Fot. Materiały prasowe
Powracam po dłuższym czasie milczenia! Pewnie pomyśleliście, że to pewnego rodzaju słomiany zapał z tym autorskim cyklem tekstów… i być może coś w tym jest. A tak naprawdę zatrzymały mnie praca i obowiązki na studiach – i właśnie dziś w pewnym sensie trochę o tym. Studia dziennikarskie mają to do siebie, że oprócz egzaminów mamy na głowie wiele różnego rodzaju projektów i prac pisemnych. Jeszcze za czasu licencjatu w ramach takiego zaliczenia poddałam analizie płytę pt. “Annoyance and Disappointment” i postanowiłam się tym z Wami podzielić. Nie martwcie się, przełożyłam to na język bardziej publicystyczny niż obowiązujący na studiach 🙂
Znaczenie tytułu i okładki
No dobra, zacznijmy od początku. Dlaczego akurat ta płyta? Ponieważ prawdopodobnie jestem jedną z największych fanek Dawida Podsiadły. I wiem, to wielokrotnie objawia się z w moich tekstach – nawet tych przygotowanych na studiach 🙂 A tak całkiem serio to w ramach analizy miałam odszukać odniesienia do innych dzieł świata popkultury, a tych w “Annoyance and Disappointment” nie brakuje. Wystarczy chociażby spojrzeć na tytuł i okładkę. Nad tymi tematami nie będę się tutaj szczególnie rozwodzić, bo zakładam, że wiecie, czym były inspirowane.
Tytuł jest kontynuacją konceptu z pierwszej płyty, ponieważ oba były inspirowane dialogiem padającym w japońskiej grze komputerowej „Final Fantasy VIII”. Mianowicie, między głównymi bohaterami pada zdanie: “You’re the one who gives me the most comfort. Comfort and happiness… and annoyance and disappointment too”.
Z kolei historia okładki sięga 1885 roku. Nie jest to fotografia, ani specjalnie przygotowana grafika, lecz fragment słynnego obrazu „David och Saul” autorstwa szwedzkiego malarza Juliusa Kronberga. Bohater jest łudząco podobny do autora płyty, a oprócz tego łączy ich także muzyka oraz takie samo imię. Jak przyznaje sam Dawid Podsiadło – były to czynniki, determinujące podjęcie decyzji o okładce. Wybrany fragment obrazu pozostał w niezmienionej formie, tylko wkomponowano w niego znaki graficzne, opisujące płytę.
Ale to nie koniec! Kilka miesięcy po premierze ukazała się reedycja płyty, a okładka powstała na bazie oryginału, lecz tym razem w centralnym miejscu znalazł się autor. Jego poza i otoczenie, w którym się znajduje wciąż jest nawiązaniem do obrazu, ale w unowocześnionej wersji. Taki zabieg można odczytać jako chęć zobrazowania współczesnego społeczeństwa. Bohater zamiast instrumentu, w ręce trzyma znak rozpoznawczy XXI wieku – smartfon. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że jest to symbol tego, że w dzisiejszych czasach głównie korzysta się z muzyki w formie cyfrowej – za pomocą serwisów streamingowych.
Ukryte znaczenie tytułów piosenek
W moim mniemaniu Dawid Podsiadło charakteryzuje się sporą kreatywnością w tym zakresie. Działo się to już za czasu debiutanckiej płyty np. w postaci utworu pt. “Vitane”. Takie słowo nawet nie figuruje w żadnym słowniku – co więc innego może oznaczać? Jest to akronim pochodzący od wersu, który kilkukrotnie pojawia się w piosence – “Every now and then I wonder” – z tym, że są to pierwsze litery słów czytane od końca wersu i z małą wyminą “w” na “v”. To nie jedyny zabieg słowotwórczy w jego twórczości. Kolejnym tego przykładem jest “Pastempomat”. Samo słowo nie oznacza nic, lecz okazuje się, że to połączenie dwóch innych.
Tytuł „Cashew/161644” wydaje się być abstrakcyjny i niewiele znaczący. Jednak po analizie okazuje się, że to nie jest przypadek. Słowo „cashew” odnosi się do spraw tak prozaicznych, jak jedzenie. Oznacza owoc nerkowca (podobno podczas pracy nad płytą często zamawiano kurczaka w nerkowcach!). Z kolei liczba 161 644 przedstawiała statystyczną ilość dziennie umierających osób każdego dnia w momencie tworzenia płyty. Zatem połączenie tych części w tytule oddaje sens utworu, jakim jest przemijanie.
Zastanawialiście się, dlaczego anglojęzyczna wersja utworu “Bela” to “Lugosi”? Na pierwszy rzut oka nie widać w tym żadnej logiki. Okazuje się jednak, że po złączeniu obu tytułów otrzymujemy nazwisko węgierskiego aktora Bela Lugosi, który jest rozpoznawalny głównie za sprawą kultowego filmu pt. „Darcula”. Nie jest to przypadkowe, ponieważ w anglojęzycznej wersji pada zdanie inspirowane sceną z filmu pt. „Ed Wood”, której głównym bohaterem był właśnie Bela Lugosi. Zdanie brzmi: „Beware of the big green dragon that sits on your doorstep, he eat little boys and puppy duck tails and big fat snails.
“Son of Analog” też niesie za sobą ciekawą historię, ponieważ zanim powstała znana nam wersja, było wiele prób przearanżowania. Pierwotnie był utwór pt. “Analog”, który, po kilku zmianach, później poznaliśmy jako “Tapety” – trafił dopiero na reedycję, ponieważ odbiegał od stylistyki pozostałych utworów. Przez autora był uznawany jako tzw. ojciec piosenki “Son of Analog”, zatem stąd ten tytuł.
Ukryte znaczenie teledysku
Dawid Podsiadło niczym “Forrest Gump”? Tym akurat pewnie nikogo nie zadziwię, bo piosenka “Forest” w mgnienu oka przypomina ten film. Inspiracja ma odzwierciedlenie nie tylko w tekście i tytule utworu, ale także za pomocą teledysku, w którym Dawid Podsiadło wciela się w rolę Forresta. Biegnie w myśl tekstu „Run now Forest run now Forest, run”. Do samego końca odbiorca nie dowiaduje się, co było celem biegu, a dzięki temu można odczytać to z kontekstu. Być może przebyta droga jest metaforą przemijania lub zmierzaniem do zamierzonych celów.
Jednak częściej potwierdza się interpretacja, że tak naprawdę jest to ucieczka przed problemami życia codziennego – w klipie są one przedstawione za pomocą psów, które gonią głównego bohatera. Przez całą drogę dotrzymują mu kroku, pozbywa się ich dopiero w momencie, gdy wchodzi do mieszkania. One zostają przed drzwiami, ale chwilami przypominają o swoim istnieniu. Może być to odniesienie do zdania, które pada w tekście: „To be forgotten is worse than a death”. Ale to nie koniec! Bo jest tu jeszcze jedno nawiązanie do „Final Fantasy”. Znów pojawiają się cytaty zaczerpnięte z gry, a są nimi m.in. „It’s pretty hard standing on two feet” oraz „If everything’s a dream don’t wake me”.