NewsroomWywiady

Tomek Lubert w rozmowie z WLKM.pl: “Jestem przekonany, że to będzie mój największy sukces”

Wywiad przeprowadziła: Oliwia Nowak

Tomek Lubert to znany Polski kompozytor i twórca wielu popularnych zespołów takich jak Virgin, Video czy Volver. Możecie go również kojarzyć jako twórcę muzyki dziecięcej m.in. z hitu ,,Idziemy do Zoo”. Teraz Tomek rusza z nowym projektem, o którym trochę mi opowiedział, ale…

Zacznijmy od początku. Można powiedzieć, że Twoja kariera rozpoczęła się wraz z założeniem zespołu Virgin, którego muszę przyznać jestem ogromną fanką od wielu lat. Dlatego chciałam zapytać skąd wziął się u Ciebie pomysł na założenie własnego zespołu? Nie wolałeś np. dołączyć do jakiegoś już istniejącego? Jak wspominasz tamte czasy?

Bardzo dobre pytanie, bardzo Ci za nie dziękuję! Tak, to rzeczywiście było dawno, jeszcze przed dwutysięcznym rokiem. Wtedy byłem muzykiem sesyjnym, a muzycy sesyjni to osoby, które grają w czyichś zespołach, są dosyć dobrymi instrumentalistami i pomagają zabrzmieć artystom na scenie i właśnie tym się zajmowałem. W końcówce lat 90’ współpracowałem z Robertem Jansonem z Varius Manx. Robił on wtedy solowy projekt i w tym momencie  zauważyłem, że kompozytorzy mają dużo fajniejsze życie od tych, co grają. Tak to mi się wszystko przekalkulowało, drapałem się w głowę i pomyślałem, że może zrobię kiedyś coś własnego, aczkolwiek nigdy by mi do głowy nie przyszło, że będę komponował i że będę artystą twórczym. Raczej byłem odtwórczy i na to się nastawiałem, ale zupełnie na luzie zrobiłem demo i chodziłem z tym do wszystkich wytwórni muzycznych. Wróciłem do domu, a na sekretarce telefonicznej miałem nagraną wiadomość, że chcą ze mną podpisać kontrakt. Myślałem wtedy, że ktoś sobie jaja robi. Największym problemem było jednak to, że nie miałem wokalistki. Te wszystkie piosenki nagrałem z moją znajomą, która potrafiła śpiewać lepiej ode mnie, bo ja nie umiem wcale, chociaż czasami swoje piosenki demo śpiewam sam, żeby pokazać artystom, o co mi chodzi. No i wszystko fajnie oprócz tego, że osoby która ma śpiewać te piosenki – nie ma. Takie właśnie były te początki.

No właśnie, nie było wokalistki, więc co przesądziło o tym, że to akurat Doda została frontmanką zespołu?

Zwykle tak jest i teraz też tak mam, w tym nowym projekcie, że widząc pewną osobę, po prostu wiem, że w przyszłości pokocha ją publiczność. Nie ważne jak jest wykształcona w tym kierunku i czy zna się na tym, co będzie robić w przyszłości. Liczy się to coś, co właśnie potrafię wyłapać. Mam po prostu taki dar. Tak było z pierwszym zespołem Virgin i Dodą, później  z Wojtkiem Łuszczykiewiczem z Video, tak samo z Volver i ze Strzelbą w moim nowym projekcie.

A jak wspominasz początki zespołu Virgin i Waszą drogę do kariery?

