NewsroomWywiady

As It Is w rozmowie z WLKM.pl: “Musiałem, chociaż spróbować stworzyć źródło światła”

Fot. Materiały Prasowe

Fot. Materiały Prasowe

As It Is to tak naprawdę muzyczne trio, w którego skład wchodzą: Patty Walters, Ronald Ish oraz Alistar Testo. Na początku lutego zaprezentowali swoje nowe wydawnictwo “I Went To Hell And Back”, które jest nie tylko powrotem do 2003 roku, ale jest również zbiorem różnych przemyśleń i doświadczeń skumulowanych w okresie pandemicznym. Poświęcając swój czas na przesłuchanie tego krążka, warto mieć z tyłu głowy, że mógł się on nigdy nie ukazać, ponieważ przez ostatnie lata wszystko zmierzało ku rozwiązaniu zespołu. Ta przełomowa płyta może stać się dla wielu dobrym przyjacielem. O wspomnianym albumie mieliśmy przyjemność porozmawiać z liderem zespołu.

Muszę przyznać, że naprawdę ucieszyła mnie premiera Waszej piosenki „I miss 2003”, która moim zdaniem świetnie opisuje całe Wasze wydawnictwo, które zabiera nas w przeszłość, właśnie do tego roku. Czy ten singiel miał nieść właśnie taką nostalgię i tęsknotę?

Ten utwór zdecydowanie jest listem miłosnym do naszej przeszłości oraz do wszystkich zespołów, które nas ukształtowały, czy też wyedukowały. Jest on też powrotem do czasów, które wydawały się prostsze. Zdecydowanie był to dla nas wyjątkowy czas, który ciężko porównać do jakiegokolwiek okresu. Pochodzą stamtąd pewne uczucia, których wiem, że już nie doświadczę, więc móc wrócić do tamtych czasów, chociaż poprzez piosenkę było po prostu cudownie. 

Czy osobiście zauważyliście, że pop-punk, czy też „emo” wraca do łask? Dowodem na to są, chociażby tacy artyści jak Machine Gun Kelly, czy Yungblud oraz Avril Lavigne, która wskoczyła do studia z Travisem Barkerem, by nagrać cały album właśnie w takim stylu. Coś chyba jest na rzeczy! 

Myślę, że najbardziej ekscytującą rzeczą dotyczącą rockowego renesansu, który obecnie przeżywamy, jest możliwość dotarcia do młodszych odbiorców. Osobiście nie byłem nawet nastolatkiem, kiedy odkryłem pop-punk i metal, chwyciłem za gitarę, założyłem zespół i wkroczyłam na ścieżkę, która doprowadziła mnie do miejsca, w którym dzisiaj jestem. Nie zważając na to, czy uda nam się dotrzeć do tych młodych odbiorców, jestem dumny z bycia częścią pewnego ruchu i społeczności, która może prezentować alternatywną muzykę i pewne wartości dzieciom, które bez współczesnych artystów rockowych mogłyby ich nie odnaleźć.

Kiedy wracasz myślami do przeszłości, jakie zespoły, których słuchałeś, przychodzą Ci do głowy?

Pierwsze zespoły, w których się zakochałem to Green Day, Blink-182 oraz Linkin Park, ale mnóstwo swoich młodzieńczych lat spędziłem słuchając artystów z wytwórni Drive-Thru Records, czyli New Found Glory, The Starting Line, Dashboard Confessional, Finch, Senses Fail, The Early November, Something Corporate, Hellogoodbye, Hidden in Plain View i wiele więcej. 

Naprawdę uwielbiam Wasz nowy album „I Want to Hell and Back” i podziwiam zawartą w nim szczerość. W jednym z wywiadów wspomniałeś, że ciężko jest Ci się utożsamiać z radosnymi utworami, więc nie zmuszasz siebie do tego, by tworzyć taką muzykę. Czy uważasz, że Twoja twórczość może stać się potencjalnym przyjacielem lub strefą komfortu dla słuchacza?

Myślę, że masz rację. Uwielbiam widywać się ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, gdy wszystko jest w porządku, ale potrzebuję ich też, gdy robi się ciężko. Mam ten sam stosunek do swojej twórczości: kocham pisać i słuchać muzyki, kiedy jest dobrze i bezpiecznie, ale potrzebuję też pisać i słuchać muzyki, kiedy wszystko się wali dookoła mnie i we mnie. 

