WLKM.pl w rozmowie z Natalią Grosiak z zespołu Mikromusic: “Streaming to krok w dobrą stronę, ponieważ streaming eliminuje piractwo”
Zespół Mikromusic z powodzeniem koncertuje po całej Polsce, promując ostatnimi występami swój najnowszy album “Tak mi się nie chce”. Minione koncerty to poza popisami progresu, jaki nastąpił w muzyce grupy, głośny odzew publiczności na przebojowy materiał, który artyści wydali samodzielnie – bez pomocy wytwórni, a z udziałem swoich fanów. Tuż po poznańskim koncercie w CK Zamek, zadaliśmy kilka pytań wokalistce, kompozytorce muzyki i autorce tekstów wrocławskiej formacji – Natalii Grosiak.
Co robi się z pokoncertową energią? Podpisywanie płyt to jest jej pozyskiwanie czy wydawanie?
Podpisywanie płyt to jest jeszcze wydawanie energii. Kiedy schodzę ze sceny to jestem bardzo wyeksploatowana emocjonalnie i fizycznie. Spotkanie z fanami to jest pociągnięcie energii czujności, bo trzeba być przygotowanym do spotkania i jeszcze przez chwilę pozostać na chodzie.
Jakie to uczucie kiedy ktoś prosi Cię o podpis na Twojej płycie?
To bardzo miłe uczucie. Bardzo doceniam to, że ludzie jeszcze kupują płyty.
Tworząc albumy Mikromusic przyjmujecie sobie koncept, żeby dając słuchaczowi nowy materiał to zawsze było coś oryginalnego w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami?
My myślimy piosenkami, ponieważ nigdy nie wiemy jak będzie wyglądać płyta, póki nie będziemy mieć piosenek. Piosenki zawsze wychodzą ode mnie – zarówno teksty jak i kompozycje, które tworzę na gitarze, ewentualnie na moim domowym klawiszu. Dopiero potem następuje proces szukania pomysłów aranżacyjnych do tego, co dostają ode mnie chłopcy. Na początku nie ma żadnej koncepcji. To, co wydarzy się z mojej strony, rzutuje na dalszą część koncepcji płyty.
Proces twórczy nie zawsze jest łatwy. Przyznałaś, że stworzenie piosenki “Na krzywy ryj” z Waszego najnowszego albumu, zajęło Ci sporo czasu ponieważ nie byłaś pewna, jakimi słowami oddać to, co chcesz w niej przekazać.
Melodię do tego utworu miałam stworzoną już bardzo dawno przed napisaniem do niej tekstu. Wiedziałam, że będzie to piosenka o szczęściu. O tym, że tak na prawdę mamy wszystko, co nam do szczęścia potrzebne, ale nie zawsze to zauważamy, albo nie zawsze mamy umiejętności do tego, żeby to docenić. W tym właśnie przypadku śpiewam o umiejętnościach czekania, odpuszczania i przebaczania – bardzo ważnych umiejętnościach w moim życiu, które stwarzają mi warunki do tego, żebym mogła wszystko zauważać.
Całemu wydawnictwu “Tak mi się nie chce” przyznano nominację w kategorii najlepszy album alternatywny 2017 roku, w ramach tegorocznej edycji konkursu Fryderyków. Jak bardzo to dla Ciebie znaczące wyróżnienie, biorąc pod uwagę wszystkie te momenty, kiedy czujesz, że Twoja praca jest doceniana?
Zestawianie Fryderyków z docenieniem może być mylne. Przede wszystkim powinni docenić nas nasi słuchacze, którzy kupują płyty i przychodzą na koncerty. Fryderyki to bardziej nagroda branżowa, czyli głosują na tę nagrodę nie nasi słuchacze czy fani, tylko ludzie z branży. Branża rządzi się swoimi prawami. Duży udział w wyborze mają też wytwórnie. Dlatego też, niekoniecznie decyzje branżowe muszą pokrywać się z tym, co ludzie i nasi słuchacze sobie myślą. Bardzo się cieszę, że branża nas wreszcie zauważyła, bo to znaczy, że rzeczywiście już zaistnieliśmy i udało nam się przebić przez gąszcze nierozpoznawalności. Wreszcie weszliśmy sobie na ścieżkę, na której płyta rzeczywiście się sprzedaje, koncerty się wyprzedają, a my robimy to, co lubimy i nie mamy w tym momencie z tym żadnych trudności ani problemów. Jest super.
Jaki jest Twój ulubiony feedback do słuchaczy?