Było bardzo ciężko, ale każdemu jest ciężko na początku. To też jest taka sytuacja, którą mogę sobie porównywać. To, co się działo ponad 20 lat temu, na początku, a teraz i jest to kompletnie co innego. Uważam jednak, że teraz jest dużo, dużo łatwiej ze względu na dostępność mediów. Dwadzieścia parę lat temu były 4 radia na krzyż i nie było tak rozwiniętego Internetu. Tak na prawdę dostęp do tych wszystkich okrojonych mediów miały tylko niektóre firmy fonograficzne. Wtedy trzeba było mieć kontrakt płytowy i jak się go miało to te firmy robiły wszystko za Ciebie, a teraz jest na odwrót. Teraz to artyści są menagerami i artystami, reżyserami teledysków i wszystkiego, ale mają dużo łatwiej. Tak naprawdę jak ktoś chce się pokazać to ma wszystkie narzędzia ku temu, żeby to zrobić. Wystarczy wrzucić piosenkę na YouTube, a to czy poparte jest to jakąś większą korporacją to już nie ma takiego znaczenia. Teraz kontrakt bardziej płytowy utrudnia artystom pracę. W kontrakcie kiedyś było napisane, co Ci wytwórnia daje, a teraz w większości, co wytwórnia zabiera. Ale wracając do pytania o Virgin. Wyglądało to w ten sposób, że nagraliśmy całą płytę i nic. Dwa lata się nic nie działo, zagraliśmy jeden koncert i to było wszystko. Chociaż pomimo to nadal uważam, że nasza pierwsza płyta jest najlepsza i jestem z niej najbardziej dumny, ale wyszła i nic. Poziom frustracji był naprawdę duży, bo wszystko fajnie, wszystko na hura, mieliśmy ten kontrakt i wszystkim wydawało się, że złote góry do nas przyjdą, a okazało się, że nic się nie dzieje. Później zaczęły się te wszystkie reality show, Bar, w którym Doda wzięła udział, a potem przez zupełny przypadek nagrałem Dżagę, utwór, który miał być taką śmieszą piosnką, a wyszedł wielki przebój. I jakoś tak później już poszło ze względu na charakter wokalistki, ale to były zupełnie inne czasy i myślę, że teraz mają wszyscy łatwiej.

Virgin to jednak nie jedyny bardzo znany zespół, który założyłeś i który odniósł ogromny sukces. W 2007 roku przyszedł czas na Video, a 3 lata później powstał Volver. Nie sposób nie zauważyć pewnej zależności w każdej z nazw. Skąd wziął się pomysł na to, aby nazwa każdego z zespołów zaczynała się na V? Czy to jakaś Twoja szczęśliwa litera?

Historia jest bardzo fajna. Nazwa Virgin wzięła się od tego, że wokalistka miała wtedy 16 lat i to była taka prowokacja, miało to zaszokować ludzi. Dziś pewnie przeszłoby to bez echa, ale wtedy zrobił się spory szum. Potem był zespół Video i tą nazwą chcieliśmy wrócić do lat 80’, bo wtedy kasety video były bardzo popularne. Jak się skończył zespół Video to myślałem nad trzecią nazwą i w związku z tym, że troszkę sobie w muzyce hiszpańskiej działałem, a wtedy też wszedł film „Volver”,  z reszta bardzo dobry, to tak już wyszło, że ten trzeci zespół nazwaliśmy Volver. Wtedy padło to pytanie czemu to wszystko na „V”. A ja sam dopisałem taką historię do tego, że zakładam zespoły na „V”, bo ,,V” to się fajnie pokazuje palcami, „V” to jest Victoria i jakoś tak mi pasuje, ale więcej zespołów na ,,V” nie przewiduję.

A czy zakładając zespoły Video i Volver było Ci łatwiej za względu na doświadczenie z Virgin? Czy to nadal była ciężka droga?

