Arek Kłusowski w rozmowie z WLKM.pl: „Wyciągam piórka z dupy i interesuje mnie wyłącznie mówienie do ludzi piosenkami”.
Fot. Łukasz Dziewic
Arek Kłusowski to artysta kompletny, który śpiewa, pisze teksty, a także komponuje muzykę. Kilka dni temu premierę miała trzecia w jego dorobku płyta i z tej okazji porozmawialiśmy z Arkiem na temat miłości, twórczych inspiracji i nostalgicznych wspomnień.
Oliwia Nowak: W piątek 4 sierpnia odbyła się premiera Twojej najnowszej płyty „Zaległości w miłości”. Jak się czujesz po premierze? Jakie emocje Ci towarzyszą?
Arek Kłusowski: Czuję się trochę zmęczony, trochę podekscytowany, ale mimo wszystko spokojny. Nie mam aż takiego stresu jak przy premierach poprzednich albumów. Jestem pewien tej płyty i wiem, że ten materiał jest dobry. Minęły dwa lata od wydania ostatniego albumu, więc czekałem długo na ten moment. Materiał na tym krążku jest bardzo przeze mnie dopieszczony, dlatego nie mam żadnych większych obaw.
To trzecia w Twoim dorobku płyta. Jakie zmiany zaszły w Tobie od wydania poprzedniego krążka? Nie da się nie zauważyć, że nowa płyta mocno różni się od poprzedniej.
To był huragan zmian, mnóstwo nowych inspiracji. Na tej płycie zupełnie inaczej śpiewam – w porównaniu do poprzedniego albumu. Całkowicie inaczej zabrałem się także do pisania tekstów. Jest tutaj lżejszy język, mniej poetyckich metafor. A jeśli chodzi o to, jak zmieniłem się jako człowiek – to wiadomo, że z każdym rokiem czujemy się coraz starsi i dojrzalsi i dzięki temu dobrze się czuję. Mam w sobie taki duży spokój, o wiele większy, niż przez ostatnie kilka lat. Chciałbym, żeby ten stan, w którym teraz jestem – pogłębiał się z każdym następnym rokiem. Sporo zmieniło się też w moim podejściu. W przypadku tej płyty bardzo to widać – i w stylówce i w tym, że już nie zwracam uwagi na takie rzeczy, które mogłyby odciągnąć słuchacza od tego przekazu. Dlatego pomyślałem sobie, że wyciągam piórka z dupy i interesuje mnie wyłącznie mówienie do ludzi piosenkami. Przy poprzedniej płycie skupiałem się na rzeczach, które zupełnie nie powinny być ważne. Nie wiem dlaczego w tamtym czasie dla mnie były. Może to kwestia wieku. Następną płytę chciałbym też wydać dużo szybciej, skończyć ten obecny gorący czas premiery i już zabrać się do pracy nad nowym krążkiem.
Twoja płyta nosi tytuł „Zaległości w miłości”. Czy Ty sam czujesz, że w miłości coś Cię ominęło? Że powinieneś nadrobić jakieś zaległości?
Na pewno dużo rzeczy mnie ominęło i te zaległości w miłości każdy z nas sobie hoduje. Z tego właśnie bierze się bardzo dużo innych rzeczy w naszym życiu: wybory, pomyłki, katastrofy czy nawet nasz osobisty koniec świata, ale to są tak zwane neuroprzekaźniki, które czasami mocniej działają, a czasem są one na wyczerpaniu, przegrzane. Czasem po prostu ładujemy nowe akumulatory i stąd też wiele takich decyzji w naszym życiu, które później różnymi wyborami oddziałują na naszą historię i te tytułowe zaległości.
A dla kogo jest ten album?
Ta płyta jest dla każdego człowieka. To nie jest oderwany od rzeczywistości projekt artystyczny, który ma na celu zaspokoić moje rządze artystyczne. Chciałem napisać taką płytę do ludzi, która nie jest prosta, ale która jest na czasie i dla każdego z nas może być ważna. Chciałbym, żeby moi słuchacze mogli się z nią utożsamić jeszcze bardziej, niż z poprzednimi albumami. Przy poprzednich krążkach ludzie też mówili „utożsamiam się z twoją piosenką”, ale tam było dużo narracji socjologicznej, dużo polityki, protest songów. A teraz pomyślałem, że takim tematem, który dotyczy każdego z nas jest właśnie miłość. Miłość do samego siebie i miłość do świata. I właśnie tym przekazem chcę trafić do każdego człowieka.
A która z piosenek z nowej płyty jest Twoją ulubioną lub której tworzenie wspominasz najlepiej?
