Piąty w karierze album amerykańskiej grupy OneRepublic rozpoczyna się mocnym, popowym uderzeniem – Run, które znamy już z rozgłośni radiowych. Muszę przyznać, że chłopaki są jednymi z niewielu, którzy kleją swoje single promujące na wielkie hity i praktycznie zawsze – trafiają w sedno. Mamy chwytliwy refren, melodię która wprawia w dobry nastrój i pobudza do życia, a wszystko to okraszone charakterystycznym głosem Ryana, lidera grupy. Idąc dalej, nie tracimy na jakości i zachowujemy żywy pozytywny vibe, razem z płynącymi sympatycznymi melodiami. Na przedni plan wysuwa się również świetny wokal oraz talent, którego Tedderowi nie można odmówić. Pokazał to już wiele albumów temu. Co jeszcze znajdziecie na Human? Czytajcie!
Jeśli chodzi o single, czyli wspomniane Run, Didn’t I, Rescue Me, Somebody to Love, Better Days i Wanted, chyba nie potrafię określić który jest najlepszy. Wszystkie mają w sobie to “coś”. Ale jeśli miałabym wybierać top, chyba moje myśli kierują się w stronę Rescue Me. Jest tam i świetny tekst i mocno chwytająca warstwa muzyczna. Pamiętam, że ten utwór wyszedł jako pierwszy z singli, jeszcze na długo przed premierą Human bo w 2019 roku. Mimo tego, nie stracił na jakości, i uważam, że nie dość że jest najlepszym singlem to jeszcze mocnym top 3 tego albumu.
Mamy tutaj też kilka wolniejszych utworów, ale nadal bogatych w popowy vibe. Mowa o Somebody To Love czy Take Care Of You. Natomiast najbardziej spokojnymi i nostalgicznymi utworami są chyba Take It Out On Me oraz Shipes + Tides. Cieszę się, że płyta nie jest tylko zbiorem popowych bangerów, ale znalazło się miejsce na przekrój i różne nastoje, i te taneczne i te nieco spokojniejsze. Z tych popowo-nostalgicznych nie-singli moim faworytem jest Distance – świetnie eksponuje tutaj umiejętności wokalne Ryana oraz buduje napięcie. Pozostali moi faworyci to Savior oraz Forget About You.
Długo zastanawiałam się na słabymi momentami tego albumu. Na końcu mojego rankingu znalazły się te najspokojniejsze, ale nie dlatego, że są najsłabsze. Po prostu, wynika to z koncepcji albumu, która jest w większości przebojowa i słuchając go wolę pozostać w tym temacie. Jedyne co można im zarzucić to lekka powtarzalność. Ale szczerze mówiąc – czy to problem? Między spójnością gatunkową a powtarzalnością jest bardzo cienka granica, i naprawdę nie lubię szufladkować albumów do kategorii powtarzalny. Określenie tak tego albumu byłoby krzywdzące, bo jest to naprawdę bardzo przyjemny album i wcale nie odczuwam, żeby piosenki były “na jedno kopyto”. Owszem, single są mocno radiowe ale dobrze przeplatają się z pozostałymi utworami i wszystko tworzy spójną całość. Ba, pokusiłabym się o stwierdzenie, że bogatszą wartość mają utwory niepromowane, te które odkryjemy dopiero słuchając konkretnego krążka. Liczba utworów również jest odpowiednia – nie jest ich ani zbyt mało, ani za dużo. Myślę, że jest to jeden z przyjemniejszych albumów tego roku, i bardzo przyjemnie słucha się go w tle chociażby przy pracy 😉
Mój ranking utworów:
1. Rescue Me
2. Run
3. Distance
4. Someday
5. Savior
6. Forget About You
7. Wanted
8. Somebody To Love
9. Didn’t I
10. Lose Somebody (ft. Kygo)
11. Take Care About You
12. Take It Out On Me
13. Ships + Tides
14. Better Days
15. Wild Life
Moja ocena – 9,5/10