
Fot. Materiały Prasowe
W piątek 16 września, światło dzienne ujrzała debiutancka płyta Noah Cyrus The Hardest Part. Artystka, przez wielu kojarzona jako młodsza siostra Miley Cyrus, już od kilku lat jest aktywna jako wokalistka i podąża swoją własną muzyczną ścieżką. Zadebiutowała w 2016 roku singlem Make Me (Cry) napisanym razem z Timothym Lee McKenziem, znanym jako Labrinth. Od tego czasu wydała kilka EP-ek, a w zeszłym roku była nominowana do nagrody Grammy w kategorii najlepszy nowy artysta.
The Hardest Part jest muzyczną podróżą przez 10 utworów. Każdy z nich na swój sposób porusza i nie pozostawia słuchacza obojętnym. Słuchając tej płyty, ma się poczucie, że Noah włożyła w pracę nad materiałem do niej bardzo dużo siebie i swojego serca.
„Znalazłam bezpieczne miejsce do tworzenia muzyki z ludźmi, których kocham i którym ufam. Proces był dla mnie naprawdę uzdrawiający. Po raz pierwszy ujawniam swoją pełną i szczerą prawdę.”
Album otwiera bardzo wzruszający dla mnie Noah (Stand Still), który mówi o trudnościach dorastania i różnych obawach oraz lękach mu towarzyszących. W utworze artystka przytacza słowa swojego ojca, Billy’ego Raya Cyrusa, który radzi jej co robić w takich trudnych dla niej sytuacjach i jak stawiać im czoła. Niedawno, tydzień po premierze płyty, piosenka ta została wydana jako singiel, ale tym razem śpiewana w duecie przez Noah i Billego Ray Cyrusa. Chwyta za serce, zdecydowanie.
Bardzo mi się podoba warstwa muzyczna tej płyty. Jest w niej dużo gitary akustycznej, pojawiają się też skrzypce, perkusja i pianino. Można też momentami usłyszeć flet i harmonijkę. Jednym z takich utworów, w którym dialog prowadzą ze sobą pianino i perkusja jest I Just Want a Lover, jedna z bardziej dynamicznych i ekspresyjnych pozycji na płycie. Z kolei perkusję w połączeniu z gitarą akustyczną usłyszymy w Mr. Percocet, który jest jednym z moich ulubionych utworów na tym krążku. Był on jednym z czterech singli promujących debiutancką płytę Noah. Ukazał się razem z teledyskiem jako drugi po I Burned LA Down, w maju tego roku. I Burned LA Down, poruszający problem pożarów lasów w Kalifornii oraz zmian klimatycznych, również został wydany razem z teledyskiem, w którym Noah śpiewa otoczona przez płomienie.
Pozostałymi singlami promującymi płytę były Ready to Go oraz wydany jako ostatni, pod koniec sierpnia, Every Beginning Ends. Ready to Go opisywany jest przez artystkę jako “kuzyn” jej wydanego w lipcu 2019 roku singla July, ze względu na podobną tematykę, której te piosenki dotyczą. Warto zwrócić uwagę na Every Beginning Ends, jedyny utwór na płycie napisany i zaśpiewany w duecie z innym artystą, Benjaminem Gibbardem. Głosy Noah i Benjamina przeplatają się tutaj ze sobą, idealnie współgrając. Podobnie jak w Mr. Percocet usłyszymy tu gitarę akustyczną i pianino, jednak ta piosenka jest spokojniejsza niż wspomniany wyżej drugi singiel.
Cała płyta jest wzruszająca. Mówi o różnych problemach, trudnościach, z którymi mierzy się osoba w dorosłym życiu i wkraczająca w tą dorosłość. Tytułowy utwór Hardest Part o tym właśnie opowiada. Wyróżnia się na albumie mocnymi akcentami w refrenie. Bardzo ciekawy jest koniec, kiedy w kulminacyjnym momencie rozbrzmiewa perkusja, po czym cichnie i można usłyszeć flet oraz harmonijkę, a w tle śpiewające ptaki. Oprócz przytoczonych wyżej utworów, nie można zapominać również o trzech innych, które zostały wydane na tym albumie. Każdy z nich w różny sposób opowiada o relacjach z innymi. Unfinished, My Side of the Bed oraz zamykający płytę Loretta’s Song dopełniają tracklisty płyty.
Oczekując tej płyty ,nie wiedziałam do końca czego się spodziewać, Noah Cyrus bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i nie tylko mnie. The Hardest Part została bardzo pozytywnie przyjęta przez krytyków i dostała od nich wysokie oceny. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do muzycznego świata Noah Cyrus i posłuchania jej debiutanckiego albumu.
Autorka tekstu: Agata Samsel