Ciężka droga jest zawsze, bez względu na to wszystko. Teraz też wchodzę z nowymi rzeczami jako debiutant, ale trudniej jest dlatego, że człowiek po prostu się starzeje. Wiadomo, że jak ma się 20 lat to się przebiegnie pięć razy na około stadionu i nic człowiek sobie z tego nie robi, potem pójdzie się na imprezę i wypije dziesięć piw, a na drugi dzień można zdawać maturę. Teraz wszystko przychodzi ciężej ze względu na wiek i człowiek musi się bardziej natrudzić. To przychodziło tak stopniowo. Video jeszcze szło dużym rozpędem po Virgin, ale też w związku z tym, że trafiłem na bardzo fajną osobowość, czyli Wojtka Łuszczykiewicza, którego serdecznie pozdrawiam, bo mamy świetny kontakt. Ostatnio spotkaliśmy się nawet, żeby trochę razem pograć. Ale tak jak mówię wszystko działo się poprzez rozpęd po Virgin. Wojtuś też jest taką osobowością, że bardzo fajnie mu to idzie i Video cały czas koncertuje, śpiewają moje piosenki z czego bardzo się cieszę. A Volver to już rzeczywiście nabrałem takiego doświadczenia i można powiedzieć, że było tak pół na pół, bo wiedziałem jak już mniej więcej się to robi, bo jak coś się robi już trzeci raz czy czwarty to się działa według pewnych schematów. Ja jednak głównie jestem kompozytorem te moje zespoły, które mam to są po to, żebym mógł sobie co jakiś czas na scenie poskakać. Z resztą działam z wieloma artystami w Polsce i na całym świecie, gdzie robię przeróżne rzeczy od muzyki pop-rockowej poprzez muzykę dziecięcą, musicale, muzykę reklamową, a skończywszy w przyszłym roku na klasycznej operze, więc tych rzeczy jest naprawdę sporo i ja się czuję nie jako twórca zespołów lecz jako kompozytor.

W 2014 roku powstała Twoja płyta, która miała bardzo ciekawy koncept. Zaprosiłeś do udziału w niej kilkunastu artystów. Muszę przyznać, że ja bardzo lubię tę płytę i do piosenek nagranych z Dodą, Ewą Farną i Honoratą Skarbek wracam do dzisiaj. A czy Ty z perspektywy czasu jesteś zadowolony z tej płyty? Którą z piosenek darzysz największą sympatią?

No pewnie, że jestem zadowolony. Z każdej rzeczy, którą sygnuję swoim nazwiskiem muszę być może nie tyle co zadowolony, ale przekonany, bo jak artysta jest zadowolony to znaczy, że się skończył. Ta płyta powstała trochę przez przypadek, bo ja robiłem tyle tych utworów, że w pewnym momencie trochę mi się ich nazbierało, a były one tak fajne, że stwierdziłem, że coś trzeba z nimi zrobić. W związku z tym, że wtedy nie grałem w żadnym zespole to zadzwoniłem do wszystkich swoich zaprzyjaźnionych artystów, z którymi w danym momencie działałem i pisałem dla nich piosenki. Zadzwoniłem do Ewuni Farnej i to jest właśnie mój ulubiony utwór, czyli  ,,W silnych ramionach”, który na płycie zaśpiewała Ewa. Ja napisałem muzykę, a Liber świetny tekst do niego. Ewunia gra ten utwór na każdym koncercie i fani go bardzo pokochali z czego się bardzo cieszę. Jeśli miałbym wymienić najlepszą swoją piosnkę popowo rockową, chociaż ona nie została wielkim hitem, to byłoby to ,,W silnych ramionach”. Mogę też zdradzić historię jak Ewa zaistniała na rynku muzycznym.

Zamieniam się w słuch.

