Moje ulubione płyty: Maurin
Fot. Materiały Prasowe
Maurin to niebywale ciekawa postać w przemyśle muzycznym. Z wykształcenia muzykolog, w życiu singer-songwriter. Swoją muzykę określa jako nurkowanie do głębin oceany. Nie boi się kontrastów i chętnie po nie sięga. Postanowił opowiedzieć nam o swoich ulubionych płytach – poznajcie bliżej Maurina.
Pani Galewska – „The Best Of”
Niesamowicie charyzmatyczny i oryginalny głos Pani Galewskiej nie potrafi wyjść z mojej głowy do dnia dzisiejszego. Pani Galewska posiada wszystko to, co najbardziej cenię u artystów: nieszablonowe podejście do tworzenia, otwarty umysł, odwagę w realizowaniu szalonych pomysłów. To wszystko słychać na tej płycie. Utwory posiadają nieoczywistą formę i często eksperymentalny charakter. Z każdym kolejnym odsłuchaniem albumu można na nowo zachwycać się tymi dźwiękami i totalnie odjechaną wizją Galewskiej.
Hogni – „Two Trains”
Przenosimy się na Islandię. „Two Trains” to album koncepcyjny, z prawdziwą duszą i historią. Mroczny, tajemniczy, enigmatyczny, momentami melancholijny i eksperymentalny. Hogni odwołuje się w nim do dwóch lokomotyw – Minør i Pionér, które w latach 1913-1917 transportowały wagony wypełnione kamieniami i żwirem do islandzkiego wybrzeża podczas budowy portu Reykjavik. Te dwa metalowe giganty zapoczątkowały na Islandii nową erę. A wkrótce po zakończeniu budowy pociągi zostały odstawione na bok i już nigdy więcej nie wyjechały. Dziś stanowią jedynie relikt przeszłości i przypominają nam o przyszłości. Przy tej płycie pisałem swoją pracę magisterską. Mimo że nie jest to łatwa muzyka w odbiorze, zachęcam do zapoznania się z tym materiałem. Hogni jest dla mnie muzycznym geniuszem naszych czasów. Ta płyta pokazuje jego niesamowite umiejętności muzyczne. Jeśli lubicie takie gatunki jak electronic, modern classical, ambient, drone, industrial, future jazz, future r’n’b, to coś dla was.
CLOVES – Nightmare on Elmfield Road
Jestem zachwycony stroną produkcyjną tego albumu. W porównaniu do debiutanckiej płyty można zauważyć, że CLOVES obrała nieco inną drogę. Dała sobie czas, aby dopracować ten album w każdym możliwym szczególe. Ten album jest mocno elektroniczny i skupia uwagę na brzmieniu. Dręczona przez nocne koszmary artystka, nowym albumem chce stawić im czoła. To gęsta spirala dźwiękowa o mrocznym charakterze.
TRACES – 6HRS
To była jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie płyt ubiegłego roku. Nie zawiodłem się ani trochę. Na początku TRACES opublikował trzy utwory, a kilka miesięcy później cały album. 23-letni artysta powoli odsłaniał konceptualną płytę, która jest jego debiutanckim albumem. Toczy się w trakcie sześciogodzinnego cyklu snu, ale poza tym jest to bardzo osobisty projekt, badający zmagania z chorobami psychicznymi, gdy TRACES walczył z własnymi demonami.
Daley – „The Spectrum”
Daley dorastał przy dźwiękach muzyki Princa, Chaka Khan, Sade, Radiohead, Jill Scott i Oasis. Nic więc dziwnego, że wpływ muzyki r&b oraz soulu są silnie akcentowane w jego kompozycjach. Nierzadko możemy zaobserwować subtelne wprowadzanie elektroniki oraz elementów funku. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że miałem okazję pojawić się na jego koncercie w Polsce. Byłem jednak zdziwiony, że Daley pojawił się w naszym kraju. Wydaje mi się, że jego muzyka nie jest u nas dobrze znana. Mogę się jednak mylić i oby tak było. Ci, którzy nie znają tego artysty, to warto sięgnąć po tę płytę.