NewsroomRecenzje

Recenzja: Low Island “Life In Miniature”

Fot. Materiały Prasowe

Low Island to brytyjski kwartet pochodzący z Oxfordu, którego muzykę można określić jako połączenie żywiołowych, syntezatorowych brzmień LCD Soundsystem i Talking Heads, twórczości Glass Animals i wrażliwości Radiohead. Zespół powstał ze wspólnego wychowania na muzyce klasycznej, indie i jazzie i jest tworzony przez czterech muzyków: wokalistów oraz grających na gitarze i klawiszach Carlosa Posadę i Jamiego Jaya, który odpowiada również za instrumenty elektroniczne, grającego na basie Jacoba Lively’ego oraz perkusistę Felixa Higginbottoma. Do tej pory wspomniana czwórka wydała kilka chwalonych EP-ek, a w zeszłym roku ukazał się ich debiutancki album “If You Could Have It All Again”. 4 listopada światło dzienne ujrzał ich drugi długo grający album “Life In Miniature”.

Twórczość zespołu Low Island jest bardzo charakterystyczna. Gdy pierwszy raz się zetknęłam z ich muzyką przy okazji słuchania “If You Could Have It All Again” jakiś czas temu, moją uwagę od razu przykuła duża rytmiczność oraz wyraźnie obecne brzmienia syntezatorów. Oryginalny jest również głos wokalisty, Carlosa Posady, który, choć nie jest bardzo mocny i nie dominuje w utworach, a może właśnie przez to, idealnie wpasowuje się w muzykę i tworzy z nią zgraną całość. Utwory tej grupy muzycznej można określić jako melancholijne, ale mimo to optymistyczne i zamiast w przygnębieniu, zostawiające słuchacza w dobrym nastroju. O swojej najnowszej płycie zespół tak się wypowiada:

To album, który próbuje nadać sens wielkim momentom zmian, z których wiele zostało wywołanych lub zaostrzonych przez pandemię – odejścia z domu, utraty bliskich, zakochanie się – zmian, które same w sobie wydawały się stanowić całe życie.

Płyta jest teraz Wasza, na zawsze, amen.

Warto zaznaczyć, że płyta została wydana całkowicie niezależnie, pod własną wytwórnią zespołu, bez udziału menadżerów. Tym też Low Island się wyróżnia, że od początku pozostaje niezależny i tego broni.

Tracklistę albumu otwiera bardzo rytmiczny “Goodbye Bluefin”. Nie ma w nim wielu tekstu, a w refrenie wielokrotnie powtarza się tytułowa fraza. Z kolei w jego drugiej części powtarzane jest inne zdanie “And it filled my heart” Jest to taki spokojny utwór, który wprowadza nas w nastrój płyty. Tuż po nim, pod drugim numerem znajduje się pierwszy singiel o tytule “Can’t Forget”. Zaczyna się spokojnie, po czym po zwrotce zaskakuje nas mocne uderzenie w postaci chórków, które są jakby głośnym nuceniem. Niewątpliwie się wyróżniają, nie tylko w tej piosence, ale też ogólnie spośród chórków, które do tej pory słyszałam. Moim ulubionym utworem z “Life In Miniature” jest również wydany jako singiel “Kid Gloves”. Jest chyba najbardziej energicznym z całego albumu, napawa optymizmem i sprawia, że od razu ma się lepszy humor. Dużo pozytywnej energii słychać też w piosence “You & Me”.

Jest coś wyróżniającego w muzyce Low Island. Nie spotkałam się z taką do tej pory, a już trochę słyszałam. Wszystko tworzy taką spójną całość i bardzo przyjemnie się tego słucha. Niewątpliwie jedno z moich muzycznych odkryć tego roku. Oprócz wspomnianych dwóch singli płytę promowały też “Forever is Too Long” oraz wypuszczony jako ostatni “Robin”. Podobnie jak przy “Can’t Forget” również w “Forever is Too Long” po spokojnej zwrotce następuje wyrazisty refren, w którym także słyszalne są chórki, ale inne niż w poprzednim singlu. “Robin” moją uwagę przykuł charakterystycznym początkiem na fortepianie. Jest to piosenka o trudnych momentach pożegnań i końców, których nie chce się i nie może zaakceptować. Bardzo mi się podoba wizualizacja utworów z tej płyty. Zamiast typowych teledysków zespół nagrał ich wykonania na żywo ze specjalnie ustawionym oświetleniem, który stworzył wyjątkowy klimat dopasowany do nastroju piosenek.

Na tym krążku znajdziemy bardzo energiczne utwory takie jak wspomniane “Kid Gloves” czy “You & Me”, ale także dużo spokojniejsze jak choćby “Words Are Out Of Reach”. Opowiada on o sytuacji, kiedy ktoś chce powiedzieć drugiej osobie, jak wiele dla niej znaczy, ale brakuje mu słów, by to opisać. Innym utworem o podobnym klimacie i nastroju jest “Into The Blue”, który jest melancholijny, ale przy tej swojej melancholijności nie traci wyrazistego rytmu obecnego przez cały czas trwania piosenki. Tracklistę albumu zamyka tytułowy utwór z płyty, który jest wyjątkowy o tyle, że podkład muzyczny tworzą nie instrumenty, a chór, obecny w tle i towarzyszący głosowi wokalisty. Stanowi takie spokojne, przyjemne zamknięcie całej płyty.

Po przesłuchaniu “Life In Miniature”, ale też poprzedniego albumu Low Island If You Could Have It All Again” powiedziałabym, że twórczość tego zespołu z Oxfordu jest jak ktoś, kto od razu wydaje się znajomy czy też jak pocieszający uścisk przyjaciela. Low Island udowadnia, że nie można ich muzyki jednoznacznie zaklasyfikować i wrzucić do jednego pudełka. Tworzy on swoje własne pudełko, które przybiera różne kształty i formy.