NewsroomWywiady

Zalia w wywiadzie z WLKM.pl “Najlepszą receptą na udany debiut jest życie w pełni muzyką”

Fot. Materiały Prasowe

Fot. Materiały Prasowe

Tuż przed rozpoczęciem pierwszej klubowej trasy Zali, miałyśmy okazję spotkać się wirtualnie i porozmawiać o trwających wtedy przygotowaniach, a także wrócić do debiutanckiego albumu “Kocham i tęsknię”, który będzie miał okazję wybrzmieć podczas tej biletowanej trasy, w naprawdę wyjątkowych okolicznościach. To kolejna rozmowa z serii: miłych pogawędek przy kawce lub herbatce, które są w stanie zabrać Was za kulisy świata artysty i spojrzeć na pewne kwestie jego oczami. Oczywiście podczas naszej rozmowy nie obyło się bez ujawnienia kilku sekretów, czy to na temat obecnie trwającej trasy, czy też odnośnie planów na nową twórczość.

Sara Migaj: Odnoszę wrażenie, że Twoja działalność artystyczna jako Zalia, to doskonały przepis na sukces. Będąc na Twoim koncercie podczas Edison Festival zauważyłam, nie tylko ja, ale wszyscy dookoła mnie chcieli więcej i więcej Twojej muzyki, to było wprost zdumiewające – totalnie oczarowałaś publiczność. Kolejnym sukcesem – oprócz występów na czołowych polskich festiwalach –  jest bez wątpienia wyróżnienie Twojej twórczości przez Spotify Equal. To wszystko daje piękny i zgrabny obrazek Twojego debiutu, a na usta aż cisną się słowa: jaka jest według Ciebie recepta na udany debiut? 

Zalia: To niesamowite, ale mam wrażenie, że na chorobę niedoceniania siebie w taki sposób, w jaki doceniają Cię inni, chorują wszyscy ludzie na świecie i ja jestem jedną z tych osób, która nie widzi swoich sukcesów. Cieszę się absolutnie ze wszystkich rzeczy, które się wydarzyły i bardzo doceniam świat oraz to, w jaki sposób wszystko się ułożyło, aczkolwiek nie widzę w sobie takiego dużego sukcesu. Może to kwestia ambicji, pragnienia więcej i tego, że żyjemy w kapitalizmie, czyli bezustannie idziemy po więcej i chcemy wszystkiego mocniej, bardziej. Mimo wszystko miło mi, że to mówisz, jest to dla mnie naprawdę ogromny komplement i bardzo się cieszę, że doceniona została moja koncepcja i że Tobie również ona się spodobała. 

Wracając do Twojego pytania – myślę, że najlepszą receptą na udany debiut jest życie w pełni muzyką. Mam przez to na myśli robienie jak najwięcej rzeczy, które się podobają, wchodzenie w projekty, celebrowanie czasu z ludźmi, poznawanie nowych osób.

Jestem absolutnie spoza rodziny muzycznej, więc wszystkich ludzi z branży poznawałam przez wchodzenie w projekty, pojawianie się na różnych wydarzeniach muzycznych albo przez kolaboracje. Myślę, że przede wszystkim ważną rzeczą w tym całym muzycznym świecie jest to, żeby być sobą. Przede wszystkim być sobą. Fałsz się bardzo łatwo czyta, dlatego nie można bać się bycia sobą i nie polecam też na siłę szukać oryginalności, lepiej naprawdę uwierzyć w to, że jako indywidualne jednostki, jesteśmy po prostu unikatowi – to jest rzecz, którą się kieruję.

Uważam, że nie warto porównywać się z innymi, a co więcej, wychodzę z założenia, że należy życzyć wszystkim dobrze. Jakkolwiek czasami jest to trudne, żeby się nie porównywać, albo żeby nie być zazdrosnym, ale warto trzymać za innych kciuki, być życzliwym dla siebie nawzajem, okazywać wsparcie, bo ta branża jest trudna sama w sobie. Wierzę w to, że energia, jaką dajesz, powraca jak bumerang. Życie wielokrotnie mi udowodniło, że właśnie taka postawa i to, że staram się być życzliwa, odbija się dobrym echem. Ludzie potem pozytywnie Cię kojarzą, chcą z Tobą pracować, polecają Cię dalej i dobrze się o Tobie wypowiadają. 

Moja kolejna rada to nie bać się popełniać błędów. Przede wszystkim – próbować siebie w różnych rzeczach, nawet w tych, które nie do końca się czuje, ale warto pozwolić sobie poznać siebie jako muzyka, czy też docelowo jako artystę, żeby potem móc stwierdzić, co lubisz, czego nie lubisz, co chcesz kontynuować, a co totalnie odpuszczasz. W tym biznesie jest miejsce dla każdego i to nie jest tak, że ktoś zajmuje Twoje miejsce, bo każdy robi inną muzykę, każdy jest inny, każdy ma inny głos. 

