
Fot. Materiały Własne
Co to był za wieczór… Po dwóch intensywnych latach nadszedł czas na zakończenie pewnego rozdziału w karierze Krzysztofa Zalewskiego. Koncert w warszawskim Torwarze 17 grudnia był nie tylko pożegnaniem Zalewskiego z materiałem z tej płyty, ale również z fanami i graniem na żywo przed dłuższą przerwą artysty. Niecodzienna produkcja, dwie sceny i cała plejada znakomitych gości — wszystko to sprawiło, że fani zgromadzeni tam w ten grudniowy wieczór, dostali to, czego oczekiwali.
Potrzeba kontaktu z publicznością to stały element koncertów Krzysztofa Zalewskiego. To, że jest to człowiek orkiestra, który nie może żyć bez sceny – wiedzą już wszyscy. Jednak zanim zaprezentowała się gwiazda wieczoru, na ogromnej scenie wystąpił kwartet Kokavice. Był to koncert zagadka, na portalach streamingowych zespół ma zaledwie dwa kawałki, publiczność licznie już zgromadzona w pierwszych rzędach z zaciekawieniem przyglądała się chłopakom. Na polskiej scenie muzycznej pojawili się w 2019 roku, tworzą kompozycje inspirowane muzyką lat 80. Myślę, że jeszcze usłyszymy o nich w niedalekiej przyszłości. Parę kawałków naprawdę wpadało w ucho-czuć było ejtisowy klimat.

Po występie supportu Hala Torwar powoli zapełniała się do ostatniego miejsca, w dniu koncertu ogłoszono, że koncert został całkowicie wyprzedany. Występ zaplanowano na 20:00, lecz, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, rozpoczęcie tego wyjątkowego koncertu opóźniło się. Finalnie, show rozpoczęło się dwadzieścia minut później – od krótkiego filmu z gwiazdą wieczoru w roli głównej. Album Krzysztofa Zalewskiego “Zabawa” to płyta nie tylko dojrzałego muzyka, ale też dojrzałego człowieka. Wzbogacona w taneczne rytmy oraz w ciekawe przemyślenia. W pierwszej części koncertu mieliśmy okazję usłyszeć ten cały album w całości, w tej samej kolejności jak na fizycznym albumie. Od początku Zalewski popisywał się swoimi umiejętnościami tanecznymi. Prawdziwą gratką było zagrane pierwszy raz na żywo “Grzeczny bądź”. Takie utwory jak “Zabawa”, “Lustra” czy “Annuszka” to pewniaki koncertowe, które również sprawdziły się w Warszawie. Tłum ludzi śpiewał, tańczył razem z zespołem. Należy wspomnieć też o gościach. W tej części w utworze “Szpieg” do Zalewskiego dołączył awizowany wcześniej w zapowiedziach WaluśKraksaKryzys, jednak prawdziwą niespodzianką był duet z Dawidem Podsiadło podczas “Wszystko będzie dobrze” – to było piękne wykonanie. Po zagraniu na żywo całej płyty, Zalewski wykrzyczał “to był koniec Zabawy!” i uciekł za kulisy, by za parę minut wrócić na drugą część koncertu – Solo Act.

Ten koncert był pełen niespodzianek, gdy fani zobaczyli wyłaniający się sprzęt artysty na drugiej scenie, rozbrzmiał entuzjazm. W tej formule artysta wykonał dwa autorskie utwory “Luka” oraz “Uchodźca” z płyty Złoto (2016). Znalazło się też miejsce na dwa covery. Bardzo ciepło przyjęte “Halo” Beyoncé oraz odśpiewany wspólnie z publicznością hit roku 2018, czyli kompozycja “Początek”. Po raz kolejny Zalewski udowodnił, że jest artystą z krwi i kości. Po krótkiej przerwie na scenę powrócił cały zespół i usłyszeliśmy “Wilka” oraz “O Tobie myśl”. Zalewski bawił się doskonale, rzucił nawet tekstem, że “stara się pobić rekord Justyny Steczkowskiej w ilości zmian przebrań podczas koncertu”. Był to wstęp do zaprezentowania drugiego gościa na scenie. Podczas utworu “Jaśniej”, pojawił się pełen energii Igor Walaszek, czyli po prostu IGO. Chłopaki zawładnęli sceną i zachwycali swoimi ruchami scenicznymi-dodatkowo pojawiły się sztuczne ognie. Zalewski tak szybko nie wypuścił IGO, chłopaki następnie wykonali wspólnie “Zazdrość” Hey, w tanecznej, odświeżonej aranżacji, znanej z Męskiego Grania. Następnie na telebimach pojawił się krótki filmik z MTV Unplugged, zwiastujący dwa kolejne utwory – “Jednego Serca” (Tutaj na ekranach pojawiły się siostry Przybysz) oraz “Ptaki”. Potem na scenie znowu pojawił się Waluś, – tym razem z gitarą – w Warszawie rozbrzmiało legendarne “Get Back” The Beatles. Na zakończenie trzeciej części usłyszeliśmy zawsze chwytające za serce “Miłość Miłość”.

Na zakończenie Zalewski postanowił wyjąć brudne gitary i zagrać rockowe hity. Na początek “Roots Bloody Roots” z repertuaru Sepultury. Po tym przyszedł czas na zakończenie i “Polsko” – podczas której na scenie zawisła tęczowa flaga. Fani zgromadzeni w Warszawie jednak nie pozwolili szybko zespołowi zejść ze sceny, ostatnim utworem zagranym przez Zalewskiego przed przerwą w koncertowaniu zostało “Jak Dobrze”. Miłym momentem było też wręczenie platynowych płyt za “Zabawę”.

Tym sposobem “Zabawa” to już historia. Fani, którzy przybyli w ten grudniowy wieczór do Hali Torwar byli świadkami ponad dwugodzinnego występu, podczas którego Zalewski dał z siebie wszystko. Jednak to jest również duża zasługa całego zespołu oraz czteroosobowego chóru, który dodawał kolorytu utworom. Usłyszeliśmy całą “Zabawę”, solowy popis Zalewskiego, a nawet gorąco przyjęty MTV Unplugged. Ciężko mi się do czegoś przyczepić, to był naprawdę bardzo dobry występ-muzycznie oraz scenicznie. Z pewnością można stwierdzić, że Zalewski może udać się na zasłużony odpoczynek.
