Fot. Materiały Redakcyjne
W tym roku Fabryka Norblina świętuje swoje pierwsze urodziny. Z tej okazji w mieszczącej się w Fabryce strefie Food Town, w hali Gimlet, mają miejsce różne muzyczne wydarzenia. W sobotę 8 października odbył się kolejny koncert, tym razem na scenie wystąpił Wojtek Pilichowski i Jericho Brass Collective.
Wojtek Pilichowski jest wybitnym polskim gitarzystą basowym i kompozytorem oraz cenionym muzykiem sesyjnym. Prowadzi również swoje autorskie zespoły, z którymi jako lider nagrał już 9 płyt. Ostatnia, jaka się ukazała w grudniu zeszłego roku, została nagrana razem z Jericho Brass Collective, zespołem, który mogliśmy usłyszeć na żywo razem z Wojtkiem na urodzinowym koncercie w minioną sobotę. Na scenie wystąpili: Michał Rorat i Bartek Pokrywka na instrumentach klawiszowych, Jarosław Kaczmarczyk na saksofonie, Radosław Mosurek na trąbce, Maciej Rejmentowski na gitarze, Szymon Klekowicki na puzonie oraz Tomasz Madzielewski na perkusji.
Koncert był pełen energii, a gitara basowa świetnie współgrała z pozostałymi instrumentami, klawiszowymi, dętymi i perkusją. W setliście pojawiły się zarówno trochę starsze utwory, takie jak choćby Superstition z albumu Wojtka Pilichowskiego z 2010 roku “Fair Of Noise”, w którym można usłyszeć Reggie Worthy’ego w duecie z Hanią Stach. Jest to bardzo energiczny i rytmiczny kawałek, który na żywo brzmiał jeszcze lepiej. Wojtek Pilichowski wykonał również swoje kompozycje z najnowszego albumu “Vandal” z 2018 roku, w nowych aranżacjach stworzonych razem z Jericho Brass Collective. Zagrali 48 22 oraz Check Up, o spokojnym początku, ale bardzo energicznym refrenie z wyraźnie brzmiącym basem oraz mocnymi akcentami w postaci puzonu i saksofonu. Moją ulubioną kompozycją tego wieczoru był Johny Pulpo, nazwa słusznie sugerująca związek z ośmiornicą, gdyż utwór ten został zainspirowany, jak to przyznał basista, pobytem w Hiszpanii i konsumpcją ośmiornicy w tymże kraju. Setlistę koncertu dopełniały inne utwory z płyty nagranej z Jericho Brass Collective, wyróżniający się spośród innych wolniejszym tempem i spokojniejszym charakterem Waiting for czy też bardziej energiczne pozycje, jak Old Fashion.
Wojtek Pilichowski przyznał, że koncerty, w syrenim grodzie, jak określił swoje rodzinne miasto, są dla niego zawsze szczególne i ciężko gra się u siebie. Myślę jednak, że śmiało można powiedzieć, że spełnił oczekiwania słuchaczy, ponieważ na pytanie “czy jest radość?” odpowiadali głośnym okrzykiem, a każdy utwór nagradzali gromkimi brawami. Ja sama byłam pod dużym wrażeniem jego umiejętności, widać, że na gitarze gra już od bardzo dawna i jest prawdziwym wirtuozem gitary basowej. Pozostali muzycy również świetnie sobie radzili, wszyscy razem zagrali koncert na wysokim poziomie. To jeszcze nie koniec urodzinowych koncertów Fabryki Norblina, dlatego zachęcam do odwiedzenia tego miejsca, a jeśli nie teraz, to przy okazji kolejnych organizowanych tam wydarzeń!