NewsroomRecenzje

Recenzja: Shawn Mendes – “Shawn”

fot. materiały prasowe

fot. Materiały Prasowe / Universal Music Polska

Shawn Mendes przeżywa obecnie wyjątkowy moment w swojej karierze – muzyczne odrodzenie. Po serii sukcesów i latach intensywnego tempa życia artysta zdecydował się na krok wstecz, by zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Odwołując trasę koncertową i otwarcie mówiąc o trudnych emocjach, wzbudził zaniepokojenie fanów na całym świecie. Jednak ten czas refleksji zaowocował niezwykle kojącym albumem, który może stać się najważniejszym osiągnięciem w jego dotychczasowej twórczości.

Ten album udowadnia, że Shawn Mendes nie stawiał sobie za cel zdobycia szczytów list przebojów – choć paradoksalnie osiągnął to niemal mimochodem. Płyta “Shawn” jest pozbawiona jakiegokolwiek fałszu, odsłaniając szczere i autentyczne oblicze artysty. Mendes jawi się tutaj jako wrażliwy obserwator życia, a jego utwory z łatwością przenikają do serca słuchacza, niosąc emocje, które trudno zignorować.

Najbardziej ujmuje mnie to, jak Shawn otwarcie zwraca się do słuchaczy, jakby mówił: Hej, ja też wciąż szukam swojego miejsca i uczę się życia. Utwór “Who Am I” stanowi piękne wprowadzenie do opowieści, którą kontynuują kolejne piosenki. Tym albumem Mendes zabiera nas w podróż odkrywania samego siebie. Czy udało mu się znaleźć wszystkie elementy tej układanki? Jeszcze nie. Jednak to właśnie ta niekończąca się droga, pełna piękna i niespodzianek, czyni tę płytę tak wyjątkową.

Już przy premierze singla “Why Why Why” wiedziałam, że to będzie album, na który warto czekać. Jednocześnie miałam obawy, czy emocjonalna siła tej płyty nie przytłoczy słuchacza. Shawn rozpoczął promocję w szczery i bezpośredni sposób, oddając w nasze ręce utwór, w którym otwarcie mówi o swojej wrażliwości. Przyznaje, że wciąż czuje się jak dzieciak i zdarza mu się płakać, zwłaszcza w sytuacjach związanych z jego mamą. Powtarzające się pytanie “ale dlaczego” idealnie oddaje to, że nie na każde pytanie w życiu można znaleźć odpowiedź.

Nikt nie potrafi zaśpiewać o stracie bliskiej osoby z tak poruszającą szczerością jak Shawn Mendes w utworze “Heart of Gold”. Gdyby każdy potrafił opowiadać o zakończonej przyjaźni w tak piękny sposób, świat z pewnością byłby pełen większego zrozumienia. W tym utworze Shawn ponownie otwarcie przyznaje się do błędów – tym razem do zaniedbania regularnego kontaktu z przyjacielem, który ostatecznie przedawkował, pozostawiając niewyobrażalną pustkę. Nie zdążyli się pożegnać.

W kontekście niedawnych wydarzeń i tragedii związanej z Liamem Payne z One Direction, Shawn zdecydował się zadedykować ten utwór fanom Liama. To niezwykle wzruszający gest, który dodaje jeszcze większej głębi tej historii. Trudno słuchać “Heart of Gold” bez odczuwania silnych emocji i ciar na całym ciele.

Od początku kariery orientacja seksualna Shawna Mendesa była tematem publicznych spekulacji – kwestia bardzo osobista, która niestety wciąż budzi ogromne zainteresowanie fanów. Jako nastolatek stanowczo zaprzeczał, jakoby był innej orientacji niż heteroseksualna. Jednak na najnowszym albumie oraz podczas koncertów Shawn otwarcie mówi, że wciąż poznaje samego siebie i nie chce przypisywać się do żadnej konkretnej orientacji.

Utwór “The Mountain” pięknie oddaje tę wewnętrzną podróż oraz presję, jaką wywiera na niego otoczenie, ciągle pytając o jego życie uczuciowe. To poruszająca opowieść o odkrywaniu siebie w świecie pełnym oczekiwań. Shawn, kibicujemy Ci w tej inspirującej i autentycznej drodze.

Zwieńczeniem albumu jest wyjątkowy cover utworu “Hallelujah”, który tworzy atmosferę sacrum – bezpieczną przestrzeń i idealne zamknięcie emocjonalnej podróży. To dzieło, które aż prosi się, by słuchać go na winylu, z kubkiem ulubionej herbaty w dłoni, pogrążając się w refleksji nad życiem. Shawn Mendes wydał album, który nie tylko inspiruje do rozmów, ale przede wszystkim zachęca do wielokrotnego słuchania. To wrażliwość i piękno, które są absolutnie unikalne.