Pandemia nie była dla Ciebie łatwym czasem i wielu artystów potwierdza, że miało podobnie. Czy znalazłeś sposób na to, jak wrócić do dawnego siebie?

Nie mam pojęcia, czy wróciłem do dawnego siebie. Nie jestem również pewien, że czy jestem nadal tą samą osobą. Przez ten czas stawiałem czoło kryzysowi życiowemu oraz kryzysowi własnej osobowości. Odkryłem i porzuciłem wiele cząstek siebie oraz myśli na temat odebrania sobie życia.  

Wspomniałeś także, że nie miałeś pojęcia, co się stanie z Waszym zespołem. W którym momencie podjąłeś decyzję, że powinniście nagrać nowy album wciąż jako grupa muzyczna?

Moment konieczności. Dokładnie tak, jak wspomniałem wcześniej, musiałem pisać, musiałem, chociaż spróbować stworzyć źródło światła podczas tak ciemnego okresu w swoim życiu, w innym wypadku ta ciemność, by mnie kompletnie pochłonęła. Prawie jej się to udało. 

Ciężko słucha się tych słów, ale to budzi nadzieję, że muzyka naprawdę potrafi leczyć. Nawiązując więc do tematu: osobiście wierzę, że dla wielu ludzi jest ona naprawdę ważna. Jednym ze sposobów na okazanie artyście wsparcia jest zakup jego płyty CD. A jak Ty się czujesz, gdy fani wrzucają na Instagram zdjęcia z Twoją płytą w ręce?

To wspaniałe uczucie. Mam ogromną słabość do płyt CD, ponieważ to właśnie je posiadałem za młodu. Tęsknie za odpalaniem płyty CD, czytaniem książeczki, zachwycaniem się szatą graficzną i czytaniem kilku słów od artysty na samym końcu. Fakt, że chociaż jedna osoba na świecie miała przyjemność doświadczyć czegoś podobnego z naszym zespołem, czy też tekstami, po prostu totalnie mnie oszałamia.

Jaki rodzaj wsparcia od słuchaczy najbardziej doceniasz?

Jakikolwiek. Posiadam ogromny szacunek do naszych fanów, którzy jeżdżą z nami w trasę, podróżują od miasta do miasta przez kilka dni, czy też tygodnie. Uwielbiam dostrzegać tatuaże związane z As It Is, zarówno graficzne, jak i z samym tekstem. To coś, czego nie spodziewałem się nawet w swoich snach. Doceniam także tych bardziej ukrytych fanów, którzy słuchają naszej muzyki od wielu lat i może nawet udało im się dotrzeć na jeden z koncertów, ale nigdy nie udało nam się przytulić, czy też zrobić selfie. Byłem takim typem fana w stosunku do swoich idoli przez długie lata, dlatego wiem, że ciężko otrzymać to pożądane uznanie, ale proszę — wiedzcie, że Was widzę i kocham. 

Jeśli miałbyś wybrać jedną płytę, która jest Twoją ulubioną – jakie wydawnictwo by to było i dlaczego?

Chyba nie mam swojego ulubionego albumu. Za to moją ulubioną piosenką jest „World Spins Madly On” zespołu The Weepies, jest ona doskonale prosta i boleśnie piękna. Istnieje garść piosenek, które uważam za bliskie perfekcji i ona jest jedną z nich. Natomiast nie potrafię sobie przypomnieć równie idealnej płyty, ale gdybym musiał wybrać jedną, to pewnie postawiłbym na „Give Up” zespołu The Postal Service. 

Płyta CD, kaseta, winyl, czy… streaming?

Jestem ogromnym fanem streamingu i kocham mieć możliwość noszenia ze sobą niemal każdego albumu, w jakiekolwiek miejsce nie pójdę. Uwielbiam również fakt, że nie kosztuje mnie to zupełnie nic, by poznać artystów, o których wcześniej nie słyszałem. Uważam natomiast, że niektóre albumy i artyści zasługują na niepodzielną uwagę i w takich przypadkach winyl jest moim faworytem.