fot. Ania Ryń
atem to projekt wokalistki i autorki tekstów Justyny Chachuły. Od samego początku działalności współpracuje ona z dwoma gitarzystami – Krystianem Czerniewskim i Hubertem Müllerem. Natomiast utwory zapowiadające nowe wydawnictwo zostały przygotowane także we współpracy z Radkiem Bednarkiem (bas) i Patrykiem Sobieckim (perkusja). Za miks i mastering odpowiada Marcin Gajko, ceniony m.in. za współpracę z Brodką, Arturem Rojkiem czy Darią Zawiałow.
Martyna Nowak: „Pomnik słów postawię tu, mówiłeś, że nie liczą się” – to cytat z twojego najnowszego singla Zaklęcie. Uważasz, że stawianie pomników idei jest sposobem na zwiększenie jej autorytetu?
Justyna Chachuła: To jest bardzo ciekawa kwestia. W naszym kraju i w ogóle na świecie jest bardzo dużo pomników. Zazwyczaj kojarzą się one społeczeństwu z czymś ważnym, stawiane są w tych najważniejszych sprawach. W tekście celowo używam tego porównania, by na przekór wszystkiemu uhonorować coś, co jest często spychane na drugi plan pod względem istotności – słowa. W piosence zmieniam ich stan i z czegoś niewidzialnego, tworzę monument stały i namacalny. Dla większości osób największą wartość mają zjawiska namacalne.
W klipie do Zaklęcia toczy się pewna gra. Dlaczego twoim zdaniem jest ona nierówna, skoro jej moderatorką jest sama sprawiedliwość?
Ta pozorna nierówność nie objawia się w postaci Temidy, ale w tym, że do gry zasiadły bardzo różne postaci, z różnymi pobudkami, różnym poglądem na to, co najważniejsze w życiu. Jest tam pies, który walczy o swoje psie sprawy. Jest tam starsza kobieta, która chciałaby zatrzymać młodość. Jest mężczyzna osiłek, który chciałby być jeszcze silniejszy. Na pierwszy rzut oka pieskie sprawy są mniej istotne niż te ludzkie, ale kluczem do zrozumienia gry jest empatia. Należałoby się wczuć w sytuację każdej z tych postaci, a dopiero wtedy zrozumiemy, dlaczego wszystkie grają.
Czujesz, że współcześnie brakuje w świecie empatii?
Oczywiście, że tak. Ta piosenka też o tym jest. Chciałam zwrócić uwagę na to, jak siebie traktujemy, jak zwracamy się do siebie. Bardzo trudno jest żyć w świecie, który „strzela” do nas różnymi informacjami. Z Internetu, telewizji, wszędzie sypią się słowa. Ludzie przejawiają często brak empatii poprzez mówienie słów, które sprawiają przykrość. Obecnie nie mam w domu telewizora, ponieważ nie chcę się podtruwać. Komunikaty, które stamtąd się wylewały, szczególnie z ust polityków, były dla mnie nie do zniesienia. Nie mogę zrozumieć tej narracji i takiego pasywno-agresywnego stylu mówienia. W trosce o siebie powoli zaczęłam filtrować moje najbliższe otoczenie.
Jak oceniasz wpływ działania mediów na kwestię szacunku do języka i słowa?
Ostatnio, kiedy myślę o mediach, to od razu nasuwa mi się wspomniany język polityków. Przypomniały mi o tym szczególnie ostatnio nagłaśniane przez media wypowiedzi na temat kobiet i tego, co powinny robić a czego nie powinny. To dla mnie masakra. Oczywiście istnieją też media, które są warte uwagi.
Kiedyś bardziej angażowałam się w sprawy społeczne, chętnie komentowałam je publicznie. Wzburzałam się mocno i w pewnym momencie zauważyłam, że ma to wpływ na moje zdrowie. Musiałam trochę się odciąć, bo obecnie nie miałabym siły na „walki z potworami”. Dlatego też jestem pełna podziwu dla osób, które walczą, mają odwagę i odporność psychiczną, by szerzyć świadomość społeczną, choćby na temat empatii. Misja naprawiania świata jest piękną, lecz trudną misją.
