NewsroomRelacje

Relacja: Ralph Kaminski z albumem “KORA” w Toruniu

Fot. Materiały Prasowe

Ralph Kaminski to jedna z najbardziej intrygujących, nietuzinkowych i barwnych postaci na polskiej scenie muzycznej. Choć jego pierwszy album “Morze” miał premierę stosunkowo niedawno, bo w 2016 roku, teraz może się już pochwalić aż 3 albumami na swoim koncie. Przez te kilka lat pojawiło się również sporo utworów innych artystów, w których Ralph pojawił się gościnnie. Quebonafide, Kacperczyk, Patrick The Pan czy Natalia Szroeder to tylko niektóre osoby, z którymi muzyk stworzył duety. Różnorodność artystów, z którymi współpracował, idealnie obrazuje jego otwartość w stosunku do tworzenia muzyki. Jego ostatni album różni się dosyć wyraźnie od pozostałych dwóch: ”Morza” i „Młodości”. “KORA” to album z nowymi aranżacjami utworów niezwykłej artystki.

Koncerty z trasy “KORA” zapełniają całe sale zaciekawionych odbiorców. Tym razem nie było inaczej, koncert w Toruniu był wyprzedany i cała sala w CKK Jordanki była wypełniona słuchaczami, którzy z ekscytacją wyczekiwali spektaklu. Od razu po wejściu na miejsce wydarzenia moją uwagę przyciągnęła scenografia, a zwłaszcza ustawiona na środku sceny figura Matki Boskiej. Tuż przed wydarzeniem pojawił się komunikat z prośbą o nienagrywanie koncertu. Cieszę się, że coraz więcej artystów o to prosi, bo nagrywające telefony potrafią bardzo rozproszyć nie tylko występujących, ale też publiczność. 

Tak, jak na płycie, pierwszym wykonanym utworem było “Łóżko”. Podczas śpiewu mogliśmy widzieć tylko głowę artysty, która była umieszczona we wcześniej wspomnianej przeze mnie figurze. Utwór ten płynnie wprowadził wszystkich w nastrój albumu. Kolejnym zaprezentowanym utworem był “Krakowski spleen/Się ściemnia”. Ta niezwykła, oryginalna aranżacja dwóch piosenek połączonych w spójną całość jeszcze bardziej podkreśliła pomysłowość i nieszablonowość Ralpha. Był to też jeden z momentów spektaklu, który zrobił na mnie największe wrażenie. Artysta ukazał wtedy swoje przeogromne umiejętności wokalne, a jego rozbrzmiewający głos wprawił publiczność w podziw.


Kliknij tutaj i zamów album “KORA”


Kolejny utwór – „Wieje piaskiem od strony wojny” – nie należał do moich ulubionych, jednak po usłyszeniu go tamtego wieczoru, pokochałam go. “Bez Ciebie umieram” jest jednym z moich faworytów na płycie, a wersja na żywo, wywarła na mnie jeszcze większe wrażenie. W moim odczuciu mimika, gestykulacja i ruchy artysty zdecydowanie dodały nowych, zjawiskowych doświadczeń. Po tym pojawił się nieco bardziej energiczny  “Wyjątkowo zimny maj”, który na chwilę zabrał publiczność w inną przestrzeń.

Po chwili przyszedł czas na utwór, który poznałam i całym sercem pokochałam przez interpretację Ralpha – “Po prostu bądź”. Delikatne, proste i przejrzyste przesłanie, u wielu osób wywołało wzruszenie. Zupełnym przeciwieństwem okazał się utwór “Biegnij razem ze mną”. I tutaj muszę się przyznać, że nie jest to piosenka z płyty, którą słuchałam najczęściej. Absolutnie nie dlatego, że mi się nie spodobała, czasem była dla mnie po prostu zbyt dynamiczna i wprawiała mnie w pewnego rodzaju napięcie. Po spektaklu już wiem, że jest ona tak intensywna, wyrazista artystycznie i wymagająca, że to właśnie wraz z ekspresją Ralpha tworzy wspaniałe widowisko. Zupełnie się tego nie spodziewałam, ale w rezultacie był to dla mnie najlepszy moment w czasie spektaklu. Uświadomiłam sobie też wtedy, że głos artysty tak naprawdę nie ma żadnych ograniczeń, a w połączeniu z idealną dykcją, tworzy coś niewyobrażalnie pięknego.

“Jestem kobietą” kończyło spektakl i perfekcyjnie domknęło klamrę całego wydarzenia. Ralph podczas całego utworu kierował swój wzrok w jeden punkt, co w połączeniu ze śpiewanym przez niego, nadal aktualnym tekstem, wprawiało widownie w przeszycie. Artysta znany jest też ze swojego wsparcia dla osób LGBT+, podczas ostatniego wykonu na scenie przez cały utwór zsuwana była tęczowa, zniszczona flaga. Dopełniła ona i pozbawiła wszystkich wątpliwości interpretacji tej piosenki przez Ralpha i tego co chciał przekazać.

Po spektaklu wszyscy muzycy zeszli ze sceny, a publiczność wstała i podziękowała ogromnymi brawami. Artyści po chwili jednak wrócili na scenę, a Ralph wykonał jeszcze 3 utwory na bis, które nie znajdują się na płycie. Wybrzmiał “Kreon”, “Krakowski Spleen” oraz “Kocham Cię Kochanie Moje / Po To Jesteś na Świecie”. Mam nadzieję, że kiedyś również te piosenki zostaną zapisane na jakichś nośnikach, bo te interpretacje również skradły moje serce i chętnie posłuchałabym ich jeszcze wiele razy.

Dużą zasługą tego pięknego wydarzenia jest cały skład uzdolnionych muzyków, dlatego nie wyobrażam sobie tutaj o nich nie wspomnieć. Wraz z Ralphem wystąpili: Bartek Wąsik, Michał Pepol, Wawrzyniec Topa, Paweł Izdebski, Wiktoria Bialic. Precyzja, artyzm i najwyższej klasy umiejętności to pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy po ich występie. Wydobywane przez nich dźwięki niosły się przez całą salę i powodowały ciarki zachwytu. 

Tym, co również wprawiło mnie w podziw, było oświetlenie. Gra światła była niezwykle precyzyjna i grała dużą rolę w całym wydarzeniu. W niektórych momentach, ruchy świateł były tak dokładne, że wydawały mi się aż niemożliwe.

Podsumowując, ten spektakl wywołał na mnie ogromne wrażenie. Mimo że jestem już przyzwyczajona do tego, że koncerty Ralpha zawsze są przemyślane i doskonale wykonane, to jednak tutaj poprzeczka została postawiona jeszcze wyżej. 

Był to też zapewne jeden z bardziej wzruszających koncertów, który ostatnio widziałam. Jeżeli jeszcze zastanawiacie się, czy wybrać się na spektakl KORA, mogę tylko powiedzieć, że jeżeli chcecie trochę się powzruszać, przeżyć coś głębszego, to nie zastanawiajcie się i kupujcie bilety. Póki jeszcze są, bo rozchodzą się one w kosmicznie szybkim tempie, a trasa trwa tylko do kwietnia.

Karolina Szumlak