Damian Sikorski [Będzie Głośno] w rozmowie z WLKM.pl: “Debiutantom najbardziej potrzebna jest dziś promocja”

Nasz rozmówca zna branżę muzyczną od podszewki – to o niej dyskutuje z gośćmi swojej audycji “Będzie Głośno” na antenie Czwórki Polskiego Radia. Zapraszani do programu twórcy, tylko potwierdzają to, czego dziennikarz sam nauczył się stojąc od wielu lat na scenie, jako muzyk sesyjny. Wykorzystanie zebranego doświadczenia i pomysłu na prezentowanie debiutantów poskutkowało stworzeniem konkursu dla artystów nowicjuszy – “Wydaj płytę z Będzie Głośno”. Wraz z końcem maja rozpoczęła się już trzecia edycja tego formatu. Dowiedzcie się o niej więcej, czytając nasz wywiad z Damianem Sikorskim.

Właśnie ruszyła trzecia odsłona zainicjowanego i organizowanego przez Ciebie konkursu “Wydaj płytę z Będzie Głośno”, będącego integralną częścią audycji, którą prowadzisz już od kilku lat. Nazwa audycji, a za razem konkursu, brzmi trochę jak obietnica przepustki do rozgłosu, do zdobycia uwagi słuchaczy. Te kilka lat pracy przy radiowym projekcie pozwoliły wypracować jakąś niezawodną formułę na muzyczny sukces?
Damian Sikorski: Zacznę od początku. W 2016 roku powstała audycja “Będzie Głośno”, której pierwszym celem było promowanie debiutantów. Skąd taki pomysł? Stąd, że ja też jestem muzykiem i pamiętam swoje początki, kiedy zacząłem nagrywać pierwsze piosenki i bardzo chciałem, żeby one były grane w radiu. Od dziesiątek lat nic się nie zmieniło – radio jest pierwszym źródłem informacji i pierwszym źródłem, w którym prezentowana jest muzyka. Artyści nie mogą polegać na tym, że telewizja wypromuje ich muzykę, bo telewizja robi dziś programy typu talent show, gdzie prezentują się artyści grający covery. Ci, dopiero po wyjściu z programu nagrywają swój debiutancki krążek z piosenkami, które później mają trafić do radia. Program “Będzie Głośno” wyróżnia się z tych wszystkich programów talent show dlatego, że jest programem radiowym, do którego bezpośrednio trafiają emitowane później utwory. Wraz z jego powstaniem zaczęliśmy zapraszać do audycji w każdy piątek debiutantów, tworząc listę przebojów z ich utworami. Przez te kilka lat zgłosiło się do nas już ponad tysiąc zespołów. Po jakimś czasie bardzo chciałem, żeby w związku z tą audycją wydarzyło się coś jeszcze. Wpadłem na pomysł, żeby zrobić konkurs “Wydaj płytę z Będzie Głośno”. Jego pierwsza edycja zorganizowana w 2017 roku była dla nas niewiadomą. Ostatecznie byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, bo zgłosiło się do niej ponad 100 zespołów. Uważam, że to jest bardzo dużo, bo nasz wymóg jest taki, żeby zgłaszający się zespół miał już nagrany materiał na płytę, minimum 8 piosenek. Są debiutujące bandy, które mają dopiero dwie, trzy piosenki, ale jak się okazuje, jest też mnóstwo grup z przygotowanym pełnym materiałem na płytę. W pierwszej edycji zwyciężyła Ms. Obsession – wydaliśmy więc jej album, nakręciliśmy teledysk do singlowej piosenki, zorganizowaliśmy profesjonalną sesję fotograficzną i promocję na antenie Czwórki i w mediach społecznościowych. Sukces pierwszej edycji skłonił nas do zrobienia kolejnej w 2018 roku. Do niej zgłosiło się już prawie 