Zwyciężczyni The Voice of Poland, Hit Hit Hurra! i Szansy na Sukces oraz reprezentantka Polski na niedoszłej Eurowizji 2020. O Alicji Szemplińskiej mogliśmy już usłyszeć wielokrotnie, a niedawno artystka wydała swój debiutancki album nie wracam. Co takiego zaprezentowała nas artystka, która chce rozkochać polską publikę w klimatach R’n’B i soul? Sprawdzamy to w naszej recenzji!
Album otwiera utwór zaczekam, który delikatnie, ale trafnie wprowadza nas w klimat całego albumu. Spokojny tekst i zmysłowo otulający głos Alicji już od początku kołysze słuchacza. Od razu rzuca się nam charakterystyczny i głęboki wokal, którym nie boi się lawirować między niskimi i wysokimi tonami. To bardzo dobre wprowadzenie do albumu i ciekawie “kłóci się” z przekornym tytułem nie wracam. Bo do czego tak naprawdę Alicja nie chce wracać? O tym dowiadujemy się dopiero pod koniec albumu – zanim to nastąpi, czeka na nas szereg emocji i historii.
Na albumie pojawiły się trzy współprace produkcyjno-wokalne. Możemy usłyszeć tu genialną pamiętasz? we współpracy z Bartkiem Królikiem. Ten kawałek świetnie kontynuuje zamysł soulowego klimatu albumu. Delikatne brzmienia i tekst, który rozlicza się z przeszłością utraconych znajomości. Tekst bardzo dokładnie oddaje uczucie straty, lecz w połączeniu z lekkością całej melodii, jest to prawdziwy majstersztyk. Artyści świetnie zgrali się wokalnie, gdzie Bartek wyśpiewał co swoje w drugiej zwrotce i chórkach. Kolejna współpraca to taneczne w co ty dziś grasz? wraz z Hodakiem. Kawałek bardzo rytmiczny, opowiadający historię poznania się dwóch osób. Dodatkowo wzbogacony rap-zwrotką w wykonaniu Hodaka, zyskuje świetny zadziorny klimat. Duet zgrany wręcz idealnie głosowo, czuć bardzo lekki vibe pomiędzy artystami. Ostatnia współpraca to lekki kawałek ostatni dzień lata, do którego można zarówno pochillować przy tapasach i winie, a jednocześnie brzmi to jak świetna piosenka na pierwszy taniec. Jest to także świetny kawałek na zamknięcie albumu, wesołe i beztroskie zakończenie po rozliczeniu się z przeszłością w poprzednim kawałku nie wracam.
Bardzo ciekawym zestawieniem są dwa następujące po sobie utwory stój oraz idź. Kolejność ich umieszczenia na trackliście brzmi jak fajny zabieg z przytyczkiem w nos. Jednak jak się okazuje, piosenki traktują zupełnie w innych tematach – choć oba o miłości i przyjaźni. Jeśli miałabym wybrać, to jednak bardziej moje serce kieruje się w stronę tej drugiej. Niezwykle podoba mi się tutaj opis sytuacji i pogodzenie się z faktem zakończenia relacji, ale także – stanowcze postawienie granicy. Mimo przykrego przekazu całość wzbogacona instrumentami dętymi i rezolutną perkusją, owszem brzmi jak pożegnanie, ale bez smutku. Dodatkowo, świetnie wybijają się tu falsety i wokale Alicji. Jedna z najlepszych pozycji na tym albumie.
Równie dobra jest historia zawarta w kawałku spokojnie panowie. To chyba mój faworyt zaraz na równi z ostatnim dniem lata. Zadziorna historia z perspektywy dziewczyny opowiadająca o pewnej sprzeczce. Bardzo doceniam podejmowanie takiego tematu bo jest to powiew świeżości w zestawieniu do zalewających nas kawałków o miłości. Coś w tej piosence jest takiego, że słuchając tego nóżka chodzi sama i nie może wyjść mi z głowy. Musicie sprawdzić sami, obiecuję, że pokochacie ten vibe.
Pozostałe piosenki czyli wiem, że za mną tęsknisz, za dużo łez oraz nie wracam, to raczej smutne kompozycje. Pod względem tekstów, bo całość nadal utrzymana jest w spójnym stylu R’n’B i soul. Niezwykle rozrywające jest tytułowe nie wracam, gdzie Alicja delikatnie lawiruje głosem, by potem nieco bardziej agresywnie wyliczyć nam do czego tak naprawdę nie zamierza wracać. Brzmi to o tyle kontrowersyjnie, że jak śpiewa artystka m.in.:
nie wracam do tych programów i panów z ekranów talent show, chcesz być wygraną to śmiało ceną to całe zło…
– a przecież dobrze wiemy, że program The Voice wygrała. Brzmi to ciekawie, bo to nie pierwsza osoba, która przyznaje się do pewnego rodzaju “strat” po muzycznych programach telewizyjnych i nie wspomina ich dobrze.
Album skrojony dobrze i jedyna rzecz do której mogłabym się przyczepić, to to, że jest zbyt krótki. Tak naprawdę mamy tu 10 utworów, które składają się na niecałe 30 minut materiału. Brzmi jak przerywnik, chociaż ja obstaję przy wersji, że czasami lepiej postawić na jakość niż na ilość. Mimo utrzymania albumu w klimacie spójnym R’n’B i soulu, kawałki nie są kopiuj-wklej i zdecydowanie różnią się od siebie. Nie ma tu miejsca na nudę, jest za to miejsce na pochillowanie, tupanie nóżką, ale też chwile smutku, rozliczenia się z przeszłością. nie wracam to bardzo dobry album i co jak co, ale ja na pewno do niego wracać będę!