NewsroomRelacje

Hipnotyzujące brzmienie Zuty rozpaliło parkiet Hydrozagadki

Jeśli mam wskazywać na ciekawe odkrycia tego roku w muzyce, zespół Zuta będzie u mnie figurował na bardzo wysokim miejscu. Poznałam przypadkowo – na relacji jednego z koncertowych znajomych i postanowiłam sprawdzić. Ekspresowo przyciągnął mnie hipnotyzujący wokal solistki i naprawdę ciekawe brzmienie. Postanowiłam sprawdzić ich na żywo i… nie zawiodłam się! Zuta to projekt godny polecenia!

Ich czołowym hitem, który obecnie plasuje się na pierwszym miejscu w Spotify jest Elvis. To elektryzujący żywy numer o miłości – w zasadzie, po prostu to wyznanie miłości – które zwieńczone jest krótkim refrenem. Jestem słaba jeśli chodzi o takie piosenki – momentalnie wpadają mi w ucho i śnią się po nocach. Nie inaczej było tym razem. Do kompletu zadziorne Zwierciadło i Okres – oto przepis na sukces. Duet Zuty i Maksymiliana, którzy rozpalili ciasny klub Hydrozagadka to zdecydowanie moje odkrycie tego roku.

I choć w swoim repertuarze nie mają jeszcze może zbyt wielu piosenek, a ich debiutancki album dopiero nadchodzi, to spokojnie wypełnili przestrzeń Hydrozagadki zaciekawionymi słuchaczami. Wystarczyło kilka minut, aby zdobyć ich serca ciepłym, radosnym podejściem i świetnym performancem. Energia, którą tryskali Zuta i Maks, jest naprawdę oryginalna. Jest ona tak wyjątkowa, dzięki połączeniu romantycznemu tej dwójki, bo jak się okazuje, są narzeczeństwem. To złożyło mi brakujące puzzle układanki i bardzo zaciekawiło. Bo sami przyznajcie – rzadko się zdarza, aby na polskiej scenie zespół złożył się z… pary. I jak tak teraz o tym piszę, to pewnie może wydawać się, że para zakochanych na scenie to słodkość i przesada, ale nic bardziej mylnego. Tutaj wszystko pięknie gra, z umiarem, ale jednocześnie z pięknym zadziornym flirtem scenicznym.

Ale to tak naprawdę nie Elvis, nie Zwierciadło ani nie Okres przeważył moją skalę sympatii do Zuty i zapragnął koncertu. To cover – Bo Jesteś Ty, autorstwa świętej pamięci Krzysia Krawczyka. I tak jak mam mocno zdystansowane podejście do wszelkiego rodzaju coverów, bo w większości przypadków są one po prostu… poprawne (i tak delikatnie powiedziane) – tutaj śmiało mogę twierdzić, że jest to jeden z lepszych wykonów w dorobku polskiego katalogu coverów. Zrobiony w tajemniczym, z początku nieco mrocznym klimacie wstęp, jaśnienie w refrenie i zyskuje blasku. A do tego głębia wokalu Zuty – wszystko pasuje tu nieprzeciętnie dobrze. Należy też docenić coś, co na pozór może błahe, ale mnie osobiście zawsze w coverach bardzo drażni – zmiana formy narracji. Wiecie – oryginał śpiewany przez mężczyznę, wszystkie formy męskie, cover natomiast przez kobietę i tu nagle następuje twist, zmiana form na żeńskie. Najmocniej przepraszam, ale to po prostu rani piosenkę. Dziękuje Wam Zuta, że nie skrzywdziliście tego utworu i zachowaliście formy męskie śpiewane przez pana Krawczyka.

Koncert choć krótki, to pełen emocji i zachwytów. Nie zabrakło ciekawych anegdotek i żartów oraz zapowiedzi nowych utworów. Debiutancka płyta ma ukazać się na jesieni i autentycznie, nie mogę się doczekać. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne świetne kawałki i obserwować rozwój Zuty. Jeśli szukacie świeżego powiewu z elektryzującymi, odważnymi teksami i hipnotyzującym głosem – to zdecydowanie moja polecajka ze szczerego serca. Z przyjemnością będę oczekiwać jesiennej trasy i kolejnych koncertów, bo mam autentyczny niedosyt.