Przede wszystkim, cieszę się, że nasza muzyka i moje teksty działają na ludzi i ich emocje. Bardzo często dowiaduję się, że nasza twórczość towarzyszyła ludziom w bardzo ważnych momentach ich życia. To jest totalnie wzruszające i to daje mi poczucie, że to co robię – w pierwszym momencie robię to dla samej siebie, bo proces tworzenia to jest proces wyrzucania z siebie różnych osobistych rzeczy, spostrzeżeń i własnej wizji – ma sens. Okazuje się, że piosenka, którą z siebie wyplułam idzie dalej – ona odpępowia się ode mnie i czyni różne rzeczy, o których ja nie mam pojęcia. To jest niesamowite. Dostaję informacje, że jeden utwór towarzyszył poczęciu dziecka, drugi utwór towarzyszył temu, że ludzie się poznali, a później pokochali i pobrali. Dostałam też takie informacje, że niektórym ludziom nasze piosenki po prostu ratowały życie, bo ci ludzie widzieli w nich jakąś nadzieję, dlatego że one przekonywały ich w tym, że oni mają rację w swoich uczuciach i powinni pozostać im wierni. Więc to jest mój ulubiony feedback.
W związku z tym, że Wasze piosenki są coraz bardziej popularne, zdarzyło Wam się, że jako zespół musieliście podejmować kroki prawne, by chronić swojej muzyki?
Na szczęście, nie zdarzyła nam się taka sytuacja.
A musieliście już chronić swojej wrażliwości, na przykład przed ludźmi z branży?
Tak. Mieliśmy cięższe czasy, kiedy gorzej traktowano nasz zespół. Dam Ci przykład. Gramy teraz koncerty z Natalią Przybysz i z Odet. Odet jest debiutantką. Kiedy mieliśmy koncert w Palladium dostaliśmy swoją garderobę, Natalia Przybysz dostała swoją garderobę, a zespół Odet został wciśnięty w pokój z cateringiem – z sosami, rybami i innymi śmierdzącymi rzeczami. Organizator potraktował debiutantkę, która nie nagrywa jeszcze płyty, gorzej. Wszyscy byli oburzeni tą sytuacją, że ktoś traktuje któryś muzyków gorzej ponieważ są mniej znani, więc grupa Odet dostała później należytą garderobę. Takie sytuacje zdarzają się w naszej branży. Pamiętam czasy, kiedy Mikromusic było tak samo traktowane i było mi z tego powodu bardzo smutno. To była walka o obronę naszej wrażliwości. Pamiętam dokładnie różne momenty, w których ktoś pokazywał Mikromusic swoją postawą, że nie jesteśmy mile widziani, albo jesteśmy gorszym zespołem.
Ktoś próbował też wtedy wpływać na Waszą twórczość?
Na szczęście nie. Od samego początku jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy. Nikt nie wtrącał się w naszą muzykę. Dzięki temu, ja na Mikromusic nauczyłam się pisania piosenek, bo im odchodzimy dalej od dzisiaj i dochodzimy do naszych pierwszych płyt, to zauważamy, że to nie są płyty z piosenkami, które można zagrać na gitarze przy ognisku. Dużo rozmawiam o piosenkach z resztą zespołu i doszłam do wniosku, że to, co najbardziej lubię w tym, co robię, to jest właśnie piosenka. A piosenka jest najlepsza wtedy, kiedy można wziąć gitarę i wykonać ją przy ognisku. To znaczy, że ona ma wtedy siłę. Nauczyłam się pisać takie piosenki. To zajęło mi trochę lat.
Kliknij tutaj i kup album Tak Mi Się Nie Chce z legalnego źródła
Miewasz poczucie, że cały czas przesuwasz swoją wrażliwość muzyczną na nowe gatunki czy zjawiska w muzyce?
Jestem osobą, która wbrew pozoru mało słucha muzyki. Może dlatego, że nie mam na to czasu, bo oprócz tego, że ciągnę Mikromusic, które niewątpliwie jest moim dziełem i wynikiem mojej bardzo ciężkiej pracy, to jeszcze po prostu jestem żoną i matką. Nie mam czasu na to, żeby wypakować sobie płytę, usiąść w fotelu i posłuchać muzyki. Przesłuchuję płyt moich kolegów czy koleżanek w ich samochodach. Czasami też grzebię sobie na Deezerze albo na Spotify i wynajduję jakieś nowe rzeczy, co bardzo mnie cieszy. Ale moja wrażliwość cały czas jest budowana na tym samym. W sumie to chyba na nicości. Na pewno bardzo ukształtowały mnie płyty z czasów liceum. Massive Attack, Björk, Alice in Chains, Depeche Mode, Talk Talk.
Wspominałaś o streamingu, który niewątpliwie jest znakiem naszych czasów. Co uważasz o tej formie słuchania muzyki?