200 bandów, co dało nam 1334 premierowych piosenek. Tę odsłonę zwyciężyła Marta Zalewska. Marta również dostała w pakiecie nagród teledysk, sesję fotograficzną i promocję na antenie radia i w mediach społecznościowych. Co było dodatkową niespodzianką od Czwórki, z 13 wybranych piosenek, które zostały zgłoszone w 2018 roku, stworzyliśmy składankę. Wydaliśmy ją na początku 15 lutego 2019 roku. I to była w sumie nasza trzecia płyta. Teraz startujemy z trzecim konkursem, więc w rezultacie wyjdzie czwarty album. Mówiąc szczerze, w 2017 roku, kiedy startowaliśmy z pierwszym konkursem “Wydaj płytę z Będzie Głośno”, moim marzeniem było sfinalizować chociaż jedno wydawnictwo w ramach audycji, pamiątkę. Wszystko jednak rozkręciło się tak bardzo, że mamy już kolejny konkurs. I super. Jestem dumny z tego, że możemy to robić i promować debiutantów. Również dlatego, że nasze działanie ma tak szeroki odbiór, bo mówi się o nim wszędzie. Ostatnio byłem na kilku festiwalach i mnóstwo zespołów rozmawiało ze mną na temat audycji i samego konkursu. One cieszą się, że mogą zgłosić się do takiej platformy i promować swoją twórczość. Kiedyś było tak, że zespół wysyłał swoją piosenkę do radia i czekał na telefon. I nie zawsze ten telefon zadzwonił.
Coś zmienia się w formule tegorocznej edycji konkursu w porównaniu z poprzednimi latami?
Formuła konkursu się nie zmieniła. Formularz zgłoszeniowy znajduje się na stronie czworka.online. Tak jak w zeszłych latach, należy wysłać link do pobrania piosenek (musi być to minimum 8 piosenek), krótki opis zespołu i zdjęcie. Na pewno wartością dodaną tego konkursu jest to, że mamy partnera – STOART i ZAiKS. ZAiKS funduje dodatkowe nagrody dla najlepszego autora tekstu i najlepszego autora muzyki, jak było już w drugiej edycji, dodatkowo w tym roku finansowo wspiera nas też STOART.
Wybierając tych najlepszych kierujecie się jakimiś szczególnymi kryteriami?
Ja boję się sformułowania “najlepszy”, bo dla mnie każdy artysta, który zgłasza się do tego konkursu jest najlepszy. Uważam, że należy obdarzyć szacunkiem każdego człowieka, który tworząc własne kompozycje, podejmuje się tak piękniej dziedziny jaką jest muzyka. Quincy Jones powiedział kiedyś bardzo mądre słowa: “W życiu są ważne dwie rzeczy – muzyka, jedyne uczucie, które możemy usłyszeć oraz miłość“. A jeśli ktoś tworzy muzykę to znaczy, że ma w sobie dużo miłości. Myślę, że każdy artysta powinien być nagrodzony za to, że tworzy. No ale, choć ja cały czas uważam, że wszyscy są najlepsi, w naszym konkursie następuje ten moment, kiedy trzeba wybrać tego “najlepszego”. Pierwszą selekcję robię ja – przesłuchuję wszystkie zespoły i wybieram finałową dziesiątkę. Później wraz z jury, czyli redakcją muzyczną Czwórki Polskiego Radia, wybieramy zwycięzcę. No i tutaj bywa różnie, czasami burzliwe. Cieszę, że jest grono jurorskie, że nie tylko ja wybieram tę wygraną kompozycję, bo dobre jest spojrzenie innych dziennikarzy, którzy być może inaczej niż ja usłyszą wybrane utwory. Wtedy dyskutujemy.
Jarosław Szubrycht, opowiadając o pracy dziennikarza muzycznego, powiedział, że dostaje do przesłuchania bardzo dużo nagrań złej muzyki. Tutaj też się to zdarza?
