Fot. Materiały Prasowe
Legendy brytyjskiej muzyki powrócili, Blur wydał swój pierwszy album od ośmiu lat! „The Ballad of Darren”, którego premierę zaplanowano na 21 lipca, to następca „The Magic Whip” z 2015 roku, wyprodukowany przez Jamesa Forda, który ostatnio pracował z wokalistą Blur, Damonem Albarnem przy albumie Gorillaz z 2018 roku „The Now Now”. Znany jest również z pracy z takimi zespołami jak Arctic Monkeys, Foals czy Depeche Mode. Nowe dzieło legend britpopu składa się z 10 utworów, wydane zostało nakładem wytwórni Parlophone.
Ten powrót to niespodzianka dla fanów, wiadomo było, że muzycy byli ostatnio bardzo zajęci. W tym roku ukazało się już wydawnictwo Grahama Coxona, (projekt Waeve z partnerką Rose Elinor Dougall) czy pierwszy solowy album perkusisty Dave’a Rowntree – “Radio Songs”. Nie zapominajmy również o Gorillaz i tanecznym “Cracker Island”. Co więcej, basista Alex James organizuje coroczny festiwal muzyczny i kulinarny (Big Feastival). Mimo to doczekaliśmy się dziewiątego albumu Blur. ”The Ballad of Darren”, kontynuuje ich otwartość na eksperymenty muzyczne bardziej niż którykolwiek z ich ostatnich albumów.
Kim jest tytułowy Darren? Muzycy nie chcą tego ujawniać. Albarn przyznaje, że poznajemy go słuchając albumu, nie znajdziemy informacji na okładce. Otwierający „The Ballad” stylistycznie nawiązuje do ostatniego solowego albumu Damona: “The Nearer The Fountain, The More Pure The Stream Flows” z 2021 roku. Utwór jest bardzo melancholijny i spokojny, z fortepianowymi wstawkami, które łączą się z gitarą Coxona, tworząc przestrzeń dla wokalu Albarna, co tworzy ten utwór magicznym. Co tu więcej mówić, Blur powrócił! Nieco głośniej zaczyna się robić gdy usłyszymy drugiego singla z płyty: “St. Charles Square”. Zagorzali fani Blur, znali już ten utwór z tegorocznych koncertów, które muzycy zaplanowali w Europie przed premierą płyty. Brudny, głośny art-rockowy strzał, który nawiązuje do ery “Scary Monsters” Bowiego. Równie dobrze ta piosenka mogłaby się znaleźć w repertuarze takich zespołów jak Wire czy Magazine. Na uwagę zasługuje fantastyczny popis gitarowy Coxona. Pasuje doskonale jako otwieracz koncertów Blur, co potwierdzają nagrania z tegorocznych występów. Tekstowo jest to refleksja i komentarz do tego, gdzie się teraz znajdujemy, jako społeczeństwo. Kolejnym mocnym punktem jest „Barbaric”, który z pewnością dla wielu fanów będzie ulubionym utworem z tej płyty. Czuć tutaj echa lat’ 90, kiedy Blur nagrywał swoje największe przeboje. Słyszymy niesamowicie chwytliwy refren i po prostu dobrą popową piosenkę.
„Russian Strings” to powrót do łągodniejszej strony Blur, od razu przypominają się takie utwory jak „To The End”, „Under The Westway” czy „Blue Jeans”. Całość kończy się powolnym zanikaniem gitarowych dogrywek Coxona. „Everglades”. Charakteryzuje się nostalgiczną atmosferą, gdzie główną rolę odgrywa gitara akustyczna i smyczkowe wstawki, przypominające folkowe dokonania duetu Simon & Garfunkel.
Znany już doskonale fanom, pierwszy singiel z nowej płyty „The Narcissist” to dawka porządnego rocka alternatywnego z lat ‘90. Jest to nie tylko niezwykle wpadający w ucho track, ale jeden najlepszych utworów w historii zespołu. Potwierdza to setlista Blur na tegorocznych koncertach, gdzie „The Narcissist” jest umieszczony na bis pomiędzy takimi pewniakami jak „Tender” i „The Universal”. Jesteśmy świadkami narodzin nowego klasyka od Brytyjczyków.
Na „Goodbye Albert” Coxon po raz kolejny udowadnia, że pozostaje jednym z najlepszych brytyjskich gitarzystów. Kiedy Albarn śpiewa: “Goodbye to you and me, goodbye to “the depression parade” wydaje się, że Blur żegna się ze swoją młodością. Dwa kolejne utwory to najbardziej eksperymentalne piosenki na płycie, „Far Away Island” nawiązuje do dokonań Briana Eno z lat’ 70, z kolei “Avalon” czaruje swoją nieprzywidalnością i gitarami, za które tak bardzo kochamy Blur.
Na zakończenie dostajemy “The Heights”, gdzie na początku dźwięk gitary akustycznej brzmi jak wstęp do „Space Oddity” Bowiego. Tutaj dużą rolę odgrywa perkusista Dave’a Rowntree oraz Alex James i jego gitara basowa. Utwór kończy się dreszczykiem emocji, czyli hałasem przypominającym fale radiowe, jakby zespół chciał nam zakomunikować, że wciąż istnieje, bawi się muzyką i ma się dobrze.
“The Ballad of Darren” to fascynujący album, po przesłuchaniu możemy potwierdzić kilka istotnych kwestii. Damon Albarn i Graham Coxon mają tyle samo chemii, co trzydzieści lat temu, w 1993 roku. Blur to zespół, który wciąż ewoluuje i fascynuje. To naprawdę niezwykłe, jak łatwo zespół może odkrywać siebie na nowo. Muzycy stworzyli coś, co muzycznie może być ich najbardziej dopracowaną dotychczas płytą. Czekamy z niecierpliwością na koncert w Polsce!