Wyobraźcie sobie, że kiedyś buszowałem po internecie i zobaczyłem, że ktoś po czesku śpiewa moje piosenki zespołu Virgin np. „Mam tylko Ciebie”, „Znak Pokoju” i od tego się zaczęło. Zadzwoniłem wtedy do managera Leszka Wronki i mówię „Ty, stary jaka fajna historia. Kim w ogóle jest ta dziewczyna”? A on mówi…To chodź, słuchaj u nas w Czechach są Anioły (Anioły to w Czechach takie nagrody jak w Polsce Fryderyki) i właśnie ta dziewczyna będzie na tej gali występować. Przyjedź do Pragi, poznacie się. Ona ma 14 lat i nagrała też świetny cover Virgin na pierwszej płycie.” Tym utworem okazała się piosenka ,,Opowiem Ci” z płyty Ficca. Jak wpiszecie sobie na YouTube „Ewa Farna… Klam”, bo tak właśnie został przetłumaczony ten tytuł na język czeski to na pewno znajdziecie. I tak właśnie poznałem Ewę. Można powiedzieć, że właśnie dzięki mojej osobie, bo Ewa śpiewała dużo piosenek Virgin, została zauważona w Czechach. Ale wracając do mojej płyty. Podzwoniłem do wszystkich swoich znajomych. Do Ewy Farnej, Jacka Stachurskiego, Olka Klepacza z Formaacji Nieżywych Schabuff, Ani Ortodox, która nam dużo tekstów napisała na płyty Virgin, Honoraty Skarbek, Grzesia Skawińskiego, Marysi Niklińskiej, Rafała Brzozowskiego. No fajny skład i wszyscy się zgodzili. Ale to był taki jednorazowy projekt, parę piosenek, które miałem zebrałem w jedną płytę, zagraliśmy jeden koncert i bardzo miło to wspominam. Cieszę się, że takie grono artystów mnie wsparło. Ta płyta rzeczywiście jest fajna, bo wiecie niektóre rzeczy są czasami wydawane, bo ktoś musi, bo ma podpisany kontrakt, a to totalnie było bez napinki i to słychać. Ona się bardzo fajnie sprzedała i chyba ze wszystkich rzeczy, które zrobiłem to najwięcej ludzi mi właśnie ta płyta przyniosła.

No właśnie, a skoro już o płytach rozmawiamy. Głównym celem naszego portalu jest promowanie legalnego kupowania muzyki chciałam zapytać, czy Ty sam również kupujesz i kolekcjonujesz płyty?

Ojej, dużo by mówić, ale dobrze trafiłaś, bo ja jestem wielkim fanem płyt winylowych. Mam taką kolekcję, że u mnie na osiedlu na pewno mam największą, a kto wie czy nie w całej dzielnicy Białołęka, a może i nawet jedną z największych w Warszawie. Dlatego nie wyobrażam sobie czegoś takiego i nigdy, mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie pobrałem nic nielegalnie i jestem ogromnym przeciwnikiem piractwa. Na szczęście piractwo na taką dużą skalę co w Polsce kiedyś było już trochę odchodzi. Ja sam sprzedaję to, nad czym przez długi czas pracuję i to jest chyba najbardziej dla twórcy poniżające, kiedy ktoś tak bardzo Cię nie szanuje, że pomimo tego, że chce dostać Twój wytwór to ma to w głębokim poważaniu, żeby za to zapłacić. To jest taki szacunek połączony z nie szacunkiem. Świadomość w społeczeństwie jest już na szczęście dużo większa. Ludzie wiedzą, że jak idą do sklepu i wezmą bułkę to muszą za nią zapłacić i tak samo jest z muzyką, a wydawało im się wcześniej, że jak sobie spiratują coś to już nie muszą za to płacić.

Dużą robotę zrobiły też serwisy streamingowe, dzięki którym można mieć dostęp do ogromnej ilości muzyki za stosunkowo niską cenę.

Tak oczywiście! To była totalna rewolucja i powiem szczerze, że na początku jak to wszystko wchodziło to nie byłem do końca przekonany, bo ja też jestem starej daty i jak mam płytę to co ja najbardziej lubię? Pierwsze co robię to otwieram booklet, czuję ten zapach i wtedy wiem, że obcuję z tą muzyką. A jeśli pobieram plik albo streaminguje coś to już ta radość nie jest taka sama. Ale na przykład jeśli chodzi o audiobooki to to akurat jest fajne, bo ja na przykład dużo książek bym nie przeczytał gdyby nie audiobook, więc w tym przypadku uważam, że ta rewolucja poszła w dobrą stronę, ale jeśli chodzi o płyty no to jednak ta wizerunkowość bardzo upadła. Też taka rzecz, o której się praktycznie nie mówi, ale jak sobie otworzycie każdą płytę to zobaczycie, że pod koniec napisana jest tak zwana lista płac i tych mnóstwa ludzi od inżynierii dźwięku, projektu okładki po prostu już nie ma. To jest złożona sytuacja, ale też nie ma co z tym walczyć, bo świat idzie w taką stronę i co było już nie wróci.

