Podsumowanie tygodnia #5

No i stało się. Koniec września. Koniec lata, koniec studenckich wakacji, koniec przyjemnych wieczorów przy ognisku… Ale spokojnie! W muzyce właśnie teraz będziemy przeżywać ponoć najciekawsze premiery tego roku. Mamy tu najnowsze dziecko P!nk, trochę klubowej energii na pożegnanie lata, ale także nostalgicznych w tekście a porywających w melodii cotygodniowych premier. Zapraszam!
P!nk – Beautiful Drama
Do nowej pozycji podeszłam z dużą dozą wymagań, ponieważ What About Us tak bardzo mnie nie zachwyciło, że z rozpaczy aż puściłam sobie stare dobre The Truth About Love oraz Funhouse i oddałam się nostalgicznym rozmyślaniom… Gdzie ta P!nk? Musiała się gdzieś zapodziać po drodze. Tak bardzo zawiodłam się na tym „wielkim powrocie” że zaczynałam się martwić co z resztą nadchodzącej płyty i po cichu liczyłam na powrót starych, dobrych, rockowych kawałków z zadziornym tekstem. Jakże miłe było me zaskoczenie gdy usłyszałam dziś Beautiful Drama. Uśmiech prędko zagościł na mej twarzy podsycany pałającym w duszy: „Tak… to jest to na co czekałam”. Bo ja rozumiem, dojrzałość, eksperymenty i próba zmiany klimatu, ale nie takie. P!nk… nie idź ścieżką What About Us. Znacznie lepiej wypadniesz w klimacie Beautiful Drama.
Echosmith – Get In My Car
Ten, można powiedzieć, uroczy i niezwykle sympatyczny zespół, znany z przeboju Cool Kids, ostatnio coraz częściej zaczyna mnie zaskakiwać. Nie dość, że przetrwali ten najtrudniejszy okres „jednego przeboju” nie kończąc na tym swojej kariery – już za samo to należy się szacunek. A to co tworzą brzmi całkiem przyjemnie, dzięki lekko elektronicznym zabarwieniom i uwodzicielskiemu głosowi wokalistki – Sydney. Przy okazji, mam dla Was funfact: wiedzieliście, że zespół tworzy rodzeństwo o nazwisku Sierota? Brzmi całkiem polsko, ale niestety, nie tym razem – pochodzą bowiem zza oceanu. Wracając do tematu, piosenka kojarzy się z czymś w rodzaju utworu soundtrackowego, ubarwionego charakterystycznymi dźwiękami gitary w refrenie. Wsiadajcie do tego samochodu, to będzie ciekawa przejażdżka. Gwarantuję.
Marc E. Bassy – So Simple
Po nieco przydługawym wstępie, który mogliby sobie darować… następuje całkiem przyjemnie rozwinięcie. No cóż. Rytmiczna i delikatna zwrotka oraz klarowny refren tworzą jedną całość i ciekawie brzmią w wykonaniu Pana o którym pierwszy raz słyszę. Ale to, co przyciągnęło mnie w tej piosence, to ten ciekawy głos, okraszony ciekawą i rytmiczną melodią. Do tego ta wstawka G-Eazy pod koniec, dodaje ciekawego pazura do całości i zamyka łagodną elektroniczną gitarą pod koniec. Zaciekawił mnie ten głos i postanowiłam przestalkować jego profil, który mocno mnie zaskoczył. Dlaczego? Ponieważ Marc ma już kilka popularnych hitów na koncie, takich jak You & Me czy Plot Twist. Całkiem przyjemnie ma te piosenki, może pokuszę się o przesłuchanie kolejnych.
Przeczytaj: Room 94 to brytyjski ogień na scenie + konkurs
Robin Schulz – Oh Child
Och Robin. Coś Ty najlepszego odwalił? Bardziej chwytliwej piosenki nie dało się stworzyć? W radiach jeszcze króluje przestarzałe już OK z Jamesem Bluntem w roli głównej a Ty już fundujesz kolejny hit. To się nazywa wyczucie! Piosenka powoli nabierająca tempa, chwytliwy refren i niebanalny tekst, perfekcyjne wokale… i do tego te gwizdane partie! Szacun! Czekam niecierpliwie, aż ten przebój zdobędzie stacje radiowe, ale znając ich tendencje do promowania „nowości” mogę się tego spodziewać gdzieś… koło grudnia. Akurat kiedy będę mieć już jej przesyt #WitamyWPolsce. Chcecie więcej? Proszę bardzo – zajrzyjcie na jego konto w Spotify a tam będzie czekał na Was jego najnowszy album Uncovered. Wow, sporo tych premier dziś, nie?
ROZES – Famous
Druga klubowo-taneczna propozycja na ten tydzień. Ciężko było się pozbierać po sztosie Schulza, ale ten kawałek trochę mnie poratował. Początkowo niepozorna, delikatna ale, uważajcie, bo szybko zapada w pamięć i ciężko się od niej uwolnić. Owszem, tekst nieco sztampowy, ale czego tu wymagać od piosenki dance stworzonej do bansowania po imprezowych parkietach. Tutaj to muzyka, a nie tekst, gra pierwsze skrzypce, więc bardzo ciężko stworzyć dobrzy hit który spełni te dwa kryteria przynajmniej w stopniu quite good. Polecam – bardzo przyjemnie wpada w ucho.
Hurts – People Like Us
Mocno wahałam się przy wybieraniu szóstej propozycji do mojego zestawienia, ale w końcu szala zwycięstwa przechyliła się na stronę fantastycznego utworu od dosyć mało znanego zespołu. Jaka szkoda! Pewnie większość z Was kojarzy panów z kawałka Wonderful Life – podobnie jak ja, jeszcze rok temu. Coś tknęło mnie do przesłuchania Surrender a potem Exile – no i mi się spodobało. A tu dziś właśnie, panowie wydali kolejny album nazwany Desire – i ta właśnie opisywana kompozycja pochodzi właśnie z niego. Czym prędzej zabieram się za słuchanie i również Wam polecam! People Like Us uwodzi fantastycznym tekstem i mnogością przeplatających się brzmień w trakcie utworu – a to chórki w tle, a solo na gitarze a do tego pojedyncze wybrzmienia bębnów… i wiele innych! Normalnie majsterszyk!
Przeczytaj: O płycie Desire wspominaliśmy w ramach artykułu z serii #MuzycznyAlarm