Wydaje mi się, że streaming to krok w dobrą stronę, ponieważ streaming eliminuje piractwo – ludziom nie chce się już ściągać mp3 i lokować plików w swoich telefonach czy komputerach. Słuchacze przenoszą odtwarzanie muzyki właśnie na streamingi. Portale streamingowe, mimo wszystko, płacą artystom, więc to w jakiś sposób zaczyna się jakoś wreszcie układać.
Zauważyłaś jeszcze jakiś inny znak czasu odnośnie Twojej relacji z muzyką czy odbiorcami?
Tak. To są czasy portali społecznościowych i dzięki temu słuchacze, jak nigdy wcześniej, mają możliwość bezpośredniego kontaktu z artystą. Kiedyś artysta był dostępny tylko przez managera. Nie było możliwości, żeby dostać do niego maila czy numer telefonu. A teraz wchodzisz sobie na Instagrama czy Facebooka artysty, piszesz do niego bezpośrednią wiadomość i możesz nawet dostać odpowiedź. Możesz też zbluzgać kogoś i zhejtować. To również jest znakiem naszych czasów.
Co jest najtrudniejsze w wydawaniu płyty w taki sposób, w jaki zrobiliście to Wy – bez wytwórni, przy pomocy akcji crowdfundingowej?
Zbieranie pieniędzy jest bardzo trudne. Nie my muzycy powinniśmy się tym zajmować, ale w momencie kiedy podjęłam tę decyzję, że będziemy robili ten album sami, to byliśmy bez pieniędzy. Odbyłam wtedy parę rozmów o pieniądzach z potencjalnym sponsorami, po których czułam się bardzo źle. To jest bardzo ujmujące zajęcie. Postawiłam na fanów, chociaż to nie była dobra pora na zbieranie pieniędzy, ponieważ w czerwcu i w lipcu Internet trochę siada, a wraz z nim wszystkie portale społecznościowe – ludzie wyjeżdżają na wakacje, rzadziej na nie zaglądają, nie słuchają piosenek na YouTube. Ale i tak nam się udało. Już spłaciliśmy prawie wszystkie długi względem naszych fanów. W między czasie znalazł się jeden sponsor, którym na szczęście zajął się mój management. No i bardzo się cieszę, że wydaliśmy tę płytę całkiem niezależnie – oprócz tego, że mamy wpływ na to jak ona wygląda i brzmi, to należy ona do nas prawnie.
W przypadku Waszych utworów, w wielu momentach poczucie humorów słuchaczy wystawiane jest na próbę. Jakie poczucie humoru ma polska publiczność?
Polacy mają bardzo specyficzne i fajne poczcie humoru. Jesteśmy naprawdę bardzo złożonym, emocjonalnym narodem, ale nie można nam odmówić dużego, bardzo osobliwego poczucia humoru. To tak jak z “Seksmisją”, która jest bardzo trudna do przetłumaczenia za granicą. Nasz polski humor jest naprawdę bardzo fajny. Ja nauczyłam się go od Tymona Tymańskiego – chociaż on jest bardzo dosadny i mniej delikatny w swoim poczuciu humoru. Na co dzień gram z chłopakami z Mikromusic, z którymi bardzo dużo się śmiejemy – w naszej podróży w busie jest bardzo wesoło. Więc ten śmiech i żarty towarzyszą mojemu życiu, jest w nim na nie bardzo dużo miejsca – również i w moich piosenkach.
Czy album “Tak mi się nie chce” to ten, w przypadku, którego widzicie największy jak dotychczas odzew na Waszą muzykę?
Feedback dotyczący tego albumu jest namacalny jeśli chodzi o ilość ludzi na koncertach, które się wyprzedają. Płyta się ładnie sprzedaje, co oznacza, że ludzie kupują to, co stworzyliśmy. Zauważamy też ogromną oglądalność naszych klipów na YouTube. To wszystko jest namacalne i do namierzenia, więc my to po prostu widzimy.
Wywiad przeprowadził: Bartosz Grześkowiak
– KONKURS –
Wspólnie z zespołem specjalnie dla naszych czytelników przygotowaliśmy konkurs, w którym możecie wygrać jeden z dwóch autografów Mikromusic.
Zasady
- Polub Wspieramy Legalne Kupowanie Muzyki na Facebooku,
- Udostępnij publicznie wywiad (kliknij tutaj),
- Wyślij na kontakt@wlkm.pl selfie lub artystyczne zdjęcie z najnowszym albumem Mikromusic – Tak Mi Się Nie Chce wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem,
- Będzie nam miło jeśli przy okazji zaobserwujesz nas na Twitterze oraz Instagramie.
Wyniki zostaną ogłoszone 11.04.2018r – powodzenia!
konkurs zakończony