Są takie sytuacje, ale związane tylko i wyłącznie ze sprawami technicznymi, no bo jeżeli ktoś nagra sobie materiał na dyktafon, ten nie nadaje się na wytłoczenie. Takie nagrania z automatu są odrzucane. Zespół musi zgłosić do nas już gotowy materiał na płytę – po miksie i masteringu – płytę matkę, którą wysłałby do wytwórni, dużego mejdżersu. To musi być produkt gotowy do druku. Jeśli jest to słabe nagranie, to nie spełnia ono regulaminu, który jest nieodłącznym elementem konkursu. Znajduje się on na stronie czworka.online.
W swojej pracy dziennikarza, jak i muzyka spotykasz się z wieloma twórcami – zarówno debiutantami, nieznającymi jeszcze muzycznego świata od kulis, jak i znanymi, cenionymi postaciami sceny. Poznajesz pewnie wiele perspektyw dotyczących tego, jak debiutować. Co dziś najbardziej potrzebne jest muzykowi do tego, żeby zaistnieć?
Właśnie dlatego podzieliliśmy audycję Będzie Głośno – w jej pierwszej godzinie, od 18 do 19, promujemy debiutantów, a do drugiej godziny zapraszamy znanych artystów, którzy zjedli już zęby na scenie i w branży muzycznej – mają doświadczenie i mogą doradzać zaczynającym artystom. Debiutantom najbardziej potrzebna jest dziś promocja. To jest najważniejsze. Dlatego myślę, że najważniejszym punktem w ramach konkursu “Wydaj płytę z Będzie Głośno” jest to, że zapewniamy promocję na antenie radia i w mediach społecznościowych. No bo co z tego, że ktoś nagra płytę, jeśli nikt jej nie zagra, a posłuchają jej tylko znajomi? Każdy chce, żeby jego piosenki zaistniały w radiu. Młodzi artyści borykają się z promocją, bo nie wiedzą do kogo zadzwonić, nie wiedzą w jaki sposób uderzyć, a nie maja pieniędzy na to, żeby wyłożyć na dużą firmę, która pomoże im w promocji, bo to są ogromne pieniądze. Niektórzy artyści, wychodzący z programu typu talent show, myślą, że będą po prostu produktem – okej, zaśpiewałem, wygrałem i teraz róbcie co chcecie, tylko zróbcie ze mnie gwiazdę. Dzisiaj tak nie ma. Artyści muszą też dać coś od siebie, muszą mieć ciekawy pomysł na siebie, wyróżniające się, dobrze zagrane piosenki z ciekawym tekstem. No i ważna jest też późniejsza konfrontacja z publicznością, bo artysta, który wychodzi na scenę, musi mieć coś ludziom do powiedzenia, nie może tylko odśpiewywać piosenek.
To wszystko wymaga ogromnej wytrwałości.
Z muzyką jest tak, że jeśli w nią wchodzisz, to musisz wejść na sto procent. Nie możesz się poddawać. Jeśli ktoś zaczyna tworzyć i stwierdza po dwóch czy trzech latach, że jeszcze nie jest o nim głośno, więc rezygnuje, to wtedy mu się nie uda. Na sukces trzeba zapracować – chociaż słowo sukces jest dzisiaj trochę kontrowersyjne. Muzykę trzeba po prostu pielęgnować i pracować wokół niej cały czas. Jak coś się nie udaje – nagrać inną piosenkę, spróbować zrobić coś inaczej. Należy pamiętać, żeby zawsze być w tym prawdziwym, bo gdzieś jest bardzo wymagający odbiorca. Jeśli ktoś udaje, to on z pewnością to usłyszy.
A jak z tą wytrwałością wyglądało u Ciebie? W jednym z wywiadów opowiadałeś o wędrowaniu od radia do radia ze swoimi pierwszymi nagraniami. Jak myślisz, co spowodowało, że się nie poddałeś, że ciągle występujesz na scenie?
