Przez to, że mini-album liczy tylko 5 utworów, ma się wrażenie, że ktoś uciął jakąś historię w połowie i część druga wkrótce nastąpi. Tego właśnie życzę Molendowi, by wkrótce zaprezentował swój długogrający krążek, który zachwyci jakościowo tak samo, jak ta płyta. Wychodzenie poza schemat to pierwszy krok do sukcesu.