Nie jest tajemnicą, że nie tylko zespoły, które zakładasz odnoszą sukcesy. Tworzysz również bardzo dużo piosenek dla dzieci, które osiągają ogromne liczby wyświetleń. Rock i Pop to jednak zupełnie różne światy w porównaniu do muzyki dziecięcej. Zastanawiam się, która muzykę tworzy się łatwiej? Wydawać by się mogło, że dzieci nie są zbyt wymagającą publicznością, ale może się mylę. Dlatego jestem ciekawa jak to wygląda z Twoje perspektywy, perspektywy twórcy?

Świetne pytanie! Miałem takie samo wrażenie jak Ty. Muzyką dziecięcą zajmuję się od 15 lat, jestem najlepszym kompozytorem muzyki dziecięcej w Polsce, jednym z najlepszych w Europie i w czołówce światowej i to nie jest żadna przechwalanka tylko czysty fakt. Moje wyświetlenia to ponad 2 miliardy rocznie i to cały czas rośnie, współpracuję z wieloma firmami na całym świecie, uwielbiam muzykę dziecięcą. Rzeczywiście mi się na początku wydawało, że to jest „La lala, hi hihi” i jak zaczynałem z tym wszystkim to mnóstwo osób się śmiało i mówiło, że robię głupoty. Przygodę z muzyką dziecięcą zacząłem przez przypadek, bo jedna z firm zgłosiła się do mnie z pytaniem, czy mógłbym zrobić reklamę właśnie z piosenką dla dzieci. Zgodziłem się, siedziałem nad tą piosenką, zrobiłem 10 różnych utworów i żaden nie przeszedł. Ale siedziałem, sprawdzałem, czytałam tysiąc historii, oglądałem jak to wygląda na świecie i serio można by encyklopedię napisać. Wydawało mi się, że jak postąpię według wszystkich reguł to będzie dobrze. Stworzyłem tych 10 piosenek, dałem tej firmie i wszystkie okazały się niewypałem, żadnej piosenki nie wzięli. Potem stwierdziłem jednak, że i tak to zrobię, bo ja się nigdy nie poddaję. Zrobiłem kolejnych parę piosenek dziecięcych i nadal nie podobało się nic. W pewnym momencie stwierdziłem, że chyba nic z tego nie będzie i zacząłem sobie robić to tak od serca, bez żadnego myślenia i zrobiłem parę piosenek, w tym ,,Idziemy do Zoo”, którą każdy zna, najlepiej grana piosenka w Polsce. I co się okazało? Że dzieciaki są najbardziej wymagającą publicznością na świecie. Każde dziecko już tak ma, że wyczuje ściemę i dlatego jeśli coś próbujesz kombinować to to nie przejdzie, a jeśli pójdziesz z otwartym sercem to dzieciaki to pokochają i od tego się zaczęło. Od momentu, w którym zacząłem robić muzykę dziecięcą nie myślę nad niczym, po prostu stwierdzam sam w głowie, że jeśli coś jest szczere, takie ode mnie to wypuszczam i od tego momentu dzieje się rzecz niesamowita, bo takiej ilości odsłon to żaden artysta w Polsce nie ma. Nie chodzi o to, żeby się chwalić, ale jest to rzecz bardzo trudna i wymagająca, bo dużo osób też się rzuciło i chce tworzyć muzykę dziecięcą, ale nadal to jestem ja potem długo, długo nic i ktoś tam dopiero później.

Nie sposób nie wspomnieć o najważniejszym. Twój nowy projekt! Opowiesz może na początek coś więcej na ten temat? Z tego, co zauważyłam wezmą w nim udział świetni muzycy, z którymi miałeś już okazję współpracować. Między innymi perkusista z pierwotnego składu Virgin ,,Posejdon” czy basista Marcin Kleiber, którego mogliśmy zobaczyć na scenie po wznowieniu działalności zespołu Virgin. Zapowiada się naprawdę super, dlatego jestem ciekawa skąd pomysł na taki projekt chciałeś współpracować ze sprawdzonymi osobami? Czy to właśnie recepta na kolejny sukces? I zdradź nam też coś coś więcej o Strzelbie, wokalistce zespołu.