Na ten moment moimi ulubionymi piosenkami są „Miłość w planie B” i „Wspomnień kolekcjoner”. Te wszystkie utwory powstawały bardzo długo, proces twórczy był dla mnie bardzo wymagający, więc nie mam niedosytu jeśli chodzi o te kawałki. Pierwszy raz nagrywając piosenki nie musiałem się ich uczyć na pamięć. Zawsze było tak, że nagrywam płytę, nagrywam wokale, a później i tak na nowo muszę się uczyć tekstów na pamięć. W przypadku tych utworów tyle razy je nagrywałem i tyle razy coś zmieniałem, że od pierwszej chwili kiedy wszedłem na live z zespołem – teksty miałem tak wkute w głowę, że nie było szans na pomyłkę.
No właśnie, odpowiedz coś więcej o procesie twórczym.
To był ciężki, ale też piękny czas. Musiałem dojeżdżać poza Warszawę. Nagrywaliśmy tę płytę u mojego producenta w domu w bardzo intymnych warunkach. Ten krążek to było też dużo poszukiwań, bo szukałem brzmienia mojego głosu i tego gdzie mi się najlepiej pracuje. Zrozumiałem, że ja chyba najbardziej lubię nagrywać w bardzo niezobowiązujących warunkach. Dzisiaj to już dla mnie zupełnie nie jest ważne, żeby mieć wypasione studio pokryte złotem ze skórzanymi sofami, bo tak naprawdę to liczy się przekaz.
Od początków Twojej kariery brzmienie Twojego głosu mocno się zmieniło. Od czasów The Voice Of Poland, poprzez każdą płytę Twój głos ewoluował. Czy to wynika z przypadkowych eksperymentów czy jednak dążysz tym do osiągnięcia jakiegoś konkretnego, zamierzonego efektu?
Ja cały czas uczę się śpiewać, mój głos ewoluuje i zmienia się na przestrzeni wykonań czy płyt. Myślę też, że dojrzewa, ma inny tembr. Dużo pracuję nad tym, żeby ten głos usystematyzować. Wielu artystów z zagranicy ma podobnie do mnie, że śpiewają różnie na różnych płytach, bo głos to pewnego rodzaju instrument i tak jak gitarzysta na jednej płycie gra jazzowo,a na innej gra rockowo, to ja mam tak samo z głosem. I to jest super, bo to zaskakuje. Ludzie często mówią: „To naprawdę Ty śpiewasz? Przecież brzmiałeś zupełnie inaczej”. A ja nie siedzę i nie wymuszam tego, leci piosenka, leci produkcja i mój głos się do tego dostosowuje. Nie mam focusu, że umiem śpiewać w jakiś konkretny sposób i muszę cały czas tak śpiewać. To też kwestia producenta, który pokazuje Ci nowe możliwości, a ja czerpię z tego i się tym bawię.
W swoich tekstach często nawiązujesz do czasów szkolnych zarówno na płycie „Lumpeks” w utworze „Nasza klasa”, jak i na nowym albumie w utworze „Beverly Hills” – gdzie śpiewasz, że tęskno Ci do tamtych lat. Widać, że to dla Ciebie ważny okres. Jak wspominasz tamte czasy?
Wspominam je i słodko, i gorzko. Na pewno z dużą czułością patrzę wstecz i mam dość duży sentyment do historii, ale nie do przedmiotów. Piosenka „Beverly Hills” jest hołdem dla mojego pokolenia. Na każdej płycie staram się robić taki utwór, który to moje pokolenie lat 90-tych będzie scalać. Najlepiej wspominam szkołę średnią, to były moje najpiękniejsze lata. Ten utwór jednak opowiada o moim dzieciństwie i czasach podstawówki, wiec wszystko się diametralnie zmieniło do czasów szkoły średniej.
Co było dla Ciebie największą inspiracją przy powstawaniu nowego krążka?
Szczerze mówiąc to miałem takie poczucie, że nie mam już o czym pisać. Przyszedł kryzys twórczy i nie do końca wiedziałem o czym teraz chcę mówić. Pomyślałem wtedy, że w końcu trzeba powiedzieć o sobie i nie być narratorem tego wszystkiego, co wokół, tylko podzielić się dosadnymi historiami, które się wydarzyły. Dlatego postanowiłem stworzyć płytę o miłości. Mój kolega kiedyś powiedział mi, siedząc na jakiejś imprezie, że przecież najlepsze piosenki i największe hity zbudowane są właśnie na miłości. Dla mnie to słowo miłość było już tak bardzo przemielone, że uciekałem od tego, a tutaj nawet się okazało, że mam je w tytule płyty. I tak się to narodziło.
Wszystkie teksty na swoim krążku napisałeś sam. Jak w twoim przypadku wygląda pisanie piosenek? Robisz to pod wpływem chwili i nagłej inspiracji czy raczej to zaplanowany proces?
