Natalia Grosiak i Marcelina w rozmowie z WLKM.pl: „Pamiętajmy, że jesteśmy zwierzętami”
fot. Małgorzata Maszkiewicz
Trzy niebywale inspirujące artystki – Natalia Grosiak, Marcelina oraz Bovska – połączyły siły, by stworzyć nie tylko utwór, którego przyjemnie się słucha, ale przede wszystkim zabrały głos w ważnej sprawie ku budowaniu świadomości. Na temat projektu “Jestem Rzeką” mieliśmy przyjemność porozmawiać z dwoma przedstawicielkami tego singla – Natalią Grosiak oraz Marceliną.
Martyna Nowak: Dlaczego „Jestem rzeką” nazywacie pieśnią? Czemu nie po prostu piosenką czy utworem?
Natalia Grosiak: Pieśń kojarzy się z czymś podniosłym, wzniosłym i ważnym. „Jestem rzeką” właśnie taka jest.
Napisałam ją na specjalne zamówienie pisarza i szamana Roberta Rienta. Spotkaliśmy się w Szklarskiej Porębie ponad rok temu, niedługo po katastrofie Odry. Zjawiłam się na premierze filmów o artystach ze Szklarskiej, m.in. o Marcelinie. Przy wielkim stole spotkali się rzeźbiarze, malarze, muzycy…i wspomniany Rient. Powiedział mi wtedy: Natalia, rzeka potrzebuje pieśni.
Trudno jednak pisze się piosenki na zamówienie, więc pomysł położyłam „na półkę” i czekałam, co się wydarzy.
Marcelina: Faktycznie temat pieśni dla rzeki został rzucony na tym spotkaniu. Ja bardzo cenię i szanuję sprawczość Natalii w takich sytuacjach. Widziałam, że temat Odry bardzo mocno w niej siedzi, a gdy coś z nią rezonuje to szybko ma twórczy efekt. To jest taki scalający element naszej przyjaźni. Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tym projekcie.
Z tą pieśnią kojarzy mi się utwór Mikromusic „Pod Włos”, którego to bohaterem jest miasto Wrocław. Czy proces ich powstawania był podobny?
Natalia Grosiak: Proces zdecydowanie się różnił. „Jestem rzeką” to piosenka na zamówienie, zaś „Pod włos” było pisane na konkurs. Zwycięski utwór, którym może poszczycić się obecna tu Marcelina, miał być takim nieformalnym hymnem Wrocławia.
Marcelina: Piosenka nazywa się „WROCLOVE” i nawet powstała do niej choreografia, którą wytańczono na wrocławskim rynku. To było dla mnie duże wyróżnienie, bo byłam wówczas bardzo młodą artystką.
Jak czułyście się, tańcząc dla Odry? Dlaczego akurat ruch był językiem, który wybrałyście?
Grosiak: Z klipem to była śmieszna sprawa. Początkowo nie miałam pomysłu i miałyśmy po prostu filmować się w towarzystwie rzek. Pierwsze zdjęcia powstały z Marceliną i to za jej namową zrezygnowałyśmy z występu w dresach i wystylizowałyśmy się w koncertowe ciuchy. Potem wykonała swoje ruchy sceniczne dla rzeki, a ja podchwyciłam ten kierunek. Mimo że jestem osobą raczej nietańczącą, to miałam niezły ubaw.
Klip powstawał bardzo dlugo. Mnie nagrano wczesnym październikiem, a Bovską i Bele Komoszyńską nagrywaliśmy na początku grudnia. Tu warto docenić determinację Bovskiej, która nagrywała w atmosferze minus dwóch stopni Celsjusza i straszliwego wiatru. Pełen profesjonalizm, taniec, srebrne cekiny i czerwone poliki.
Marcelina: Nasze stroje sceniczne miały kontrastować z zielenią i dzikością natury. Takie wizualne aspekty są mi niezwykle bliskie i lubię się nad nimi pochylić. Sam temat tej pieśni wiąże się z postępem i pomyślałam, że warto pokazać niezmienność relacji człowieka z naturą mimo wszechobecnego postępu. To metaforycznie wydało mi się ciekawe.
Jak relacje międzyludzkie różną się od relacji człowieka z naturą?