To jest tak jak w życiu – jeśli się zakochasz i na kimś ci zależy, to będziesz to pielęgnować i się nie poddasz. Ja miałem tak samo z muzyką. Zakochałem się w muzyce. To jest moja miłość życia, którą cały czas pielęgnuję. Były wzloty i upadki. Grałem z artystami, z którymi nie chciałem grać, ale przede wszystkim pragnąłem cały czas być na scenie. Spełniłem też jakieś swoje marzenia jako muzyk. Będąc nastolatkiem, mając w zasadzie 18 lat, wyjeżdżałem na pierwsze światowe trasy koncertowe po Brazylii, Stanach Zjednoczonych i całej Europie. W dzieciństwie byłem fanem zespołu rocka progresywnego, Quidam. Wtedy nawet nie marzyłem o tym, żeby z tym zespołem zagrać. Jak się okazało, po latach dołączyłem do ich składu i nagrałem z nimi płytę. Dzięki temu zagrałem u boku, już teraz legendy rocka progresywnego, Colina Bassa z zespołu Camel. Bass pewnego razu poprosił mnie jako basistę, żebym zagrał w jego projekcie zamiast niego. Człowiek o randze na miarę Pink Floyd i wielu innych kapel, mówi do 18-latka, który chodził w t-shirtach z jego podobizną i był jego fanem: “Nie, ty graj na basie, a nie ja“. To wszystko to determinacja i spełnianie swoich marzeń, ale również poświęcenie. Moi koledzy chodzili na podwórko grać w piłkę, a ja siedziałem przy instrumencie po osiem godzin dziennie i piłowałem. Ale tak samo jest chyba w sporcie – jak chcesz osiągnąć sukces to musisz ćwiczyć.
A w pracy dziennikarza muzycznego?
Pracowanie w radiu – granie muzyki takiej, jaką lubisz, rozmawianie z artystami, a do tego ich promowanie – to jest spełnienie moich kolejnych marzeń. Pokazywanie debiutantów, to jest już w ogóle szczyt marzeń. Bo artyści, którzy są znani wydają kolejne płyty z pewnością, że te i tak się sprzedadzą, a oni zagrają kolejne koncerty. W przypadku niektórych muzyków to odcinanie kuponów. Rozmawianie z debiutantami, którzy są na początku swojej drogi i robią świetną muzę, to jest jak lot w kosmos.
Zwycięzca “Wydaj płytę z Będzie Głośno” w nagrodę nagrywa swój własny album, materializuje swoją twórczość na krążku. Dziś mówi się o praktyce kupowania płyt, jak o kolekcjonerstwie, ponieważ streaming wypiera inne źródła czy nośniki muzyki. Jaka jest twoja ulubiona forma słuchania muzyki?
Gdybyś wszedł do mojego domu to kilka dni zajęłoby ci zliczenie płyt, które posiadam. Uwielbiam płyty CD, mam jeszcze bardzo dużo kaset magnetofonowych i winyli. Na szczęście takich melomanów jak ja, jest bardzo dużo, ludzie kupują płyty. I myślę, że nośniki, jak winyl czy płyta CD, jeszcze przetrwają, teraz wracają też kasety. Ludzie chcą jednak cały czas mieć coś namacalnego. Fajnie, że jest streaming – te płyty, które my wydaliśmy w ramach “Wydaj płytę z Będzie Głośno” też są w streamingu, można posłuchać ich na wszystkich platformach. Dla mnie jednak, muzyka jest jak kobieta. Wolisz mieć coś namacalnego, kogoś kogo dotkniesz i z nim porozmawiasz czy wolisz mieć to w sieci? Kupujesz płytę, otwierasz sobie książeczkę z tekstami, gdzie są wypisane wszystkie osoby, które pracowały przy albumie. Płyta to jest swego rodzaju opowiadanie. Słuchasz muzyki, ale możesz też coś o niej przeczytać. Na pewno streaming nie jest w stanie tego zastąpić. Moim zdaniem wersje fizyczne będą zawsze. A jeśli się kiedyś skończą, to mnie już nie będzie na świecie i całe szczęście.