Świetne jest to, co powiedziałaś o byciu sobą i nieszukaniu na siłę oryginalności. Obserwuję branżę muzyczną co najmniej od 10 lat – właśnie w tym roku nasz portal obchodzi swoje okrągłe urodziny – i przyznam szczerze, że było wielu takich artystów, którym mocno kibicowałam, czekałam na trasy klubowe, ale to nigdy się nie wydarzyło. I teraz pojawiasz się Ty i robisz wszystko to, co innym przychodzi latami, albo wcale – wydajesz debiutancką płytę, grasz na festiwalach, a później ogłaszasz klubowe koncerty. Wielu genialnych artystów nie zrobiło tego kroku do przodu – raczej zatrzymali się na różnych festynach miejskich, pozostając w pewnej “strefie komfortu”. Jak Ty się czujesz w związku z tym, co się u Ciebie dzieje, w tak szybkim tempie? I przede wszystkim – jakich niespodzianek możemy się spodziewać na trasie?

Dużo osób w branży boi się koncertów klubowych, bo to jak skok na głęboką wodę. Wszystkie te festyny i tego typu rzeczy, to jest bardzo dobrze płatna praca, na dodatek na tego typu wydarzenia przychodzi spora publiczność. Sama mam na swoim koncie trochę takich imprez, niedużo wprawdzie, bo rzeczywiście skupiliśmy się na graniu festiwalowym, z czego bardzo się cieszę, bo uwielbiam festiwale i sama na nie jeżdżę, więc tym bardziej jestem szczęśliwa, że teraz mogę na nich grać, ale myślę, że dużo osób nie tyle, co boi się wyjść z tej strefy komfortu, tylko jest w takim miejscu, w którym wie, że przyjmując pewne zlecenia, może zarobić naprawdę fajne pieniądze i na dodatek na te koncerty na pewno przyjdą ludzie. Pewnie w jakimś stopniu to jest uniknięcie skoku na głęboką wodę ze względu na strach, bo decydując się na trasy klubowe, decydujesz się też na inny zarobek, a z drugiej strony jest to też większa odpowiedzialność, bo sam musisz to wszystko zorganizować.


Bilety na trasę koncertową kupisz tutaj

Masz absolutnie rację – wydarzenia miejskie, to inna skala zarobku, ale wciąż, czy trasy klubowe nie smakuję inaczej? Czy nie warto zaryzykować, spróbować tego świata i grania muzyki bardziej kameralnie i dla wiernych słuchaczy?

Mam dokładnie takie odczucie i dlatego bardzo chcę tego spróbować na własnej skórze, co prawda stresuję się tym absolutnie, bo chciałabym, żeby to wypadło jak najlepiej. W końcu mówimy o graniu mojej płyty, a to moje pierwsze dziecko, więc bardzo się tym stresuje, ale też jestem mocno podekscytowana i staram się przemienić ten strach w przede wszystkim ekscytację. Zależy mi na tym, by wszystko wyszło fajnie, chciałabym na pewno przekazać masę pozytywnej energii, bo wspólnie z chłopakami uwielbiamy poskakać na scenie i potańczyć, więc myślę, że będzie na to dużo przestrzeni. Dodatkowo zagramy fajne covery, a w ich wybór zaangażowałam moich słuchaczy na Instagramie. Chciałam, żeby polecieli mi jakieś tytuły, które chcieliby usłyszeć na żywo. 

Kolejną niespodzianką na trasie będzie unikatowy mercz oraz meet & greet. Cieszę się, że w końcu zobaczę się ze słuchaczami i wreszcie będziemy mogli pogadać, zbić piątkę, zrobić zdjęcie, złapać trochę kontaktu. To bardzo wartościowe i pozwala poznać swoje grono słuchaczy. 

Wspomniałaś o graniu na żywo coverów, więc muszę spytać – czy udało Ci się spośród wiadomości od fanów wybrać utwór, który zagrasz podczas trasy?

Nie będę zdradzać konkretnie jakie są to utwory, ale bardzo lubię zespół The Neighborhood i chcielibyśmy zagrać coś z ich repertuaru. 

A jakiego utworu ze swojego debiutanckiego albumu “Kocham i tęsknię” najbardziej nie możesz się doczekać, by zagrać go na żywo?

Nie mogę się doczekać zagrania “Grawitacji”. Myślę, że to wnika z tego, że nigdy wcześniej nie grałam jej na żywo, to samo dotyczy “Zaraz Wracam” i “Przestrzeni”, to są takie numery, których po prostu nie mogę się doczekać, żeby je zagrać. Sama się niecierpliwie, by usłyszeć, jak te utwory będą brzmiały i jak ludzie je odbiorą na koncertach, więc myślę, że to są takie moje faworyty.

