
LemON w zeszłym roku zaskoczył płytą PIATKA wydaną po kilkuletniej przerwie od nowości. Jak wygląda trasa promująca ten album?
Atmosfera już przed głównym występem zespołu była niesamowita, dzięki pojawieniu się na scenie młodej artystki – Livki. Jestem ogromną fanką supportów, to doskonały sposób na odkrywanie nowych talentów, a Livka zdecydowanie potrafiła przyciągnąć uwagę publiczności swoim występem, mimo zrozumiałej, lekkiej nieśmiałości. Po koncercie zdarzyło mi się nucić piosenki artystki, więc na pewno chętnie wrócę do jej twórczości.
Przechodząc do głównego wydarzenia wieczoru, zespół LemON dostarczył niezapomnianych emocji od pierwszych dźwięków. Rozpoczęcie koncertu od utworu Po prostu oddychaj pozwoliło publiczności oderwać się od codzienności i oddać się magii muzyki. Wybór wykonania całego albumu PIATKA od początku do końca był bardzo trafiony. Brak przerw na większe hity czy covery pozwolił skupić się na pełnym doświadczeniu albumu. Jednak na wielkie hity też przyszedł czas!
Jeżeli chodzi o utwory z PIATKI, to najbardziej wzruszyła mnie Marta. Zdecydowanie od początku był to mój ulubiony utwór z tej płyty, a wykonanie na żywo pozwoliło jeszcze bardziej go docenić. Ptaki przywróciły mnie na chwilę do poprzedniej trasy zespołu, gdzie świętowali swoje 10-lecie i to tam po raz pierwszy go prezentowali. Z kolei największe wrażenie i największe ciarki na moim ciele wywołał utwór Harrymond. Wersja studyjna jest bardzo emocjonalna zarówno tekstowo, jak i w warstwie muzycznej, a mam wrażenie, że w wersji na żywo była jeszcze co najmniej dwa razy mocniejsza w przekazie i brzmieniu.
Nie zabrakło także bisu, który dostarczył kolejnych pozytywnych zaskoczeń. Na scenie pojawiło się koło fortuny, które miało zadecydować o tym, jakie jeszcze utwory usłyszymy tego wieczoru. Nie brakowało ochotników spod sceny, którzy… wylosowali dokładnie te utwory, które pragnęłam usłyszeć! Cover Bardzo mała żaba był momentem, na który chyba wszyscy czekali z niecierpliwością. Wyszedł on genialnie! Mam nadzieję, że nie był to ostatni raz i powtórka będzie już w sierpniu na Pol’and’Rock Festival, trzymam kciuki! Okazało się, że to nie koniec pozytywnych zaskoczeń, bo wybrzmiały dosłownie wszystkie piosenki, które najbardziej chciałam usłyszeć. Nice, z którym mam wiele ciepłych wspomnieć wzruszyło mnie do kilku łez. Pojawił się też Krakowski spleen, który w wykonaniu Igora, zawsze wprowadza mnie w zachwyt i też lekkie niedowierzanie, jak jego głos może być zarówno tak bardzo mocny, intensywny, a równocześnie intymny i wzruszający. Scarlett natomiast był idealnym zakończeniem!
To był piękny koncert, z ogromem emocji! Przyznam, że nie słuchałam płyty PIATKA wiele razy, jednak zmieniło się to od tamtego wieczoru, a to oznacza, że tchnął on w te utwory coś nowego! Coś, co zmieniło ich odbiór i sprawiło, że teraz towarzyszą mi praktycznie codziennie!