Co sprawia, że opisujesz naszą rzeczywistość jako nieczułą?
Myślę, że przytłoczyły mnie wydarzenia związane z pandemią. Wszyscy się zatrzymaliśmy i okazało się, że jest dużo trudnych rzeczy dookoła, których wcześniej nie dostrzegałam. Skupiłam się wtedy na sobie, na tym co myślę i czuję, również w kontekście głośnych wydarzeń związanych z aborcją, postawą kościoła i jego upolitycznieniem. To wszystko pokazało mi, że muszę jasno zdefiniować, w jakim środowisku chcę żyć, i mieć na to uważność. Nie twierdzę, że cały świat jest zły, on nadal mnie wzrusza do łez i inspiruje, ale wyraźniej widzę gry i manipulacje. Wyraźniej widzę ludzi, którymi chcę się otaczać, a którymi nie chcę.
fot. Łukasz Łukasiewicz
Stawiając to w kontraście – w jaki sposób funkcjonuje wyśniony przez ciebie świat z klipu Zaklęcie?
Mój wyśniony świat jest wrażliwy, empatyczny, zdaje sobie sprawę ze swojej różnorodności i nie walczy z nią. Dzięki tej różnorodności możemy uczyć się od siebie nowych rzeczy, rozwijać się, inspirować wzajemnie. Trafiamy w różne środowiska, coś w nas się zmienia i jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Mój świat jest też spokojniejszy i nie dochodzi w nim do chorej rywalizacji.
Jakie jest twoje zdanie na temat inkluzywności języka i zmian w nim zachodzących?
Zmiany w języku są nieuniknione. Społeczeństwo się zmienia, a razem z nim język. Ważne jest to, żebyśmy nie traktowali drugiego człowieka tak, jak my chcielibyśmy być traktowani, tylko tak, jak druga osoba sobie tego życzy. Ja sama wciąż się uczę. Jeżeli nie wiem, jak prawidłowo posłużyć się językiem, to mówię o tym wprost i proszę o pomoc. Kluczowa jest nasza dobra intencja i nieustanna wzajemna edukacja. Uczę się nie wstydzić tego, że czegoś nie wiem.
Czujesz, że zmiany w języku to naturalny proces?
Tak, i myślę, że powinniśmy mieć świadomość, że to nie jest szybki proces. Zmiany w języku mają różną drogę. Jedne przechodzą do naszej codzienności szybciej, inne potrzebują lat, by zostały uznane za “poprawne”.
Jak duża odpowiedzialność spoczywa na barkach tekściarki, jako osoby, która zawodowo posługuje się słowem?
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Natomiast w tym momencie myślę, że to spora odpowiedzialność za emocje i myśli, które przekazuję dalej. Natomiast zawsze czułam swobodę artystyczną. Oczywiście dążę też do tego, żeby moje teksty były dobre pod względem warsztatowym, ale uważam, że język polski jest plastyczny i każdy może go używać w muzyce wedle własnych potrzeb. Odbiór tekstu może być zatem różny. Ja mogę tylko zasugerować ścieżkę jego rozumienia. Wiem też, że nie zadowolę wszystkich.
W jaki sposób można przywrócić wartość i moc słów, o jaką zabiegasz w Zaklęciu?
Przede wszystkim poprzez uważne słuchanie i mówienie. Wierzę, że są ludzie, dla których słowa mają wartość, ale chciałabym poszerzyć to grono. Szczególnie na ludzi, którzy pojawiają się w przestrzeni publicznej i wygłaszają różne opinie, raniąc przy tym innych. Może po prostu niepotrzebnie stawiamy na świeczniku osoby, które nie są empatyczne?
Dlaczego wizja ucieleśnienia tej idei jest dla ciebie tak odległa, że aż bajkowa?