Zostańmy na moment przy Twoim debiutanckim albumie. Na swoim Instagramie pięknie napisałaś, że tworzenie “Kocham i tęsknię” było procesem poszukiwania siebie. Czy udało Ci się finalnie zdefiniować kim tak naprawdę jest Zalia i w jakim kierunku zmierzasz?

Na ten moment tak, ale myślę, że w całym życiu chodzi o to, żeby nieustannie odkrywać siebie na nowo i żeby nie przestawać się rozwijać. Szukam siebie chyba każdego dnia – poznając nowych ludzi, zyskując nowe doświadczenia, mając nowe przemyślenia. Ta podróż uczy mnie tego, kim jestem, dokąd zmierzam, czego szukam i czego oczekuję zarówno od życia, jak i od przyjaźni, czy ogólnie relacji z ludźmi. Album “Kocham i tęsknię” absolutnie jest dla mnie jednym z tych doświadczeń poznania siebie, swojego stylu muzycznego, odnalezienia jakiejś inspiracji, odkrycia tego, co lubię w muzyce. To jest jeden z punktów, który podsumował jakiś etap mojego życia, bo teksty, które znajdują się na płycie, są bardzo związane z moim życiem prywatnym, więc traktuję ten krążek jako pamiętnik z danego okresu mojego życia. Absolutnie się nie zatrzymuję i myślę, że to już odpowiedni czas, by rozpocząć kolejny etap w moim życiu. Cały czas się zmieniam i właśnie to najbardziej lubię w życiu.

Czy spośród kartek tego muzycznego pamiętnika jesteś w stanie wskazać jeden, konkretny utwór, który pozwoli słuchaczom poznać Cię bliżej?

Ciężko wskazać konkretny utwór, bo tak naprawdę cały album mocno ze mną rezonuje, ale myślę, że w tym momencie bardzo utożsamiam się z “Zaraz wracam”. Jest to utwór o szukaniu siebie na nowo, odkrywaniu tego, gdzie chcesz być, czy jaki chcesz być. 

A jakie masz aktualnie największe muzyczne marzenia?

Jestem osobą, która nie lubi mówić o marzeniach, bo stresuje mnie to, że jak już wypowiem je na głos, to na pewno się nie spełnią albo że ktoś będzie mi źle życzył, więc ja te marzenia chowam głęboko do zamkniętego na cztery spusty pudełeczka i dopiero jak się spełnią, to otwarcie mówię, że coś było moim duży marzeniem.

To, co mogę zdradzić, to fakt, że chciałabym się cały czas rozwijać. Może to nie jest marzenie, ale na pewno jest to mój cel. Życie podrzuca mi wiele fajnych okazji i czasem nie zdaję sobie nawet sprawy z tego, że coś mogło być moim marzeniem, a jak już się to wydarzy, to myślę sobie, “Boże, to jest dosłownym urzeczywistnieniem tego, co chciałam, żeby się stało”.


Tutaj możesz kupić album “Kocham i tęsknię”

W takim razie pozwól, że obrócę kota ogonem i spytam: z czego jesteś najbardziej dumna, gdy myślisz o ostatnich miesiącach, może spełniło się coś, co było Twoim marzeniem?

Wydanie płyty jest zdecydowanie na podium moich spełnionych marzeń. Trzymanie swojego krążka w ręku, to niesamowite uczucie. 

Kolejne spełnione marzenie to występ z zespołem BadBadNotGood. Pamiętam, jak byłam na warsztatach jazzowych w Chodzieży, to było około 3 lata temu, i podczas prób wykonałam wtedy ze swoim ówczesnym zespołem, który stworzyliśmy na szybko, piosenkę z repertuaru BadBadNotGood, to był moment totalnego zajarania się ich twórczością. Po powrocie z obozu myślałam sobie wow, super byłoby kiedyś z nimi zaśpiewać. Trzy lata później wystąpiłam z BadBadNotGood na Open’erze. To pokazuje, że naprawdę wiele rzeczy jest możliwych i gdyby ktoś kiedyś mnie spytał, czy to się wydarzy, to założyłabym się o wszelkie pieniądze świata, że absolutnie nie, a teraz już wiem, że marzenia się spełniają i to mi pokazało, że muzyka absolutnie nie ma barier.

To, co powiedziałaś, jest bardzo motywujące i jest genialnym motywatorem dla młodych ludzi startujących w branży – żeby sięgać po marzenia i być odważnym. 