To jest bardzo złożone i zależy też od piosenki. Głównie jednak do pisania tekstu inspiruje mnie muzyka. Tworzę najpierw muzykę, a później do niej dostosowuję tekst. Zdarzają się takie sytuacje, że jak mam dużo wolnego czasu to piszę jakieś strzępki, frazy i później je jakoś składam, ale w ostatnim czasie raczej jest tak, że jestem skupiony na pracy cyklicznej i prawie zawsze w moim przypadku tekst powstaje pod muzykę.
Wiem też, że często tworzysz teksty dla innych artystów. Czym różni się pisanie tekstów dla samego siebie i dla innych?
Jeśli chodzi o jakość, to staram się uzyskać zawsze tak samo dobrą, ale teksty dla innych są pod konkretne zamówienia – dana osoba mówi mi, o czym chce napisać. A pisząc dla siebie – wychodzi mi to po prostu z głowy i nie muszę się zastanawiać o czym chcę napisać, bo jak mi się wszystko składa, to po prostu w to idę. W przypadku współpracy z innymi artystami, musze się skupić na tym, że piszę na konkretny, dany temat.
Nie da się ukryć, że Twoja droga do kariery była dość wyboista. Zaczęło się od The Voice Of Poland, później była spora przerwa i dopiero kilka lat później debiutancka płyta. Od tego momentu mam wrażenie, że pod względem wydawania muzyki jest Ci już sporo łatwiej, ale może to tylko moje wyobrażenie. Czy jesteś zadowolony z miejsca, w którym teraz jesteś? Czy żałujesz jakichś swoich wyborów dokonanych po drodze?
Moja droga składała się z różnych momentów – zarówno tych dobrych, jak i złych. Musiałem sporo odczekać, zanim zacząłem nagrywać swoją muzykę, choć chciałem to robić dużo wcześniej, ale widocznie ta była moja droga. Nie mam w sobie goryczy i nie zastanawiam się nad tym, czy to było dobre czy złe. Najważniejsze jest dla mnie to, że mogę dalej pracować i tworzyć, robiąc to co kocham i na co mam ochotę, a przy okazji z tego żyć. Teraz jestem w takim momencie życia, że czekałem dwa lata, żeby wrócić na rynek i póki co widzę, że wszystko idzie w dobrą stronę – z czego bardzo się cieszę. Nie zakładam sobie konkretnych celów, że w tym roku musze osiągnąć to i to, wygrać to i tamto. Najważniejsze jest dla mnie, żeby ta płyta wyszła i żeby dotarła do jak najszerszego grona odbiorców. Ja robię muzykę dla ludzi, a nie dla nagród czy podniesienia swojego statusu społecznego.
Nasz portal od wielu lat promuje legalne kupowanie muzyki i zachęca do kupowania fizycznych nośników. Dlatego chciałam zapytać czy Ty kupujesz fizyczne wydania płyt innych artystów?
Jeśli chodzi o CD to mówiąc szczerze – nie, ale mam dość dużą kolekcję winyli i mimo, że nie mam gramofonu w domu, to jak idę na koncert, staram się zawsze kupić płytę i taką małą cegiełkę dołożyć. Płyty faktycznie wychodzą już w obiegu, bo nie ma gdzie ich słuchać, nawet w samochodach są już likwidowane wejścia na płyty. Za to dużą role grają teraz streamingi, dlatego myślę, że rynek jakoś się odkuje.
A masz może jakąś ulubioną płytę albo płyty, które Cię inspirują i są w Twoim życiu ważne?
Mnóstwo jest takich płyt, ale ostatnio moją ulubioną płytą, której często słucham jest „Degrengolada” Kasi Nosowskiej. Bardzo czekałem na tę płytę, bo uwielbiam twórczości Kasi. Ta płyta jest świetna i w ogóle mnie nie zawiodła.
A jakie towarzyszyły Ci emocje w związku z niedawnym premierowym koncertem? Stresowałeś się tym występem?
Miałem mnóstwo rzeczy w związku z nim do załatwienia, to jest ciężka praca. Ale byłem przygotowany, już grałem ten materiał dwa razy na festiwalach, więc nie miałem panicznego stresu. Ostatnio sobie pomyślałem, że jeśli mam się tym stresować, to po co miałbym to robić? Większy stres czuję w związku z występem w Sopocie. Śpiewam tam dwie piosenki, jedną solo, a drugą w duecie. Muszę się nauczyć tych utworów, bo będą to covery, dlatego tym stresuje się bardziej. Przy swoich koncertach już wyluzowałem i nie przejmuję się aż tak każdym dźwiękiem. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że przeżywamy każdą pomyłkę, a ja uważam, że trzeba z tym walczyć.