Te znaki czasu mają też jakiś wpływ na radio?
Czwórki już od kilku lat nie ma w FM’ie, jest tylko w sieci. Ale to nie jest tak, że gdy zeszliśmy z FM’u, to spadła nam słuchalność, absolutnie nie. Większość ludzi słucha teraz radia przez Internet – jak się wejdzie do jakiegoś biurowca, to nie ma tam raczej fizycznych odbiorników jak kiedyś. Dzięki Internetowi mamy też oczywiście większy dostęp do muzyki, do tego, co się dzieje na rynku, bo tam to wszystko jest opisywane. Poza tym, można podcastować audycję, w ten sposób zawsze do niej wrócić. Na pewno jest to wartość dodana, to w żaden sposób nie szkodzi.
A często zdarza Ci się w rozmowach z artystami podejmować temat nielegalnego użytkowania muzyki? To jest dzisiaj jakiś temat?
Jest mi to temat bardzo bliski. Uważam, że należy doceniać artystów. Dlatego cieszę się, że ZAiKS, który chroni praw muzyków, jest naszym partnerem. Ludzie często sobie myślą, że osoby, które odniosły sukces opływają w bogactwie i mają niezwykle cudownie w życiu. Wiemy doskonale, że nie zawsze tak jest, że tak na prawdę, jeśli muzyk nie zagra koncertów i nie sprzeda pewnej ilości płyt, nie zarabia. Przeprowadziłem mnóstwo audycji na temat praw autorskich i ochrony tych praw, robiłem też kiedyś w Czwórce Polskiego Radia debatę na temat chronienia praw autorskich w Internecie. To jest ogromnie ważne. Nielegalne kopiowanie i okradanie twórcy z jego dzieła jest przestępstwem, tak nie powinno być.
Chcę powrócić na koniec do konkursu “Wydaj płytę z Będzie Głośno”. Z jakim nastawieniem i maksymą wchodzisz w jego tegoroczną edycję?
Ja przed dniem rozpoczęcia konkursu nie przespałem nocy, tak bardzo czekałem na ten moment. To nie jest tak, że rusza konkurs, do 12 lipca zbieramy zgłoszenia, a później mamy labę. Ja przez cały rok żyję tym konkursem, od edycji do edycji. Bo kiedy kończy się konkurs, zaczyna się cała machina produkcyjna, sesja zdjęciowa, nagranie teledysku, wywiady z muzykiem itd. Artysta, który zwycięża jest potem prowadzony przez nas za rękę. Czy Marta Zalewska czy Ms. Obsession podkreślały często szybkie tempo pracy z nami, dużą ilość tego, co dzieje się po wygranej. Ich życie się nagle zmieniło. Tak na prawdę, kiedy kończy się jedna edycja programu, my zaczynamy pracę nad kolejną. Kiedy to wszystko rusza, jest moment ekscytacji. Ja codziennie sprawdzam skrzynkę i przesłuchuję kolejne zespoły. Z tego względu jestem chyba najszczęśliwszym dziennikarzem muzycznym w tym kraju. Dla mnie to jest ogromna radość. Jestem wdzięczny Czwórce, za to, że dała mi warunki ku temu, żebym mógł prowadzić taki konkurs. To na prawdę ekstra. Niech będzie o tych artystach głośno, wydajmy kolejną świetna płytę, promujmy debiutantów. Mój apel do ludzi: chodźcie na koncerty debiutantów, kupujcie ich płyty, wspierajcie ich, mówcie o nich dobre słowo. Dla mnie największym sukcesem jest to, kiedy artyści po naszym konkursie grają koncerty, pokazują się na festiwalach. To jest super. Marta Zalewska w tym roku zagra na Męskim Graniu (13 lipca w Poznaniu – dop. red.). Takie rzeczy mnie najbardziej cieszą.