Na początku swojej wypowiedzi wspomniałaś o tym niesamowitym uczuciu, jakim jest trzymanie własnej płyty w rękach. Jak Ty, jako artystka, czujesz się, gdy widzisz, że słuchacze nie tylko streamują Twoją muzykę, ale także sięgają po fizyczny krążek? 

Przede wszystkim mam do tych osób bardzo dużo ciepła. Do każdego mam absolutnie maksymalny szacunek, ale wspieranie mnie w postaci kupowania mojej płyty dodaje mi skrzydeł i mam do tych osób ogrom wdzięczności, myślę, że jest to najlepsze określenie. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że pomimo tego, że można posłuchać płyty na Spotify, to ktoś wykazał dodatkowy wysiłek i sięgnął po krążek w wersji fizycznej, tym samym doceniając jego całokształt. Zrobiliśmy piękną oprawę graficzną książeczki, w której są zdjęcia, do całości dołączony jest też plakat i to wszystko się ze sobą łączy, więc to, że ktoś wykazał te dodatkową chęć poznania mnie jeszcze bardziej i wsparcia mojej muzyki jest super, bardzo to doceniam.

Bardzo się cieszę, że podkreśliłaś to, że płyta, to nie tylko warstwa muzyczna, ale też cała oprawa graficzna i różne dodatki, które tak naprawdę dodają temu wszystkiemu charakteru, o czym warto pamiętać. A jaka jest osobiście Twoja ulubiona płyta wszech czasów?

To bardzo trudne pytanie. Słucham różnych płyt, ale myślę, że ze względu na sentyment wymienię trzy. 

Moja obecnie ulubiona płyta to krążek, który kupiłam na koncercie jednego z moich ulubionych zespołów – Men I Trust – i kupiłam tę płytę właśnie dlatego, że chciałam doznać całego doświadczenia tej płyty. Chciałam wesprzeć zespół po koncercie, który był świetny i to była płyta Oncle Jazz. Ona leci u mnie cały czas w samochodzie, dosłownie cały czas – myślę, że na ten moment jest to mój numer jeden. Płyta, która mi się nigdy nie znudziła i której cały czas słucham to The English Riviera – Metronomy, słucham jej od 2013 roku non-stop, więc będzie to już 10 lat, bo zaczęłam jej słuchać w gimnazjum. Kolejna płyta to krążek, do którego mam wyjątkowy sentyment, bo kojarzy mi się z bardzo ciekawym, burzliwym okresem w moim życiu, ale też, z tym że dostałam tę płytę na koncercie zespołu, którego byłam absolutną fanką i wokalista rozdawał te płyty, mowa o Mystère zespołu La Femme.

Wspomniałaś wcześniej o tym, że powoli kończysz erę “Kocham i tęsknię”, pomimo że niebawem wyruszasz w trasę promującą krążek. Muszę więc spytać – co się aktualnie u Ciebie dzieje? Czy możesz nam zdradzić, czym się aktualnie zajmujesz, czego możemy się spodziewać?

Na ten moment przede wszystkim się inspiruję. Słucham dużo nowej muzyki, staram się poznawać jak najwięcej nowych brzmień, których wcześniej nie słuchałam. To nie jest jeszcze stricte praca nad albumem. Rzeczywiście siedzę w studiu, ale bardziej w celu przymierzania się do nowych rzeczy. Era “Kocham i tęsknie” jeszcze się nie kończy, bo czeka nas trasa, sezon letni i masa koncertów, ale chcę się rozwijać i dać sobie czas na inspirowanie się i na znalezienie kierunku, w jakim pójdę z drugim krążkiem.

W takim razie życzę Ci owocnej pracy twórczej, wspaniałej trasy koncertowej i żebyś potrafiła docenić swoje dokonania muzyczne i spojrzeć na siebie tak, jak widzą Cię inni. Totalnie oczarowałaś mnie podczas Edison Festival i od kilku miesięcy planowałam tę rozmowę, bo jesteś dla mnie intrygującą debiutantką. Trzymam kciuki za wszystko, co masz zaplanowane. 

Bardzo mi miło i mam nadzieję do zobaczenia na trasie, bo myślę, że będzie świetnie, pięknie i wyjątkowo. Jeśli uda Ci się wpaść, to naprawdę zapraszam, bo myślę, że nie powtórzymy takich koncertów, pod względem zaplanowanej scenografii, klimatu, tego, co chcemy zagrać, jak chcemy zagrać, to będzie naprawdę jedyne w swoim rodzaju. Wszystko to, co powiedziałaś, jest dla mnie cegiełką do tego, żeby dalej pracować i cały czas iść do przodu.

Jeszcze nie uciekaj! Przeczytaj recenzję albumu “Kocham i tęsknię”

TagiZalia