Ralph jest jednym z artystów, którzy zapoczątkowali u mnie fascynację polską muzyką alternatywną. Oprócz tego, przyczynił się do tego Krzysztof Zalewski i Daria Zawiałow. Ale dzisiaj głos oddaję twórczości Ralpha i skupię się na krótkiej analizie jego drugiego albumu – Młodość.
By powstała Młodość, najpierw musiał odbyć się rejs przez m o r z e. To pierwszy, wydany w 2016 roku, album Ralpha. Tym debiutem zaskarbił sobie wierne grono fanów i zaskoczył niejednego słuchacza. Mimo, że album rozpoczynał się od spokojnych ballad Apple Air oraz Morze to już za chwilę rozbudzało nas Lato Bez Ciebie oraz Zawsze. Młodość powtarza ten udany zabieg – wchodzimy z rozczulającą i wzruszającą balladą Zielony Samochód, by już chwilę potem tupać nóżką do 2009, Autobusów i Kosmicznych Energii. Oba te wydawnictwa są kalejdoskopem wielu przeciwstawnych uczuć, których doświadczamy dorastając i wkraczając w dorosłe życie: miłość, smutek, zauroczenie, strata, podekscytowanie, wątpliwości.
Pierwszym singlem promującym był utwór Kosmiczne Energie. Nie była to jednak zwykła premiera, ot wrzucenie teledysku i piosenki na serwisy streamingowe. Ralph zapowiedział bowiem tajemnicze wydarzenie, które do końca nie wiadomo czy miało być niespodziewaną premierą płyty, trasą czy piosenką. Wraz ze swoim zespołem stworzyli trailer, który rozbudził liczne spekulacje. Niedługo potem, odbyła się niecodzienna premiera, w jednym z warszawskich kin kameralnych, gdzie zaproszeni zostali wyjątkowi goście, garstka fanów a towarzyszyła temu właśnie uroczysta prezentacja nowego utworu. Było to intrygujące rozpoczęcie nowej ery w działalności muzycznej artysty.
Choć już po pierwszym przesłuchaniu można łatwo zauważyć jak dużo się w nim dzieje, to mimo wszystko cały album stoi pod mocnym znakiem pianina (podobno jak w morzu). Cały czas delikatne dźwięki klawiszy wybijają się na pierwszy plan, zazwyczaj rozpoczynając każdy z utworów, ale też stanowią mocne punkty w trakcie. Drugą charakterystyczną cechą, która rzuciła mi się w oczy to zabieg, który powoli rozkręca utwór… po czym – wyspokaja go w refrenie – tak jak w 2009 czy Kosmicznych Energiach.
Zupełnie odwrotnie zastosowano to w Klub D. Ten utwór jest również bardzo specyficzny i przepełniony bólem, mimo pozornie wesołego refrenu. Niesamowicie intrygujące są te dźwięki w tle, jakoby Ralph śpiewał będąc aktualnie w tym miejscu, które wyobrażam sobie jako wielkie pomieszczenie z czerwonymi krzesłami, dużą sceną i grubą kurtyną. Być może teatr, być może… miejskie centrum kultury? A do tego ten refren, wzbogacony chórkami dzieci – kończący się słowem “moc”. Ciekawe jednak, jak różnie zostało ono wyśpiewane – przez młodych, krótko, z radością, energicznie; przez Ralpha, długo, przeciągnięte, z bólem.
Bardzo mocną stroną albumu jest warstwa liryczna, na którą można na początku nie zwrócić uwagi. Zdaję sobie sprawę, że większość osób, które dopiero zapoznają się z twórczością Ralpha lub chciałyby to zrobić, prawdopodobnie wyłączą ten album – twierdząc, że jest zbyt monotonny. Ja uważam, że jest to jeden z tych krążków, któremu trzeba poświęcić nieco więcej uwagi – to chyba jedna z cech muzyki alternatywnej. Nie zawsze jest prosta, chwytliwa, często nie usłyszymy jej w radiu. Albumy takie jak
m o r z e czy Młodość zasługują na nieco więcej naszej uwagi, wsłuchania się w teksty, uspokojenia się.
Dobrym przykładem, są tutaj utwory takie jak Tygrys, Klub D, Młodość. Spokojne, na pierwszy rzut oka wręcz monotonne, lecz jakaż tutaj jest piękna warstwa liryczna! Tyle pięknych nawiązań, synonimów, metafor… tyle rzeczy do przeanalizowania. Tak jak w utworze Tata. Za każdym razem wzruszają mnie takie utwory – tak jak Szafa MerySpolsky na ostatnim albumie Mery czy Mamo Adriana Stachowiaka. Utwór Ralpha jest niesamowicie smutny, odważny i mam wrażenie, że jest pewnym pogodzeniem się z przeszłością.
“Nie powiem Ci sekretów, co długo w sobie noszę… Wspomnień garstkę ukryję gdzieś głęboko…”
Na koniec coś o samym tytule. Choć płyta nazywa się Młodość, tytułowy utwór znajdziemy dopiero na przedostatnim miejscu w trackliście. Stosunkowo krótki, w porównaniu do reszty i bardzo smutny, podobnie jak Wszystkiego Najlepszego. Mam wrażenie, że te obydwa utwory końcowe są jedną wielką częścią. Album rozpoczyna się i kończy spokojnym, pięknym utworem.
Podsumowując – album Ralpha był jedną z bardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Mimo iż początkowo zawiodła mnie ilość utworów, wynagrodziła mi to zupełnie ich jakość. Z niecierpliwością wypatruję na horyzoncie dat trasy koncertowej i czekam na prezentację tego nowego materiału wraz z jego najlepszym zespołem. Już teraz wiem, że będzie to piękne minimalistyczne, dopracowane show, które zostawi niedosyt – zupełnie jak po koncertach z m o r z e m.
Moja ocena – 9/10