To wiąże się z różnymi sprawami społecznymi, które obserwuję. Widzę mnóstwo hejtu w internecie. Powłoka anonimowości ośmiela do używania bardzo przykrych słów. Potrzeba dużo pracy, ale – cytując słowa pewnego artysty – „wierzę, że ludzi dobrej woli jest więcej”.
fot. Łukasz Łukasiewicz
Skoro Zaklęcie zapowiada najnowszy album, to czego możemy się spodziewać po nowym materiale?
Najbliżsi twierdzą, że Zaklęcie jest utworem przejściowym pomiędzy starymi i nowymi piosenkami atem. Ta płyta będzie dość różnorodna. Trochę w niej oniryczności i delikatności, ale nie brakuje mocniejszych dźwięków.
Wszystkie piosenki napisałam w języku polskim, co było dla mnie odważnym krokiem twórczym. Teksty są bardzo osobiste i emocjonalne, jak to zazwyczaj u mnie. Trudno mi o tym mówić. Cieszę się, że muzyka może dużo powiedzieć sama o sobie. Natomiast mam poczucie, że ta płyta coś we mnie zmieniła. Nie tylko w sensie artystycznym, ale też takim czysto ludzkim.
W jakich okolicznościach nawiązaliście współpracę z Marcinem Gajko?
Współpraca z Marcinem to spełnienie marzenia. Od zawsze chciałam, by moja debiutancka płyta została przez niego zmiksowana i zmasterowana. Nie jestem tylko twórczynią, ale też odbiorczynią polskiej muzyki i ilekroć sięgałam do książeczek różnych wydawnictw, widziałam jego nazwisko. To był mój cel i to się udało po latach. Nie każdemu debiutantowi może się przydarzyć taka współpraca, więc dla mnie to jest debiut ze snów. Cieszę się też ogromnie, że Marcin pozytywnie reagował na te piosenki. To też upewniło mnie, że to, co robię może być dla kogoś wartościowe.
Możesz nam zdradzić, kiedy usłyszymy pełnię nowego materiału?
Planujemy, by płyta ukazała się wiosną.
Twoje albumy wszech czasów to…?
Na pewno płyta “puk.puk” Kasi Nosowskiej była kiedyś dla mnie momentem wielkiego przełomu. Kasia w pewien sposób ukształtowała moją muzyczną wrażliwość. Natomiast wracając do teraźniejszości – od bardzo długiego czasu zasłuchuję się w płycie “Magdalene” FKA Twigs. Chyba tak bardzo przypadła mi do gustu dlatego, że nawiązuje do moich pierwszych inspiracji, choćby do Kate Bush, którą uwielbiam…
…i którą inspirację dostrzega się też w klipie Zaklęcie.
Tak! Wszyscy zauważyliśmy ją dopiero po zakończeniu nagrań. Ta czerwona suknia, polana – uznałam to wtedy za dobry znak.
Jako świadoma odbiorczyni muzyki, po jaki nośnik najczęściej sięgasz?
Najwygodniejsze jest dla mnie słuchanie muzyki w streamingu. Kupuję też płyty, ale dopiero po przesłuchaniu, czyli dopiero kiedy wiem, że uwielbiam dany materiał. Mam wrażenie, że cały świat przerzucił się na wydawnictwa cyfrowe. Młodzi artyści często nie decydują się na płytowe wydania muzyki, poprzestają na cyfrowej wersji.
Jak możemy wspierać twórczość projektu atem?
Słuchajcie naszej muzyki i dawajcie znaki, że jesteście. Komentujcie, dodawajcie do ulubionych, podawajcie dalej, dzielcie się tym doświadczeniem. Dla mnie zawsze najważniejszy będzie kontakt ze słuchaczami. Prawda jest taka, że tworzę muzykę nie tylko dla siebie, ale też dla odbiorców i jest mi niezmiernie miło, gdy doceniają moje piosenki. A drugi singiel pojawi się już pod koniec stycznia 2023…