Matematyczne zakończenie pewnej epoki – zapowiedź finału trasy Mathemathics Tour

To będzie koniec pewnej ery. Ed Sheeran powoli kończy i zamyka ostatnią trasą swoją pierwszą erę albumów matematycznych, które wydawał od 2011 roku. Plus, Multiply, Divide, Equals i Subtract już w sierpniu we Wrocławiu, ostatnia taka setlista, ostatnia okazja aby usłyszeć perełki z pierwszych pięciu albumów Brytyjczyka. Nie możecie tego przegapić!
Gdy to piszę, łezki wzruszenia napływają mi do oczu. Ed Sheeran jest artystą z którym jestem związana muzycznie chyba najmocniej i najdłużej. Drugim takim nazwiskiem jest Taylor Swift, która towarzyszy mi równie długo co Ed, no, może nawet ciut dłużej. Jestem z tym rudzielcem praktycznie od samego początku i wzruszam się za każdym razem, kiedy pomyślę jak długą drogę przeszedł od zera do bycia numerem 1. Bo co by o nim nie mówić, chłopak mocno zapracował sobie na to, co obecnie ma w swoim dorobku i sukcesach. Nie był wypromowanym produktem, nie wygrał talent show, nie stał się viralem – tylko ciężko zapracował na swoje osiągnięcia. Zresztą, co ja się będę tutaj rozwodzić, jeśli chcecie poznać jego historię, jego oczami – wszystko znajdziecie w świetnej książce “A Visual Journey” (pol. “Graficzna Podróż”). Wszystkie jego starania, grania w pustych pubach, nocowanie u znajomych na kanapie, dziesiątki starań w wytwórniach… aż kliknęło. I poszło na cały świat.
Jako słuchacz polski, wyróżniam chyba trzy główne fale przypływu polskich fanów do Sheerana. Pierwszym znakiem na osi czasu jest zdecydowanie ikoniczna piosenka napisana do filmu “Hobbit: Pustkowie Smauga” czyli I See Fire. Do tej pory mam ciarki, gdy oglądam film i wchodzi na napisach ten majstersztyk. Piosenka napisana w 30 minut, stała się hitem i przyczyniła się do pierwszego większego przypływu polskich fanów, a w radiu nie dało się nie trafić na ten przebój. Drugą ważną chwilą, myślę, że jeszcze większą niż smoczy hit było Thinking Out Loud. No kto z nas nie zna tej piosenki? W 2014 roku nie dało się od niej uwolnić! A do tego pokaz tanecznych umiejętności w teledysku – do dzisiaj pamiętam ten zachwyt, kiedy na żywo oglądałam premierę i razem ze znajomymi nie mogliśmy wyjść z podziwu. Miłosna piosenka przyciągnęła do Eda tak duże grono fanów, że aż zaowocowało to pierwszym koncertem w Polsce – pierwszym i ostatnim tak “kameralnym” bo na kilkutysięcznym warszawskim Torwarze. A potem… a potem przerwa i powrót z jeszcze większym i jeszcze bardziej rozbijającym bank Shape Of You. To był prawdziwy szał. Do dzisiaj myślę, że ludzie dzielą się tylko na dwie grupy – tych którzy lubią tą piosenkę i tych, którym absolutnie wychodzi ona bokiem. Ale paradoksalnie, na koncertach jest utworem jednym z najbardziej wyczekiwanych i najgłośniej okraszonym krzykami.
Album Divide był prawdziwym przełomem w karierze Sheerana. Jak dotąd mógł pozwolić sobie na wyprzedawanie klubów, aren i dużych hal koncertowych. Jednak to, co stało się za sprawą niebieskiego albumu i jego kolejnych i kolejnych hitów sprawiło, że Sheeran praktycznie od 2018 roku nie schodzi już ze scen stadionowych na całym świecie! Owszem, pojawiają się pojedyncze małe epizody, takie jak rocznicowe koncerty czy mała kameralna trasa albumu “przy okazji” Autumn Variations. Ale nie uświadczycie już normalnego koncertu Eda na małej hali (smutek).
Ed postanowił iść o krok dalej i w 2022 roku ruszył z formułą stadionową z okrągłą sceną 360 stopni. Na początku gdy to zobaczyłam (przy okazji kolejnego koncertu w Polsce), nie byłam w stanie sobie wyobrazić – jak to będzie wyglądać? Gdzie tu stanąć, jak się ustawić, czy ja go zobaczę, jak duża będzie scena? Okazało się, że formuła okrągłej sceny na środku stadionu sprawdziła i nadal sprawdza się świetnie, a sam Ed czuje się w tym równie dobrze, bo scena kręci się w kółko, a on po prostu… biega sobie i gra na gitarze. Dołączył do niego też zespół – to druga rzecz, o którą miałam obawy. Jako wieloletnia fanka, zawsze zagorzale go broniłam, że on jest tak świetny solo, one-man show, tylko on i looper, a potrafi rozkochać cały stadion i nagle… zespół?! Ale po co? Okazało się, że ta formuła równie dobrze (ale nie nachalnie) uzupełnia show stadionowe, a w setliście nadal pozostaje kilka piosenek, które Ed gra sam jeden jedyny, dzięki czemu, trzyma się korzeni.
Mathemathics Tour to będzie piękne domknięcie epki pięciu albumów (plus dwa, jeśli liczyć No 6. Collaborations Project i Autumn Variations). To ostatnia szansa, żeby usłyszeć niektóre piosenki na żywo zanim zastąpią je nowe hity z albumu Play i tych nadchodzących w kolejnych latach. Trochę mam smutek, bo nie wiem, które perełki zostaną, a które znikną, które hity będę pewniakiem, a które przepadną? Mam tylko jedno życzenie – aby You Need Me I Don’t Need You było grane do końca świata i jeden dzień dłużej, bo uwielbiam patrzeć na zaskoczone twarze ludzi, którzy jej nie znają i nagle… wchodzi taki BANGER, który absolutnie rozwala system. Nie wyobrażam sobie chyba koncertu Eda bez tego utworu. Serio, jestem w stanie oddać nawet Bloodstream (serce płacze) czy Shivers (proszę nie). Do sedna – jeśli kochacie Eda, albo po prostu – lubicie jego piosenki i chcecie poznać go bliżej – musicie być we Wrocławiu w sierpniu. To dwie ostatnie okazje, a gwarantuje Wam, że nawet jak znacie dwa czy trzy największe hity, to całość koncertu tak Was zahipnotyzuje, że wyjdziecie ze stadionu oniemiali i dobrze wybawieni. Do zobaczenia!
Szczegóły i link do biletów w wydarzeniach na Facebooku:
15 sierpnia 2025 – bilety dostępne!
16 sierpnia 2025 – wyprzedane 🙁