Posejdon i Marcin to po prostu są moi kumple od lat i uznałem, że czemu by nie. Wiadomo, że główną osobą w tym wszystkim będzie wokalistka – Strzelba. Nasz projekt będzie się nazywał Lubert/Strzelba, tak to robimy. Na początku zrobiłem to jako projekt Lubert, bo nie miałem pomysłu na nazwę, a teraz już wiemy, że będzie Lubert/Strzelba. Tak jak wspominałem na początku ja wiem, że jeśli się spotkamy za rok, a byłoby mi bardzo miło to zobaczycie jak to wystrzeli i na jakim będzie poziomie. Współpracowałem z wieloma wokalistami i wokalistkami i to nie ma porównania. Strzelba jest świetna osobowościowo, wizualnie fajnie się na nią patrzy i jest bardzo charyzmatyczna, a przede wszystkim jest dobrym człowiekiem co w tych czasach jest rzadko spotykane, za to na scenie jest ogień totalny. Ja wiem, że to może się wydawać chwaleniem na wyrost, ale po prostu ja to wiem. Mam też doświadczenie z wieloma innymi artystami i wiem, że ze Strzelbą będzie to rzecz niesamowita. Jesteśmy już po paru próbach, mamy już cały plan na to jak pokazać publiczności to, co chcemy zaprezentować i jestem przekonany, że to będzie największy mój sukces jeśli chodzi o zespół.

Niedawno wyszedł Wasz pierwszy singiel ,,Desire”. Jesteś zadowolony z tego jak został przyjęty przez słuchaczy?

Bardzo! W szczególności też to, co wspominałem wcześniej – my nie kupujemy sobie fejmu, wszystko dzieje się od samego początku, od zera i to ma swoje plusy i minusy, bo żeby cokolwiek rozbujać na YouTube z zerowymi subami to nawet Michael Jackosn, gdyby żył to miał by problem, a my chcemy to zrobić od samego początku. Patrząc na ilości wyświetleń i na to co się już zaczęło dziać, a my dopiero kawałeczek noska wychyliliśmy, bo to się działo tak szybko to jestem mega nawet powiedziałbym, że wzruszony. Dawno nie spotkałem się z taką ilością fajnych rzeczy, bo pomimo tego, że tylko ci, którzy interesują się muzyką mogą się o nas dowiedzieć, a tych osób jest jeszcze malutko to my i tak nie chcemy tego sztucznie napędzać, bo raz że nas na to nie stać, a dwa, że po prostu nie chcemy. To ma być czystość intencji. Oczywiście każdy artysta swoje chwali, ale mam już doświadczenie z wieloma historiami w swoim życiu i jestem przekonany, że ta będzie najlepsza.

W takim razie co dalej? Płyta, a później trasa koncertowa? Zdradzisz coś więcej na temat Waszych dalszych planów?

O żadnych płytach na razie nie myślimy, bo raz, że się płyty nie sprzedają, a dwa stwierdziliśmy, że chcemy powoli step by step wszystko zrobić. Pierwszy punkt był taki, że chcemy wypuścić jeden utwór, właśnie ,,Desire” i pokazać światu, że wróciłem, że robię coś nowego. Później chcemy wydać dwa lub trzy single naprawdę dobre, bo jeśli chodzi o konkurowanie to z młodymi nie mamy szans ze względu na dziaderstwo i na wiek, w jakim jestem, ale za to możemy konkurować jakością, więc chcemy zrobić na takim poziomie kolejne utwory, że za dwa/trzy single już będziemy dużo dalej, a potem życie pokaże. Taki mamy plan, czyli brak planów!

Super, w takim razie bardzo Wam tego, życzę i mam nadzieję, że dokładnie tak będzie. Trzymam kciuki za cały projekt i życzę wam powodzenia! Będę obserwować i czekać na efekty!

Bardzo, bardzo dziękuję!