Grosiak: Z drugą osobą jesteśmy dlatego, że chcemy, że czujemy coś do siebie i coś nas łączy. To polega też na byciu dla siebie nawzajem. Relacja z naturą jest de facto taka sama. Natura daje nam ogrom – jest naszym domem i naszym życiem. W pieśni śpiewam, że: daje nam totalną miłość.
„Jestem rzeką” jest takim małym darem dziękczynnym dla natury. Dziennikarze często pytają mnie o bycie eko, jakby to było czymś wyjątkowym i strasznie mnie to wkurza. To powinna być dla nas wszystkich oczywistość i powinniśmy być edukowani w tę stronę. Jesteśmy uzależnieni od Planety Ziemi, od czystej wody, czystego powietrza. Powinniśmy świadomie dbać o relacje z naturą.
Marcelina: Każda relacja polega na tym, że się z niej czerpie, ale też coś się daje. Bez takiego balansu najpewniej dojdzie do tragedii. Jesteśmy ludźmi, ssakami, żyjącymi na tej planecie, a przez postęp technologiczny odłączamy się od naszych instynktów i sporo tracimy.
Wierzycie w idee mniejszego zła w kontekście zarządzania środowiskiem, które nas otacza?
Grosiak: Jakikolwiek krok w stronę poprawy, choćby był mniejszym złem, coś znaczy. Jestem zwolenniczką ewolucji nie rewolucji, bo każda gwałtowaną zmiana budzi sprzeciw. Trzeba dać zmianom czas.
Marcelina: Myślę, że najskuteczniejsza jest metoda małych kroków. Zmienienie nawyków z dnia na dzień jest trudne, natomiast pracując konsekwentnie nad świadomością, łatwiej jest się przekonać do nowych rozwiązań.
Jak natura wpływa na waszą twórczość – na teksty, ekspresję, sposób śpiewania?
Grosiak: Kiedyś w mojej twórczości zasięgałam do określeń związanych z naturą, ale dzisiaj bardziej zajmują mnie relacje, relacje z innymi ludźmi, relacja ze sobą. „Jestem rzeką” jest bardzo głęboko powiązana z obecnym stanem natury, ale już nie mam potrzeby mówienia wyłącznie o tym.
Marcelina: A ja mam tak, że może nie śpiewam bezpośrednio o naturze, ale to ona pozwoliła mi się artystycznie rozwinąć. Teraz kiedy po pięciu latach przerwy nagrywam swoją płytę, widzę ogromną różnicę w postrzeganiu siebie i swojego głosu. Wiele problemów, które chciałam rozwiązywać lekcjami śpiewu i nowymi metodami ćwiczeń, okazały się być powiązane z kontaktem ze sobą i z naturą. Brzmię na tej płycie zupełnie inaczej, bo urodziłam dziecko, bo przemyślałam sobie parę spraw, bo zaśpiewałam jak zwierzę – prosto z bebechów.
Pomogła mi w tym moja guru od śpiewu Kasia, ale to nie były ćwiczenia. Raczej stopniowo odnajdywałam spokój w głowie. Nagle okazało się, że da się śpiewać z zupełnie nowego miejsca w ciele i jestem za to ogromnie wdzięczna. Zawdzięczam ten sukces naturze i zwierzęcości. Pamiętajmy, że jesteśmy zwierzętami.
Będąc wokalistką/wokalistą stajesz się instrumentem i całe twoje ciało śpiewa. Wy tego instrumentu użyczyłyście Odrze. Czy muzyka jest wdzięczniejszym językiem do poruszania tak złożonych i niewygodnych tematów jak zanieczyszczenie polskich rzek?
Marcelina: Muzyka ma wiele warstw i dociera przez to do szerszego grona odbiorców. Emocja, instrumenty, tekst – te warstwy mogą przyciągać jednostki i zatrzymywać je na dłużej. Ja większość takich trudnych emocji, zatruwających atmosferę spotkań z ludźmi, przelewałam na papier i piosenki. Takie metafory prędzej czy później trafiają na swojego odbiorcę.
Marcelino, czujesz, że udział w „Jestem rzeką” zbliżył cię do współtwórczyń pieśni?
Myślę, że to było na odwrót. Najsampierw był nam do siebie blisko i dlatego powstało coś wspólnego i bardzo intymnego. Natalia stworzyła muzykę i tekst, ale każda z nas włożyła tu dużo swojego serca. Nie jest kwestią przypadku, że Natalia wybrała akurat naszą trójkę. Ona wiedziała, że będziemy jednym głosem w sprawie.