NewsroomRelacje

A Kysz! we Wrocławiu – relacja z koncertu Darii Zawiałow

Daria Zawiałow kontynuuje promocję swojej debiutanckiej płyty A Kysz! w ramach kolejnych koncertów! Tym razem odwiedziła Wrocław, rozpalając zgromadzonych w Starym Klasztorze do czerwoności! Jak było? Czytajcie.

Wrocławski koncert odbył się 7 grudnia w Sali Gotyckiej w Starym Klasztorze. Jakże wielkim zaskoczeniem i pierwszym co przykuło moja uwagę gdy pojawiłam się już na miejscu, było to, że pod sceną nie umieszczono barierek. Organizatorzy dali uczestnikom kredyt zaufania i możliwość bezpośredniego kontaktu ze sceną. Doby pomysł? O tym jeszcze słówko później. Widowisko rozpoczęło się piosenką Skupienie oraz Kundel Bury, czyli dobrze znanymi piosenkami z początków albumu. Już od tych pierwszych utworów dało zauważyć się fantastyczną współpracę zespołu, co zdecydowanie na plus.


Przeczytaj: Wywiad z Darią Zawiałow


Następnie, po przywitaniu z publicznością i krótką anegdotką z historią rodzinną związaną z Wrocławiem, rozpoczął się dłuższy set piosenek. Zagrane zostały tajemnicze Miłostki, rockowe Lwy i Król Lul, nieco delikatniejszy Pistolet i Chameleon a także Nie wiem gdzie jestem i Noce ukryte. Zdecydowanie najbardziej z nich wszystkich porwały mnie Lwy oraz Król Lul. Wpłynęło na to chyba fantastyczne solówki gitarzysty oraz momenty kiedy Daria usuwała się w bok od mikrofonu i oddawała czas królowania zespołowi. Nie zabrakło oczywiście “firmowego ruchu” Darii gdzie rzucała swoimi włosami na prawo i lewo. Muszę przyznać, że świetnie pasuje to do jej lekko rockowego wizerunku.

Duży ukłon również w stronę publiczności, która fantastycznie dawała sobie radę i zjawiła się w komplecie. Wypełniona po brzegi Sala Gotycka śmiało i głośno podśpiewywała refreny zarówno znanych hitów, jak i tych najnowszych typu Na Skróty. Również świetnie wyszła solówka na piosence Malinowy Chruśniak, gdzie pod koniec utworu pałeczkę przejmują fani i powtarzają znany z refrenu chórek. Trzeba przyznać, że robi wrażenie. No i cóż, w takiej sytuacji kwestia bisu była kwestią… kilku minut. Pozytywnym zaskoczeniem był cover piosenki Edyty Bartosiewicz – Jenny; oraz ponownie Malinowy Chruśniak. Szkoda jednak, że nie pojawił się żaden gość – tak jak na przykład Ralph Kamiński w Poznaniu czy Piotr Rogucki i Edyta Bartosiewicz w nadchodzącym show w Warszawie.

I jak cały koncert był fantastycznym widowiskiem, tak muszę rozwinąć nieco to o czym wspomniałam na samym początku. Kwestia braku barierek. W pierwszej chwili, pomyślałam sobie, że to fantastyczny pomysł i świetna sprawa lecz już przy pierwszej piosence zdałam sobie sprawę jak fatalny to był błąd. No niestety, stojąc w pierwszym rzędzie praktycznie na przeciwko mikrofonu Darii, przez większość koncertu… nic nie słyszałam. I nie wiem, czyja to wina – czy braku barierek i złych ustawień technicznych czy kwestia nagłośnienia w Sali Gotyckiej. Wydaje mi się jednak, że wina leży po obu stronach, bowiem nie był to mój pierwszy koncert w Starym Klasztorze i nie pierwszy raz doświadczyłam tego uczucia. Podobnie było na październikowym koncercie Krzysztofa Zalewskiego, lecz wtedy odczuwalne było to tylko sporadycznie, natomiast na koncercie Darii – praktycznie cały czas słyszałam instrumenty a wokalu – ani trochę. Szkoda bardzo, bo czekałam na ten koncert już jakiś czas a jedyne co słyszałam to instrumenty. Profesjonalne karaoke… z gwiazdą na scenie.