fot. Materiały Prasowe / Universal Music Polska
Taylor Swift to artystka, u której pokłady kreatywności nigdy się nie kończą. Wydaje ona płyty w zawrotnym tempie – dla przykładu w 2023 roku wypuściła trzy wydania – a jej najnowszy krążek “The Tortured Poets Department” mieści aż 31 nowych utworów. Czy Taylor Swift wciąż potrafi zaskoczyć? To pytanie tkwiło w mojej głowie w dniu, kiedy artystka ogłosiła premierę omawianego dziś wydawnictwa. Przyznajmy szczerze – studio nagraniowe i scena to dwa ulubione miejsca amerykańskiej piosenkarki. Jej fani nie mogą narzekać na ilość czasu, który dla nich poświęca. Przyjrzyjmy się dziś wspólnie płycie, nad którą ostatnio pracowała.
Nazwisko Swift sprawia, że na skórze fanów dobrej muzyki pojawiają się ciary. I nie są to ciary zażenowania, a ogromnej ekscytacji. Taylor wciąż potrafi sprawić, że miliony ludzi na całym świecie zarwie nockę, by tylko wyczekać północy na streamingu i premierowo wysłuchać jej albumu. Nauczyła ona swoich fanów tego, że zasypuje ich nowościami i dostrzegłam, że większość z nich nadal nie ma dość, ba, oni śledzą czujnie każdy jej ruch – a nuż za miesiąc wyda kolejną “Taylor’s Version”.
Album “The Tortured Poets Department” został stworzony przez ten sam team artystki, czyli producentów: Jacka Antonoffa i Aarona Dessnera. Poszukując wielkiego “wow” od Swift i zapoczątkowania zupełnie nowej ery… totalnie tego nie odnalazłam. Czy to już najwyższa pora na zmianę osób, z którymi pracuje artystka i tym samym na powiew świeżości? Taylor jak zwykle zachowała jak najwyższą jakość i tych utworów słucha się bardzo dobrze, ale mam wrażenie, że mają one w sobie trochę brzmienia z “Midnights”, trochę z “1989” i dosłownie kropelkę czegoś nowego.
Moimi faworytami tego dwuczęściowego albumu są “Who’s Afraid of Little Old Me”, “I Can Do IT With a Broken Heart” oraz “So High School”. Te dwa pierwsze utwory pachną dla mnie właśnie tą oczekiwaną świeżością i są o czymś nowym dla słuchacza Taylor. Natomiast “So High School” brzmi jak wyjęte z “1989”, a że jestem totalną fanką tego krążka, to musicie mi wybaczyć drobny brak obiektywizmu.
Taylor Swift to artystka, której chce się słuchać i ślepo dawać kolejną szansę. Pomimo że ten album nie zostanie moim ulubionym i zdecydowanie nie przebił swojego poprzednika “Midnights”, to wiem, że i tak z przyjemnością będę go słuchała, czy to przy wieczorowym relaksie, czy podczas jazdy samochodem w ciepły letni dzień.
“The Eras Tour” nadchodzi wielkimi krokami, a ten krążek zdecydowanie namieszał w rozdaniu utworów. Jak będzie wyglądała setlista? Czy artystka wprowadzi totalną rewolucję, a może subtelnie wymieni te “mniej” lubiane przez publikę utwory?
Jestem pewna, że subtelne “The Tortured Poets Department” doskonale sprawdzi się na trasie i odświeży jej europejski leg.